Oczami Bezdomnego Psa

środa, 7 grudnia 2011

Każde zwierzę się starzeje. I zmienia się z wiekiem. Jedne staruszki kręcą się, póki mogą, gdzie się tylko da, szukają kontaktów z bezogoniastymi i innymi zwierzętami, inne – przeciwnie robią się złośliwe i agresywne, jeszcze inne zamykają się w sobie, chowają po kątach, świat przestaje je obchodzić, łazić im się nie chce;:

Z bezogoniastymi chyba jest podobnie. Jedni dziwaczeją, inni przestają się czymkolwiek interesować, są też i tacy, których rozpiera energia! Znamy tutaj takich.



Żyje sobie w naszym mieście pewna wiekowa bezogoniasta, ma już ponad szesnaście lat![1] To dopiero wiek, nie? No i zadzwoniła do schroniska, że razem z koleżankami zebrała trochę darów dla nas, zwierząt. I że ktoś z jej rodziny te dary przywiezie. A przy okazji zgadało się, że ona sama pisze wiersze. Ona pisze, a taki mały bezogoniasty, jej wnuczek, który się zna na komputerze[2] przepisuje jej te wiersze. Potem ona je oprawia jak prawdziwe książki. I taką jedną książkę postanowiła nam ofiarować. Są w niej wiersze o zwierzętach, zwłaszcza o psach i kotach. Obiecała też, że jak trochę pozna nas tutaj w schronisku, to o niektórych psach też napisze wiersz! Nikt dotąd wierszy o nas nie pisał. Owszem, były artykuły w gazetach ze zdjęciami, o niektórych sami napisaliśmy scenariusze. No i ja na blogu piszę o mieszkańcach naszego schroniska… Ale żeby wiersze, to do tej pory jeszcze nie… Może być ciekawie!

Potem przyjechał ten jej krewny i przywiózł obiecane dary wraz z tomikiem wierszy. Takim, o:

           


A z tego zbiorku przepisałam jeden utwór. Fajny jest… O psie, który mieszkał z bezogoniastymi, ale uciekł. A może odszedł… Sama nie wiem… Sami osądźcie:

WSZĘDZIE PÓJDĘ ZA TOBĄ
Nie mogę mieć żalu
Że chcesz być wolny
Biegać po polu
Wśród kwiatów polnych

Zostawiłeś po sobie
Przed budą obrożę.
Może wrócisz za chwilę
Wołanie nic nie pomoże.

Masz prawo do wolności
Choć byłeś tej budy ozdobą
Nie zawsze była zgoda
Ale tęsknię za tobą.

Wiesz, tę łąkę
Bóg dla ciebie stworzył
Byś biegał po niej
Bez smyczy i obroży.



Druga bezogoniasta ma prawie tyle samo lat. Mieszkała sobie samotnie w niedużym domku na peryferiach. Jej córka natomiast żyła w malutkim mieszkanku w bloku na dużym osiedlu. I rozrastała się jej rodzina. A mamie bezogoniastej rozrastała się sfora psów. Same kundelki, jamnikowate jakieś takie. Pani dawała im jeść, ale poza tym raczej się nimi nie interesowała. No to psy robiły, co chciały. A chciały się przede wszystkim rozmnażać i po paru latach było już ich dziesięć. Biegały po obejściu i zawsze znalazły, albo zrobiły sobie, dziurę w ogrodzeniu i wyskakiwały na osiedle. A tam watahą ganiały inne psy, polowały na koty, straszyły małe bezogoniaste, do gryzienia się brały, o zbiorowym obszczekiwaniu nie wspominając.

W końcu sąsiedzi mieli dość, zaczęły się kłótnie, awantury, interweniowała raz i drugi miejska straż….

Niedawno córce udało się przekonać mamę i dokonały zamiany: starsza bezogoniasta poszła do bloku, a córka z rodziną – do domku i do rozwydrzonej gromady kundelków. I pewnego dnia przyszła po pomoc do schroniska. Nie chciała oddać, psów, nie! Mama by się zapłakała, zresztą, psy przecież miały dom. Chciała tylko, by ktoś pomógł jej opanować rozwydrzone zwierzaki.

Rozpoczęto od zbiorowej sterylizacji i kastracji – żeby nie mogły się dalej rozmnażać i uspokoiły się trochę. W tajemnicy przed starszą bezogoniastą, która o podobnym zabiegu wcześniej nawet nie chciała słyszeć. Taki operacja na dziesięciu psach kosztuje, a rodzina zamożna nie była, opłaty dokonało więc stowarzyszenie naszych bezogoniastych. Dostarczyło też nieco karmy, pouczyło, jak zdziczałe pieski przywoływać do porządku…

No i dziś sytuacja jest już opanowana. Kundelki przestały być postrachem osiedla, siedzą w obejściu, jakoś dogadują się między sobą. Zaczynają reagować na komendy…

A starsza bezogoniasta odwiedza je często, widzi, że krzywda im się nie dzieje i jest zadowolona.



A daleko od miasta, w zapadłej wsi, żyje sobie jeszcze inna wiekowa bezogoniasta. Ma pewnie tyle lat, ile ta pierwsza, pisząca wiersze… Też samotna. I niebogata. Miała sąsiadów, u których kątem pomieszkiwało stado kilkunastu półdzikich kotów. Zwykle dostawały coś do jedzenia i tylko czasem musiały same zadbać o siebie. Ale sąsiedzi wyprowadzili się, dom opustoszał, a sierściuchy zostały. I zaczęło im się źle dziać. Starsza bezogoniasta wzięła je więc pod swoje skrzydła. Ale wykarmić takie stadko nie jest łatwo, zwłaszcza jak się nie ma za dużo tego, co nie śmierdzi. Poszła więc po rozum do głowy i poinformowała o sytuacji schronisko.

Pomoc, oczywiście, dostała. Sama już się zbytnio z domu ruszać nie może, ale ma przyjaciela, trochę tylko młodszego. I ten bezogoniasty co miesiąc przyjeżdża do schroniska i dostaje karmę dla sierściuchów. Początkowo dużo tego było – teraz jest już mniej. Bo włączyły się do pomocy inne stowarzyszenia. I udało się dla części tych kotów znaleźć domy.

Tak że może tylko połowa została na starych śmieciach. I żyją, i biedy nie odczuwają. I dobrze im.

A starszej bezogoniastej pewnie mruczą na dobranoc…

Czasem się zastanawiam, czy ona może zasnąć, gdy siedem kotów zacznie chórem wyśpiewywać swoje mruczanki…



 kliknij obrazek aby powiększyć lub najlepiej otwórz w nowej karcie


 
[1] Mierząc psimi kategoriami. Bo w kategoriach bezogoniastych byłoby to ponad osiemdziesiąt!
[1] Tak jak ja, albo tylko trochę gorzej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz