Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 27 listopada 2011

Ha! Wygląda na to, że życie intelektualno-artystyczne psiego gatunku zaczyna się koncentrować w naszym schronisku! Aaaale jesteśmy dumni! I powiem nieskromnie, że słusznie!

No bo popatrzcie: przywróciliśmy światu pierwszą wersję mitologii, prastare psie mity (a to chyba jeszcze nie koniec, ale na razie cicho sza, żeby nie zapeszyć!). Powstały scenariusze telewizyjnego serialu z życia psów – i to nie jakieś wymyślone historie, tylko szczera prawda, są świadkowie! Na temat wielu ważkich problemów wypowiadamy się w wysmakowanej formie graficznej. A to jeszcze nie wszystko! Mamy w zanadrzu parę niespodzianek. I oto jedna z nich: pierwsza w historii psia powieść kryminalna! Ale może zacznę od początku.

Kiedy nasz schroniskowy Owczak był malutki, opowiadał mu jego tata, że słyszał od swojego ojca dziadka Owczaka, znaczy), że mówił mu jego ojciec (Owczaka pradziadek), że z kolei jego ojciec (Owczaka prapradziadek) od swojego ojca (czyli Owczaka praprapradziadka) dowiedział się, że jego ojciec (Owczaka prapra…oj!) znał pewnego doktora. Musiało to więc być naprawdę bardzo dawno temu. Ten doktor nazywał się Jan Nierobek i mieszkał w miasteczku zwanym Pudelkowo nad rzeką Marcową. Ten doktor nie był taką zwyczajną zjawą, bo umiał rozmawiać ze zwierzętami! Ale wymarł i dzisiaj już żaden bezogoniasty tego nie potrafi[1].

Ale kiedy żył, to miał w swoim domu mnóstwo zwierząt: psa, kota, świnię, papugę, małpę, kaczkę, mysz i jeszcze jakieś, nie pamiętam. Wszystkie inne zwierzęta z bliższych i dalszych okolic stawały na uszach, żeby także z nim zamieszkać, ale oczywiście, dom doktora był na to za ciasny. Lecz wokół tego domu rozpościerał się ogromny ogród. I doktor postanowił zbudować w nim taki specjalny ogród zoologiczny. Żeby przynajmniej części zwierząt, które pragnęły z nim zamieszkać, spełniły się te marzenia.

W krótkim więc czasie powstały tam, na początek: pensjonat dla królików, schronisko dla nierasowych psów, klub myszy i szczurów, gospoda dla borsuków, sala zebrań dla lisów i hotel dla wiewiórek. Każdy z tych domów, które były w zasadzie swego rodzaju klubami, miał swój regulamin zapewniający wszystkim mieszkańcom bezpieczeństwo i zwierzęta musiały go przestrzegać.. Co zresztą robiły chętnie i sumiennie. A doktor codziennie przebywał w jednym z tych domów i uczył ich lokatorów pisania i czytania. Po pewnym czasie mogły więc zwierzęta tworzyć własną literaturę. I robiły to. Psy, na przykład, które wieczorami lubiły sobie opowiadać różne historie, wydały wreszcie, z pomocą doktora, tom pod tytułem „Opowiadania ze Schroniska dla Psów Nierasowych”.[2]

Przygotowywano następną książkę, która niestety, z przyczyn finansowych, nie ukazała się, a zgromadzone do niej materiały rozproszyły się i przepadły. Za wyjątkiem jednej krótkiej powieści. Napisał ją pies imieniem Rion, tak dumny z tego, że jest zwierzęciem, że podpisał się pod swoim dziełem jako Animal Rion. Powieść ta przypadkiem wpadła w ręce bezogoniastemu, który był wydawcą lokalnej gazety. Zachwycił się nią, ale że nie miał praw autorskich do dzieła, bezczelnie przekształcił przydomek autora a jego imię napisał wspak i podpisał cały utwór, ni z gruszki ni z pietruszki: Criminal Noir. Drukowana w odcinkach powieść oczarowała czytelników i przyniosła całą lawinę podróbek, parafraz i naśladownictw – narodził się nowy gatunek, znany potem wśród bezogoniastych jako „czarny kryminał”.

Wycięte z gazety odcinki pierwodruku przechowywane były pieczołowicie w rodzinie Owczaka aż do dzisiaj. Owczak sam nie wiedział, o czym jest ta powieść, bo nie zna dialektu psów angielskich. Na szczęście mamy w schronisku minibriarda Rocky’ego, który z tym dialektem radzi sobie doskonale. Poproszony przez nas dokonał tłumaczenia, uwspółcześniając je nieco i opatrując z własnej inicjatywy mottem. Nie wyjaśnił, czemu właśnie takim, zasłaniając się wolnością tworzenia. Ale ponoć to motto bardzo tu pasuje. Pozostaje wierzyć.

No i oto przez najbliższe tygodnie będziecie mogli obcować z pierwszą na świecie powieścią kryminalną napisaną przez psa. Powieścią, która tak zainspirowała bezogoniastych literatów, że aż stworzyli nowy gatunek kryminałów.

Oczywiście, czyniąc sprawiedliwość autorowi, przywracamy tutaj jego prawdziwe nazwisko.

Miłej lektury!






[1] Chociaż niektórym prawie się udaje! Szkoda tylko, że tak ich strasznie mało!


[2] Tata Owczaka mówił, że wie od swojego… ojej, no, że wie od swoich przodków, że to wszystko zostało opisane w znanych książkach niejakiego Loftinga: „Ogród zoologiczny doktora Dolittle” i „Największa podróż doktora Dolittle”. Możecie więc sobie o tym poczytać dokładnie. Ale trudno dostać te książki.   



 
kliknij aby powiększyć


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz