tag:blogger.com,1999:blog-8363419528804787280.post4321244065105315718..comments2023-04-17T13:20:37.177+02:00Comments on Oczami Bezdomnego Psa: GROZA I STRACH Cyganhttp://www.blogger.com/profile/09247097355312722731noreply@blogger.comBlogger4125tag:blogger.com,1999:blog-8363419528804787280.post-86172541210559599282014-02-25T00:14:49.247+01:002014-02-25T00:14:49.247+01:00Hau, nie dość, że wprawiasz psy w rozterkę, to jes...Hau, nie dość, że wprawiasz psy w rozterkę, to jeszcze w myślach im czytasz. Albo podglądasz, co się dzieje wieczorami w kojcu Tysona. Właśnie piszemy posta, który będzie nosił tytuł "Kto chciałby być w ich sierści"... <br />Poczytasz w środę. <br />(A Tysonowi głupio, bo w poprzedniej odpowiedzi narobił błędów: literówki, gramatyczne... Chyba znów muszę sprawdzać, jak pisze!)Anonymoushttps://www.blogger.com/profile/11252614545897632096noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8363419528804787280.post-50069770368792536642014-02-24T22:48:49.224+01:002014-02-24T22:48:49.224+01:00Nie, absolutnie :) Ta historia akurat jest 100% pr...Nie, absolutnie :) Ta historia akurat jest 100% prawdziwa i całkowicie z tego świata. Choć, kto wie, jak potem szukałam tego psa po lesie, to sama zwątpiłam w to, czy on był, czy też może nie był. Nie, jestem pewna, że jednak był, bo potem ścierałam ślady psich łap z kurtki. Z drugiej strony, żeby się takie duże psisko w powietrzu rozpłynęło? Albo pod ziemię zapadło?<br /><br />W każdym razie, spotkałam masę łasych na pieszczoty psów, ale jak dotąd żadnego kleszcza. W dodatku takie to małe, ale jak ugryzie, to potem więcej problemów może być niż od psich kłów. Dlatego lepiej uważać.<br /><br />A tak cicho, cichuteńko spytam – czy Tyson dałby się uprosić na jakiś wpis typowo o sierściuchach? Co tam w kociarni miauczy?Mirzahttps://www.blogger.com/profile/17765365908334003946noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8363419528804787280.post-40220971036790391232014-02-24T22:00:02.005+01:002014-02-24T22:00:02.005+01:00Hej, spodobała mi się Twoja historia! No właśnie: ...Hej, spodobała mi się Twoja historia! No właśnie: nie wszystko, co ma zębatą aszczę, musi od razu gryźć i mordować! Tak tu sobie myślimy, że bezogoniaści powinni bardziej bać się kleszczy niż psów. Bo kleszcz użre na sto procent - musi. A pies nie. Za to pies jest bardziej łasy na pieszczoty niż kleszcz. Prawda?...<br />No to poczytałam sobie Twoją opowieść z satysfakcją, a potem... Oj, Ty chyba lubisz wprawiać psa w rozterkę! Bo... No wiesz, ja jestem stara, wścibska suka, więc po przeczytaniu poszperałam tu i ówdzie i znalazłam. Takie coś znalazłam:<br />"(...) snująca historie (dosłownie) nie z tego świata. Zapychająca wolne przestrzenie obrazami rzeczywistości, która nie istnieje. Wyznająca pogląd, że wyobraźni nigdy za dużo (...)"<br />I tak sobie pomyślałam - naprawdę nie złośliwie! - czy przypadkiem nie przytoczyłaś w komentarzu jakiś fragment swojego bloga?... Albo może zamierzony fragment?... <br />Ale tak czy inaczej - zasiądę do dokładniejszych oględzin tego, co jest za szafą. <br />Pozdrawiam (Tyson również)Anonymoushttps://www.blogger.com/profile/11252614545897632096noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8363419528804787280.post-46926145425717023242014-02-24T18:31:41.671+01:002014-02-24T18:31:41.671+01:00Biedny Rafad! Dużo zdrowia mu życzę i żeby szybko ...Biedny Rafad! Dużo zdrowia mu życzę i żeby szybko doszedł do siebie :(<br /><br />Swoją drogą, odwiedzałam ostatnio domek w pewnej miejscowości, niedaleko poligonu. Patrzę, a przy drodze pałęta się wilczur – ale taki jakiś śmieszny, grube łapy ma, proporcje jakieś takie... niewilczurowate. Myślę sobie, że może podrośnięty szczeniak. Wysiadam z auta, podchodzę do bramki, ale gospodarzy nie było. Odwracam się, a tu ten wilczur, tylko taki jakiś większy, bo z bliska. I przestał absolutnie w tym momencie mieć śmieszne proporcje, przypominać szczeniaka, po prostu zrobiło się z niego wilczysko ogromne jak się patrzy. Luzem, w lesie. Skoczył na mnie, żądny pieszczot i zabawy. Mam jakieś 165cm wzrostu, a jego łeb był na wysokości mojej twarzy, sama byłam w szoku, jaki on duży. Pogłaskałam go, zastanawiając się, co robić, a ten krótką chwilę jeszcze tak stał na tylnych łapach, pomerdał ogonem i hyc – skoczył między drzewa i tyle go widziałam. Potem jeszcze kilka razy jechałam w tamto miejsce, patrzyłam po krzakach, szukałam, czy przypadkiem może gdzieś w rowie nie leży, ale nic nie znalazłam. Fajne psisko, mam nadzieję, że po prostu wybrał się na spacer po okolicy i najzwyczajniej w świecie wrócił do siebie. Ale stracha miałam, bo gabaryty miał naprawdę spore i nie byłam pewna, czego mogę się po nim spodziewać.Mirzahttps://www.blogger.com/profile/17765365908334003946noreply@blogger.com