Szczęście czy nieszczęście? Głupie pytanie – pewnie, że szczęście!...
Ale i
nieszczęście jakby trochę też…
No bo weźmy
takiego Puszka i Perełkę. Pisałam już o nich. W schronisku znalazły się parę
miesięcy temu. Bezogoniasta, która się nimi opiekowała, nie mogła już tego
robić. Spadła ze schodów, kiedy wypiła za dużo tego, od czego bezogoniaści
dostają krowich oczu. I odtąd nie wychodziła z domu. Psy też… No i trafiły do
schroniska. A to już leciwe psy: matka i jej synek.
O, to jest
Perełka
A to Puszek.
Jak żyły
razem, tak i u nas zamieszkały w jednym kojcu. I jakoś to było. Ale niedawno
zadzwonili do nas bezogoniaści, którzy chcieli adoptować jakąś niedużą,
spokojną suczkę. Usłyszeli o Perełce, takiej starszej mieszance pudla z czymś
tam i zainteresowali się. I przyszli całą rodziną – starsi państwo z wnuczką.
Może zresztą córką… I wzięli Perełkę. Była przerażona, kiedy wsadzali ją do
samochodu, ale pojechała.
Przywyknie.
Będzie miała dobrze. Szczęście, bo znalazł się dom dla starego psa. Wcale nie
pięknego!
Ale Puszek?
Nie może sobie miejsca znaleźć. Nagle został sam, bez kogoś, kogo znał całe
życie i z kim od zawsze był nierozłączny… Dostał zaraz nową lokatorkę do kojca,
ale…
Albo
Tyciuś i Mamut, dwa olbrzymy, które trafiły do nas prawie w jednym czasie! Gdy
się wchodzi do schroniska, zaraz po lewej stronie, stoi murowany budyneczek bez
przedniej ściany, która zastąpiono konstrukcją z siatki. Za nią znajdują się
dwa kojce, największe w schronisku. I w nich zamieszkali Tyciuś z Mamutem.
O
Tyciusiu, bernardynie czystej krwi, pisałam niedawno. Bezogoniaści
bezskutecznie szukali dla niego nowego domu.
No,
może nie tak bezskutecznie, bo w końcu się znalazł. W dalekim mieście żyją
sobie bezogoniaści, którzy mają już bernardyna-suczkę. I szukali samca.
Znaleźli. Zatelefonowali do nas, wywiedzieli się wszystkiego o Tyciusiu, a nasi
z kolei wysłali do nich starszą wolontariuszkę, by sprawdziła warunki, w jakich
ewentualnie przyjdzie mieszkać Tyciusiowi. Okazały się w porządku, tylko kojec
trzeba było powiększyć. Tamci bezogoniaści szybko się z tym uporali. To nie
znaczy, że Tyciusia czeka kojec – tamta bernardynka mieszka w domu – albo w
kojcu, jak jej się akurat podoba. Tyciuś też będzie miał taki wybór. Musi tylko
dogadać się z tą bernardynką.
No
i ci bezogoniaści przyjechali terenowym samochodem i zabrali Tyciusia. Łeb mu
wystawał z wielkiego bagażnika, kiedy odjeżdżał. W tamtym dalekim mieście
czekał już na nich trener, który miał ułatwić dwojgu wielkim psom pierwsze
spotkanie….
A
Mamut? To też bernardyn, tylko pomieszany z owczarkiem kaukaskim. Jeszcze
większy od Tyciusia.
Jakoś
przycichł. Co raz podchodzi do siatki dzielącej oba kojce i patrzy na pustą
budę Tyciusia. Na spacerach się ożywia, ale po powrocie znowu trochę traci
humor. Chyba nieprędko znajdzie tutaj drugiego takiego kumpla jak Tyciuś…
Na pewno nie
zastąpi mu go Bunny, sześcioletni mieszaniec. Sam ma problem – też jest
samotny. Pięć lat już siedzi w schronisku – i nic.
Łaził sobie
bezpańsko po ulicach, aż którejś nocy zwinęła go straż pożarna, przywiozła i
wsadziła do kojca interwencyjnego. I już został. Spokojny, stateczny,
pieszczoch… Z psami żyje w zgodzie, bezogoniastych kocha… Grzecznie chodzi na
smyczy i chyba już powoli traci nadzieję na własny dom…
No i tak już
jest. Jedne psy mają szczęście i idą na swoje, a inne o takim szczęściu marzą
tylko. Najczęściej długo marzą. Niekiedy…
…
A
teraz będzie opowieść wolontariusza. O Pafnucym i George’u.
Opowieści Wolontariuszy
aby powiększyć kliknij na obrazek lub najlepiej otwórz w nowej zakładce
jesteś fotowolontariuszem?? Bunny najfajniejszy. Gdybym była mega bogata gwiazda to bym przeznaczała na te psiaki prawie całe pieniądze, anie na sukienki i buty i łancuszki za 30 tys. albo więcej :))
OdpowiedzUsuńJa tam jestem zwykła schroniskowa suczka. To jeden nasz bezogoniasty robi fotki. Wychodzą mu, nie ma co szczekać!
OdpowiedzUsuńA że nie masz pieniędzy, to szkoda. Ja też nie mam! Ale ja to bym sobie zaraz kupiła puszorek za 7 tysięcy i smyczkę za 11-cie! Ech...