Oczami Bezdomnego Psa

środa, 22 kwietnia 2015

O zielonych albo żółtych, co świecą w ciemności i mruczeniu dla przyjemności

- Soońkaaa, ale z Ciebie się stróż zrobił! Szacun!

- Hę? A bo co?

- Ależ niiic, ale tak obszczekałaś tych kilku dwunożnych dzisiaj, że strach!

- Eeee, nic bym nie zrobiła przecież! Ćwiczę tylko, żeby nie być jak ty, taka ciepła klucha!

- Musisz wyhamować trochę. Bulba jak szczekała, to się nikt nie bał, bo to przecież ledwo od ziemi było odrośnięte. Ty to co innego!

- Oj doobra... postaram się opamiętać nieco... Tymczasem dzisiaj o sierściastych.

Psy można podzielić na brązowo- i niebieskookie. Koty też miewają niebieskie oczy (i wtedy to się chętni pchają drzwiami i oknami, żeby takiego adoptować!), jednak zwykle mają te gałki żółte albo zielone.

Iiiii takie zielone oczy maaaa Junia! Futro ma może nie jakieś szczególne, bo na szarym tle ma paski czarne, ale oczyska ma warte uwagi!


Uszyska takie ma do tyłu, bo jej się sesja nie podobała... Nie tylko sesja, całe schronisko jej się nie podoba. No cóż, może i luksusów nie ma... Junia przyjechała do nas już jakiś czas temu. Mieszkała ze stadem innych sierściuchów i jedną panią, ale niestety zdrowie opiekunki zaczęło szwankować i kocia zgraja zamieszkała w schronisku. Szkoda zwierzaków, ale co było robić... Junia do dzisiaj się z tym nie pogodziła i pewnie dlatego jest takim niewidzialnym sierściuchem... Nie spoufala się i nie biegnie od razu się przywitać, a na pewno marzy o ciepłych kolanach, leniwych wieczorach i porankach przy boku swojego człowieka... Tak, tak! Koty też o tym marzą!

Zieeelone oczy maa też Norta. Oj, ona futra zwyczajnego na pewno nie ma! Białe, szare, brązowe i w dodatku w paski.


Została zgarnięta z ulicy. Dosłownie! Została znaleziona na drodze, która się wije wokół miasta, siedziała tam sobie razem z koleżanką, Routą. O, tak wygląda Routa:


Ona jakie ma oczy?? Nie mam pojęcia! Na jednym zdjęciu zielone, na drugim żółte... Nieważne jakie ma, ważne, że obie kociolaski wiedzą doskonale, jakie przyjemności płyną ze znajomości z dwunożnymi! Musiały być domowe, bo i z toalety potrafią kulturalnie korzystać, i wiedzą, którym bokiem o którą łydkę się oprzeć, z jaką częstotliwością mruczeć, żeby pańciostwu się spało lepiej... Są przygotowane, jak po szkoleniach! Tylko nie mają gdzie ćwiczyć, dwunożnych chętnych na podpisanie umowy adopcyjnej brak.

Skoro dzisiaj o oczach... To nie można nie wspomnieć o jednym kocurze... Patrzcie...


Piwek ma oczy jak z leśnego mchu w pełnym słońcu, nos jak z gumki do ołówka. Jak namalowany! Dlaczego takie cudo jeszcze siedzi u nas? Ach... Bo taki kocur nad kocury jest nieśmiały... Piwek niby ciekawy jest świata, niby ciekawy ludzi, ale jednak brakuje mu tego CZEGOŚ. A może po prostu jest prawdziwym kocurem nad kocury i to reszta ma się starać, żeby Piwek czuł się dobrze?


Z trudem, ale to przyznam (bo ci, co mnie znają wiedzą, że na widok kota coś mi zaczyna bulgotać w gardle....). Gdybym była dwunożną laską, a nie psiolaską, gdybym zdecydowała się na adopcję sierściucha, to bym na pewno nie mogła przejść obojętnie obok Piwka! Jeszcze te poliki puchate! Ach!

Są dwunożni gotowi przychodzić do psów wycofanych regularnie, poznawać się, przekonywać do siebie, uczyć się ufać... Czekamy na dwunożnego, który będzie gotowy przychodzić tak do tego jedynego dla siebie sierściucha.

Potrzebują te pręgowane, białe, brązowe, łaciate, zielono- i żółtookie ludzi. Czasami nie są o tym przekonane... i taka rola jest dwunożnych, żeby im pokazać, jak fajna jest ta kocio-człowiecza przyjaźń.

Ważne też, żeby wolontariusze pamiętali, że kiedy zaczyna padać i spacery z psami są niemożliwe, albo kiedy już są zmęczeni, chcą odpocząć jakiś czas przed kolejną przechadzką albo przed odjazdem do domu, mogą przyjść do sierściuszkarni i umilić mruczkom (i sobie!) czas. Może taka Junia ucieknie. Może drugi, trzeci, ósmy raz też nie będzie miała ochoty na bliższe znajomości. Ale może podczas dziesiątej wizyty wreszcie zacznie machać łapkami na widok zabawki? Albo chociaż zacznie nieśmiało mruczeć...

Tak to jakoś jest z tymi futrzakami, że może i niezależne są, może szukają cichego kąta, gdzie nikt ich nie znajdzie... ale każdy z nich chce mieć też takie swoje ciepłe, bezpieczne miejsce, gdzie słychać też oddech dwunożnego kompana na całe życie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz