Dobry czas!
Poszedł Grey, husky. Pisałam o nim niedawno.
Siedział długo
w schronisku. Miał już trochę lat i uszkodzone oko, na które nie widział. Kto
takiego weźmie? A jednak znalazł się taki! Bardzo w porządku bezogoniasty. I
Grey pojechał na wieś, dość daleko. Będzie miał budę przy domu, duuuży teren do
biegania, niewielki staw. I żadnego łańcucha. Czego więcej husky może chcieć?
Poszedł też
Kali, sznaucer olbrzymi; czarny, roczniak, dwa miesiące w schronisku.
Starsi
bezogoniaści przyszli po psa: ona malutka, on też nie za wysoki, za to w pasie
pokaźny. Ledwo podeszli do Kalego, podał im łapę, więc już dłużej nie szukali.
Nasi próbowali ostrzegać i tłumaczyć: pies duży, młody, będzie próbował
dominować; musi być wybiegany – a ciągnąć na spacerze potrafi, oj, potrafi!
Więc należy się zastanowić, czy z takim psem sobie poradzą.
Bezogoniasta
zaszczebiotała, że tak, a jej mąż wypiął pierś i dodał, że na pewno! Mają duży
dom z piwnicą, a właściwie sutereną, zimą się ją ogrzewa. I tam Kali będzie
mieszkał. Terenu do biegania wokół domu dużo, pani nie pracuje, więc będzie
pracować nad psem.
No dobrze! Na
próbę zaproponowano więc, by bezogoniaści poszli z Kalim na spacer. Poszli. Jak
wyszli ze schroniska, zaczęli biec, bo to bezogoniasta prowadziła Kalego.
Bezogoniasty dogonił żonę, złapał, psa zatrzymał i odtąd to on trzymał smycz. I
dalej poszło bez kłopotów.
Nie zrazili
się – Kali to jest to, bierzemy! No i wzięli. Miejmy nadzieję, że wszystko
będzie w porządku. Czekamy na wieści.
Ale w parę dni
później – dym! (jak to mówią bezogoniaści). Najpierw jakaś niewielka pani
przywiozła psa, który włóczył się bezpańsko po ulicach. Amstaf z czymś tam,
straszna bestia z samego wyglądu, a ona go zapakowała do samochodu – obcego
psa! – i przywiozła! Jakby nigdy nic! Są odważne bezogoniaste!
Potem nasi
przywieźli z miasta jednego kundelka. Jeszcze dobrze nie wrócili – kolejne
zgłoszenie, z drugiego końca miasta. Chwila przerwy i znowu trzeba było jechać
– tym razem po dwa psy. Czterech nowych mieszkańców schroniska w cztery
godziny! A przez cały dzień nie trafił się żaden bezogoniasty chętny, by wziąć
któregoś z nas do swego domu. Całe szczęście, że pod wieczór zgłosiła się
właścicielka tego pierwszego, tego amstafa mieszanego. Zwiał jej. Po raz
kolejny. Ponoć on tak lubi! Ponarzekała i rozłączyła się.
Na drugi dzień
rano przyjechała po uciekiniera. Warczałam do naszych bezogoniastych, żeby jej
podpowiedzieli, niech sobie żółwia kupi – tego łatwiej upilnować. Ale chyba nie
zrozumieli.
A teraz będzie
komiks. Ostatni. Na razie. Nasze schroniskowe rysowniczki zbuntowały się.
Skończyły się im ołówki. Jeden się wyrysował, a drugi ktoś pożarł. No to
zaczęły narzekać, że tak się nie traktuje artystów, że żądają narzędzi do
pracy, a najlepiej kolorowych, bo mają dość tworzenia w czerni i bieli! I te
pretensje, oczywiście, do mnie…
No to będę
musiała zawędzić coś naszemu bezogoniastemu z biurka. Bo po dobroci nie da.
Najlepiej mazaki. Powoli, po jednym, nazbieram. Ale to może potrwać…
kliknij obrazek aby powiększyć lub najlepiej otwórz w nowej karcie
Bardzo się cieszę, że Grey i Kali znaleźli domy! :-) Pozdrawiam wszystkie schroniskowe psy, a jeszcze bardziej koty! :-)
OdpowiedzUsuń