Oczami Bezdomnego Psa

środa, 1 lutego 2017

Jeden wyjeżdża, trzech korzysta!

Taka sytuacja, jeden wyfrunął, to trzech skorzystało. Ale żeby nie było - nie wyfrunął wcale za Majką, ona tutaj swoich kudłatych łap nie maczała. Wyjechali go po prostu daleeeeeeko, daleeeeko, bo bliżej nikt się nie zdecydował adoptować chore cielątko... Trochę paradoks, bo cielątko dość starawe już, a zwykle cielaki są młode... Zacznijmy jednak od początku!

Otóż... na początku był chaos... Taaak, taaaaaak, wieeem, zapogolowałem się, napiszecie. A właśnie, że niebardzo, bo w życiu tego cielęcia naprawdę był chaos.


Tak, to Benio. Betowen znaczy. Jego życie przed schroniskiem było dość chaotyczne. Mieszkał niby w kojcu, ale był wypuszczany, żeby sobie pochodził po mieście i powyjadał ze śmietników. Taniej niż karmić przecież. Zresztą komu było to robić, skoro dwunożnego zabrali, co by sobie sam w kojcu posiedział, a dwunożna niebardzo miała głowę do całego psiego towarzystwa (bo było ich tam więcej). I tak sobie cielę chodziło i się pasło, gdzie chciało i gdzie mogło... Przykra sprawa... W końcu zajęli się tym tacy dwunożni, co mają za zadanie porządku strzec i psa odebrali... W dodatku nie jednego.

Psisko łaciate trafiło najpierw do przytuliska (a to akurat jest takie, gdzie przytulają naprawdę!), a później do nas, gdzie szybko się okazało, że ma więcej lat, niż sądzili nasi, a z czasem się wydało, że i do okazu zdrowia mu daleko... Co prawda zamieszkał w ogrzewanej miejscówce z własnym wybiegiem, ale... będę nudny... schronisko to nie dom.


W końcu się jakoś tak potoczyło, że o cielęciu dowiedzieli się tacy dwunożni, co mają całe serca cielęciowate! Ukochali sobie akurat bernardyny i postanowili Benia wyciągnąć od nas. Jeszcze się do zbiegło z pogorszeniem zdrowia, bo się wziął i nadmuchał psu żołądek... A to bardzo niebezpieczne! Nasi na szczęście zauważyli i w te pędy do psiowetów pognali! Tam doprowadzili łaciatego do ładu, ale zostawili na dni kilka, co zresztą dobrze się stało, bo się sytuacja powtórzyła... Jeszcze jak utoczyli z wielgachnego łapska krwi trochę, to się znów okazało, że wyniki są kiepskawe dość... Bardzośmy więc wdzięczni Fundacji Bernardyn, że postanowili naszego psiumpla wziąć pod własne skrzydła! ...i właśnie raptem kilka dni temu wyjechał! 

Nasi się bali, bo u nas to nie z każdym się psem dogadywał i strzegł swojej miejscówki... Ale tam ta dwunożna, co prowadzi ten dom dla potrzebujących zwierzów po prostu chwyciła za smycz, wprowadziła Benia na teren, odpięła i.....


...uśmiech na pysk, ślina na fafle i nie było już żadnych wątpliwości...

Teraz troskliwie się nim zajmą, będzie spać w najprawdziwszym domu i wychodzić na ogród, kiedy będzie tylko chciał... Na stare lata trafił do najlepszego miejsca... Oby jak najdłużej się nim nacieszył, chociaż w takich domach nigdy nie ma się dosyć życia i nie zna się pojęcia "nacieszyłem się, wystarczy"...

Jak wspomniałem w tytule - jeden wyjechał, ale trzech skorzystało! Troje znaczy. Bardzo proszę:


Kocyczek, kołdereczka, znów kocyczek i na nich trzy precelki. Znaczy jeden precelek, jedna bagieta i jeden bochenek. Oj potrzebowały miejsca w ciepełku... 

Ten u samej góry - precelek - to Dares. Jego domem kiedyś było to:


Powiecie, że nie widać tam domu? Bo stał jakieś 50 metrów dalej. Powiecie, że zdjęcie tak zrobione, że budy nie ma? ...bo jej nie było. Że się smycz zaplątała i krótka? ...nie zaplątała się. Taka była. Nie było więcej. Daresowi nie było dane się nawet położyć. Bo nie. Miał tam... tego no... miał się nie obudzić po prostu któregoś ranka.... Nie, misek też nie miał. Tak, to była pełna permedytacja zaraz obok domu, w którym mieszkali dwunożni i mieli wszystko - łóżko, pełne talerze, kołderki i dach nad głową.

Dares zamieszkał u nas i dał się poznać jako super psiumpel!


Swoje lata ma, ciągle ucho mu dokuczało też, stawy już starszawe takie... Ciepełko mu się zdecydowanie przyda, bo inaczej będzie gorzej... Zamieszkał więc tam, gdzie wcześniej Betowen, a że szkoda taką fajną miejscówkę dla jednego Daresa, bo i w towarzystwie zawsze raźniej, to mu dokolegowali Kirbi. Na zdjęciu powyżej, to ta włochata bagieta na dole.


Kirbi ma problemy ze stawami, dlatego też musi w ciepełku mieszkać. Tabletkowa z psiowetami co rusz jakieś nowe kuracje stosują, żeby jej było lepiej, ale te łapska to uparte takie! Bolą i przestać nie chcą! Ciepły dom pewnie by pomógł... Ale Kirbi się nie umie pokazać z tej kochanej strony, bo taka nieśmiała jest... Za to niech ją licho, całkiem urodziwa, prawda??

A ten bochen, co widać na zdjęciu wyżej, to Robik!


Robik kiedyś był smukły, młody i przystojny. Pozostało tylko... ....eee... niech będzie, że przyst...ojny jest... Smukły już nie, bo jak mieszkał z Musią, Lili i resztą, to po zszamaniu swojej karmy, kopytkował sobie beztrosko i na luzie zupełnie do sąsiedniej miski i najspokojniej w świecie wychrupywał wszystkie kulki! ...a Musia nic nie mówiła, bo Musia nieśmiała jest bardzo... No i tak co posiłek to jedna miseczka, potem druga, potem wylizanie trzeciej i dojedzenie wysypanych chrupek iii się z Robika zrobił bochenek na cienkich łapkach. Teraz go karmią specjalnie kulkami takimi, co to żołądek zapełniają, ale w psie niewiele z nich zostaje. Diestetyczne takie. Robik nie wie, że go oszukują, nie mówcie mu... On też zmienił budę na ten ciepły pokoik, bo cienkie girki trzeba ocieplać... a sami widzicie, że w precelek to on się nie zwinie, bambaryłek jeden...

Ech, u nas to cała kolejka jest do mieszkania "na ciepłym", tylko tego ciepłego brakuje... Dlatego jak nam cielę wyjechało DO DOMU (no dobra, do hotelu, ale domowego i na zawsze...), to się ucieszyliśmy z dwóch powodów - że pod troskliwym okiem, które ma mniej psów do ogarnięcia niż 300 z pewnością będzie mu lepiej, ale też że na tym skorzystają kolejne zwierzaki, które jeszcze muszą poczekać na te lepsze miejscówki.

Chociaż akurat nie wiem, czemu Robik, Dares czy Kirbi jeszcze czekają. Fakt, Kirbi musi zaufać... U Daresa musi być świadomość, że starość już się pałęta w pobliżu... U Robika akurat wystarczy mniej kulek sypać i być konsekwencyjnym! Jak mniej, to mniej, a nie że na sniadanie 15 kulek, a na drugie jeszcze 5, bo mało było, a potem jeszcze smakol, bo jak tu do obiadu wytrwać, a na obiad znów 15 kulek, ale na podwieczorek mała kanapeczka, skrawki z wędlinki, a potem już tylko dietetyczna kolacja i wyżerka przed snem...

Doczekają się przecież na pewno... Oby szybciej niż później!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz