Bezogoniaści, tym razem ci młodzi i bardzo młodzi, znów stanęli na wysokości zadania.
Skończyła się
akcja zbierania dla nas karmy, którą prowadziliśmy w szkołach. Nazywała się,
jak co roku, „Psu na budę”, ale tym razem miała formę konkursu. No i przedstawicieli
trzech szkół, które zgromadziły karmy najwięcej, nasi bezogoniaści zaprosili do
schroniska.
Niektórzy
przyszli trochę wcześniej i trafili na straszny młyn. Akurat odbywały się u nas
szczepienia zwierząt, a w dodatku zaczął przeciekać dach w jednej z wiat, więc
nasi mieli pełne ręce roboty. A inni byli na interwencjach, a jeszcze inni
robili fotki nowym psom i tymi gośćmi, którzy przyszli wcześniej nie miał się
kto zająć. Próbowałam ja, ale chyba nie zrozumieli moich intencji. Chodzili po
schronisku, a ja z nimi. Chciałam im pokazać trzecią wiatę, bo w pierwszej były
te szczepienia, a w drugiej – ten cieknący dach. No to zabiegłam im drogę,
szczeknęłam parę razy, żeby wskazać kierunek, a oni wtedy popatrzyli tak
nieufnie i boczkiem, boczkiem, szerokim łukiem, obeszli mnie i poszli gdzie
indziej. No to odpuściłam i wróciłam do biura.
Ale potem już
było jak należy: były podziękowania, wręczenie pamiątkowych statuetek i
dyplomów, dziennikarze z gazety zrobili zdjęcia i już na drugi dzień ukazał się
w prasie opis tego wydarzenia.
Jak ci goście
wychodzili, to wszystkie psy w schronisku zaczęły wyszczekiwać podziękowania.
Chyba zrozumieli, co szczekaliśmy, bo
się uśmiechali idąc do bramy.
Wszyscy tu w
schronisku – i my, i nasi bezogoniaści – byliśmy mile zaskoczeni, że tyle szkół
wzięło udział w naszej akcji. No bo żywność dla zwierząt schroniskowych
zbierano w dwudziestu dziewięciu szkołach! To jest coś! W porządku
bezogoniaści!
Ale to nie
koniec miłych wydarzeń. Pisałam już na blogu o bezogoniastym, który chciał
adoptować Harry’ego (to taki husky). Chodził do niego długo, zabierał na
spacery, poznał ze swoją bezogoniastą i w końcu wziął Harry’ego do domu. I
odprowadził parę dni potem, bo Harry skoczył na tę bezogoniastą i ugryzł ją…
Winy psa w tym nie było, ale…
Myśleliśmy, że
to koniec, ale okazało się, że nie. Minęło parę miesięcy i ten bezogoniasty
znów zaczął przychodzić do Harry’ego. Ta jego bezogoniasta też. Posiedzieli w
domu, pogadali, zastanowili się – i postanowili spróbować jeszcze raz. Bo nie
mieli spokoju, bo sumienie ich gryzło…
No i są w
schronisku dwa albo trzy razy w tygodniu. Bezogoniasta przestała się bać Harry’ego,
a on na nią nawet nie warknął, przeciwnie – cieszy się na jej widok i pokazuje
to, jak tylko umie. Będą się spotykać dodatkowo z treserem, pracować, a potem,
może za tydzień, może za dwa…
Trzymalibyśmy
za nich kciuki, ale psom to jakoś nie wychodzi, więc tylko popiskujemy zawsze,
gdy ich widzimy: oj, żeby się udało!...
I jeszcze
jedna miła niespodzianka. Też już trochę wiecie na ten temat. Tym razem chodzi
o młodą amstafkę, Drakę.
Ją z kolei
chciał adoptować inny młody bezogoniasty. I on przychodził do niej długi czas,
poznawał psa, zaprzyjaźniał się z nim, a jednocześnie przekonywał swoich
rodziców, by się zgodzili przyjąć ją do domu. No i zgodzili się. Tylko że gdy
Draka pojawiła się w mieszkaniu, cos się odmieniło. Matka tego bezogoniastego
wystraszyła się jej i to tak bardzo, że… No, krótko mówiąc, Draka jeszcze tego
samego dnia wróciła do schroniska.
I znowu minęło
kilka tygodni. Pewnego dnia patrzymy – młody bezogoniasty wraca! Jakoś
przekonał matkę. Chcą spróbować jeszcze raz. Tylko tym razem ta matka też
będzie przychodzić do schroniska i przyzwyczajać się do Draki. Jeszcze nie
zaraz, bo choruje, ale już wkrótce. No i jest szansa, że tym razem się uda. Tak
sobie myślę, że… Tfu, żeby nie zapeszyć, nic już więcej na ten temat nie
szczeknę.
Jeszcze tylko
komiks zamieszczę, śliczny jak nie wiem co! Tę bajkę narysowała suczka
podpisująca się pseudonimem Edyta Piosik. Miłego oglądania!
aby powiększyć kliknij na obrazek lub najlepiej otwórz w nowej zakładce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz