W sierpniu i teraz niedawno znów pomagali nam dobrzy bezogoniaści. To znaczy
odbyły się imprezy ze zbiórką pieniędzy na rzecz schroniska i bezdomnych
zwierząt. O tych sierpniowych dotąd nie pisałam, bo mnie na nie nie zabrali.
Ale na tej ostatniej byłam. Tak się darłam, że wreszcie przypomnieli sobie o
mnie i wzięli, żebym popatrzyła.
Pomyślałam,
że skoro będę pisać o tej imprezie, to i o dwóch wcześniejszych teraz opowiem,
choć znam je tylko ze słyszenia.
No więc było
tak.
Najpierw
zadzwonili do schroniska młodzi bezogoniaści, którzy wchodzą na takie deski z
kółkami i jeżdżą na nich. Chyba nie mają samochodów, albo co… W każdym razie
powiedzieli, że będą robić imprezę dla takich samych jak oni, że będzie dużo
muzyki, zabawy i że w czasie tej imprezy chcą robić zbiórkę tego, co nie
śmierdzi. Na schronisko!
Czemu nie!
Nasi bezogoniaści podziękowali, wzięli udział w przygotowaniach i impreza się
odbyła. Nazywała się tak jakoś dziwnie… Zaraz, niech sobie przypomnę… Aha!
SKATE SUMMER JAM
A potem była
kolejna impreza. Tym razem robiona przez tych, co jeżdżą w kółko na motorach i
nazywają się żużlowcy. Już parę razy nam pomagali. Tutaj
więc wiem, o co chodzi.
Szykował się
ważny mecz żużlowy i przed tym meczem, i w trakcie, nasi wolontariusze mieli
chodzić i zbierać pieniądze wśród kibiców. Żadnego psa na tę imprezę nie
zabrano, bo ponoć za wielu ludzi i za głośno! Też powód! Jak byśmy ludzi nie
widzieli i hałasów nie znali! Sami potrafimy wrzeszczeć tak, że każdy motor
zagłuszymy. No ale jak nie, to nie!
Nasi
bezogoniaści, pracownicy i wolontariusze, poszli na ten mecz i zbierali do
puszek.
Po
imprezach nasi bezogoniaści siedli sobie i policzyli to, co nie śmierdzi.
Trochę się tego nazbierało. Przyda się. Może kupi się za to drewno i węgiel, bo
to niby do zimy jeszcze daleko, ale już powoli myśleć o niej trzeba. Albo coś
innego potrzebnego…
A teraz tak:
wiecie już, że w naszym schronisku jest kilka psów, które i pisać, i czytać
umieją. Ale to wszystko stare psy, a co tu dużo gadać – pies nie trwa wiecznie.
Trzeba więc uczyć młodsze, żeby ta nasza psia wiedza nie zginęła. No to
próbujemy. Głównie szczeniaki, ale łatwo nie idzie. Młodego psa do nauki
zapędzić trudniej niż na drzewo! Podobno bezogoniaści ze swoimi młodymi mają
podobny problem. Wiem, co szczekam, bo niedawno był u nas taki bezogoniasty, co
na uniwersytecie pracuje. I skarżył się, że ci jego studenci do nauki to… ech!
No to wzięliśmy się na sposób. Z kilkoma suczkami, którym Wielki Dog dał talent
w łapach, stworzyliśmy trochę komiksów – więcej oglądania niż czytania. I to
dajemy naszym młodym. Za taką naukę biorą się chętniej. A że to dla młodych,
więc przerobiliśmy na komiksy stare psie baśnie. Przy okazji tradycję się
zachowuje. Ciekawe, nie powiem, są te opowieści pradziadów naszych.
Bezogoniastym tak się kiedyś spodobały, że…
Zresztą, sami
poczytajcie (czy raczej: pooglądajcie)! Zaczynamy publikować zbiór rysunkowych
bajek „Za siódmą budą, za dziewiątą wiatą…”
Aha, jeszcze
jedno! Te nasze schroniskowe suczki-plastyczki się zbuntowały i zaszczekały:
„Koniec z anonimowością! Chcemy naszych imion! Niech bezogoniaści wiedzą, kto
tworzy te rysunkowe dzieła sztuki!” Spytałam zjadliwie: „Naprawdę tego
chcecie?” A one popatrzyły na siebie, coś tam powarczały jedna do drugiej i
odpowiedziały w końcu: „Nooo, może nie prawdziwych imion. Ostatecznie artysta
musi być skromny! Wystarczą nasze pseudonimy! Bezogoniaści autorzy też tak
robią!”
Co prawda, to
prawda! Pan stróż nam opowiadał o tych pseudonimach, że to teraz takie modne
wśród bezogoniastych. Dobrze więc, niech będzie. Pierwszą baśń-komiks pt. „Psie
wędrowanie” rysowała sunia Gry… tfu, o mało nie zdradziłam prawdziwego imienia!
No to niech będzie, na przykład jakieś nazwisko bezogoniastej: Aleksandra
Kochan!
aby powiększyć kliknij na obrazek lub najlepiej otwórz w nowej zakładce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz