Oczami Bezdomnego Psa

środa, 30 marca 2016

Psieciak, a wiadomo, jaki wyrośnie, czyli o kompromisie!

Pisała niedawno Larsi o tarzaniu się w szczeniakach. TUTAJ pisała. Nasi wizyty porobili, powybierali najlepsze domy iii wiecie, że taka była wojna, a później wybór nie był taki trudny? A wręcz raz był całkiem prosty, bo wybrany dom, taki super psiekstra sam się rozmyślił! Inny zapomniał, że chciał mieć psa, a też prawie był faworkiem... znaczy tego... faworytem... znaczy był jeden z lepszych! No cóż, może i dobrze...

Ledwo się jedne rozeszły, a już przybyły kolejne! I potem kolejne... .........i kolejne...... i nasi myśleli, że będzie spokój w miarę, bo to zwykłe kundelki, ale nie. Ogłosili, że szukają pilnie domów i nie mogli się opędzić od dziwnych telefonów. Łącznie z takim, że ktoś miał psa, ale mu go samochód przejechał i to nie jego wina! Prawda, zdarza się taki wypadek nieszczęśliwy, ale to jest nieupilnowanie jednak, bo pies tak sam biegać nie może w miejscach, po których jeżdżą jeździdła. Ach, wspomniałem, że ten biedak miał dwa miesiące...? No to kto miał go wychować i upilnować...?

Nasi znów będą domy wybierać, znów będą jeździć, odwiedzać, rozmawiać, aż znajdą te najlepsze.

A co do tematu... Bo też często z psieciakami jest taki problem, że nie wiadomo, co z nich wyrośnie. Nie pomagają często tłumaczenia, że może lepiej wybrać dorosłego zwierza, wiadomo, jaki jest, bo widać... Nie, bo co psie dziecko to psie dziecko, więc psieciaki są poszukiwane! Bo przecież wiadomo, że starszy się nie nauczy... taaa... Czytaciele bloga wiedzą już, że to mit, prawda?

Mamy jedna dwa w jednym! Przecież młodziaki to niekoniecznie mają 2 miesiące, a potem pstryk i już mają półtora roku i są stare. Dziwne, ale jednak jest wiek pomiędzy! I dzisiaj o nich będzie.

Na początek Sawik. Larsi mnie tu szturcha...

- No bo napisz przecież, że jest cudny!

- Nie wypada, co ty, psem jestem...

- To mnie wypada! Sawik jest prześliczny!

- Już? ...już, nazachwycała się.

Oto Sawik:


Tu drugie zdjęcie, gdzie się tak nie pcha do aparatu:


Ja to bym rzekł, że on coś w posokowca musi mieć... Pytałem Gargi i potwierdza, że jakiś przodek mógł być posokowcowy, a to znaczy, że psieciak może mieć zapędy w przyklejaniu niuchacza do ziemi i szukania zwierzyny... Ale nie musi! Sawik ma czarny łeb, maziajowate łapy i przód, podpalany tył i białą końcówkę ogonka. Niech będzie, no jest ładny całkiem! Wiadomo też, że wyrośnie jeszcze tylko ciut i że roku jeszcze nie ma. Czyli będzie się uczył wzorowo! Tak samo trzeba go wszystkiego nauczyć jak dwumiesięczniaka, a jednak już na pewno umie więcej niż taki maluch. Kto pokaże Sawikowi cały świat...?

A teraz przed Wami Łorm!


Ten też całkiem fajny! I ma kropeczki! Niektórzy lubią kropeczki... A ten jeszcze ma takie wąsiska zgrabne i pewnie mu też broda urośnie... Łorm nie miał szczęścia do ludzi, albo wręcz nie miał szczęścia ich wogóle poznać. Zwyczajnie jest trzęsizadkiem... I chciałby, ale boi się, ale by jednak chciał, ale te obawy... ale by chciał... Bo tak podchodzi huśtająco - do przodu, do tyłu, ogonkiem merdnie i znów do przodu i do tyłu. Wszystkiego się uczy i nasi już na pewno nad nim pracują. Łorm też roku jeszcze nie ma, więc całe życie przed nim! Pozna, co to dobro, spacery, przyjaźń, pełna miseczka, własne posłanko i głaski codzienne... Przywyknie! Tylko dobry dom musi się znaleźć, który mu też pokaże, na czym to psie życie polega...

Łorm i Sawik są średnie. Czyli takie, jak ja. Jak takie są za duże, to może Dram się spodoba? Jest mniejszy o głowę i większy dużo nie będzie!


Umaszczony jest nietypowo, patrzajcie:


Prawda, że śmieszny?? Terierkowaty, więc posieszny na pewno! Ma dużo energii, więc jest taki do zabaw i biegania. To ciekawe, że czasami mały zwierz może przebiec 20 kilosów, a większy, też młody, przelezie 5 i już pada z nóg! Dram jest właśnie dla takich aktywnych, co to w miejscu nie usiedzą i chcą świat zwiedzać na własnych nogach! No i jest młodszy niż Łorm i Sawik, więc tym bardziej powinien być ktoś chętny. Się psieciak nauczy wszystkiego w mig i będzie super kompanem przez kilkanaście ładnych lat. Komu zapakować w szeleczki...?

Wiecie, jaka myśl jest najgorsza? Taka, że to są jeszcze psieciaki, a za chwilę, kiedy ich wiek przestanie się liczyć w miesiącach, już dwunożni inaczej będą się na nie patrzeć... Żeby nie było, jak z Xanderem, który spędził u nas psieciństwo, a teraz już jest dorosły... Lila i Łili też już mają półtora roku...

Dram, Gimer, Grisza, Łorm, Sawik, Wojcia, Czisana są kilkumiesięczne, ale już więcej można powiedzieć o ich wzroście i charakterze. Drogi Przyszły Adoptujący, jeśli jest dla Ciebie ważne, jaki duży będzie pies i jednocześnie ma być młody, nie mów do naszych "Jak możecie nie wiedzieć, co wyrośnie z tego sześciotygodniowego psa?? Podobno macie takie doświadczenie!", bo naprawdę dzięki temu doświadczeniu nasi nie chcą mówić, co wyrośnie z psa, tylko adoptuj kilkumiesięczniaka. Jest młody przecież, też będzie z Wami kilkanaście lat, też będzie Was kochał całe życie, też będzie super psim kumplem!

...nie pozwólcie, żeby wiek w schroniskowej metryce zmienił się z miesięcznego na roczny...

------------

Na koniec PeeS. Całkiem niedawno temu redaktorką bloga była Sonia. Miała wtedy tytuł najdłużej mieszkającego w schronisku psa. Całą dekadę siedziała! Po dziesięciu latach wypatrzyła ją wreszcie jej druga połowa. Po czarną czterołapkę przyjechała dwunożna w kolorze blond! Zryczęliśmy się wtedy wszyscy...

Sonia odkrywa świat, poznała kanapy, telewizory, nowe tereny, a ostatnio zrobiła się już całkiem nowoczesna! Nauczyła się robić selfi! (to takie coś, że się samemu sobie zdjęcie robi...)


(Sonia jest towarzyska, więc zrobiła sobie selfi ze swoją pańcią!)

Tyle na dziś!
Dżokej.

niedziela, 27 marca 2016

A uszy rosną, rosną, rooosnąąą...

Taki dzień jest dzisiaj, że uszy wyrastają niektórym naszym kolegom i koleżankom. Podobno wszystko się zaczęło już w zeszłym roku, ale mnie wtedy jeszcze nie było, to nie widziałam! Tymczasem już o północy zauważyłam, że Aro zaczął się zmieniać..... I patrzcie tylko...


Przecież myślałam, że padnę! Dżokej powiedział, że to tak co roku jest, że te uszy wyrastają. Trwa to przez cały dzień, a potem znów wyrastają te zwykłe.

Jaki Belmuś był zdziwiony! Poszłam do niego z lusterkiem i aż głowę przekrzywiał!


Belmuś jest w sile wieku. Nasi ocenili, że lat ma 6, a to znaczy, że w połowie życia nawet może nie jest! Energii ma sporo i wszystko go interesuje, ale nic dziwnego, bo większość czasu spędza jednak w schroniskowym kojcu... Wychodzi na spacery z wolontariuszami, kiedy tylko może, jak każdy, ale dla takiego psa to za mało. Idealnie by było, gdyby chociaż raz dziennie miał taki porządny spacer z zabawami i nauką (bo Belmuś jest owczarkowaty, więc na pewno inteligencja w nim drzemie niemała!). Potrzebuje dobrego kumpla, który mu pokaże cały świat!

Niezłe uszy wyrosły też Zośce, ale jej to akurat nie pierwszy raz, to się nie dziwiła.


Zośka jest w wieku Belmusia i jest idealna pod każdym względem! Uwielbia dwunożnych, każdy może ją miziać, głaskać, drapać, po plecach, za uszami, po brzuchu, wszystko jedno, byle był kontakt... Zośka bez ludzi gaśnie. Jakiś czas temu o mały włos nie zgasła na dobre... Żołądek jej się skręcił. To było straszne i właściwie cud, że udało się ją uratować! Jak żołądek zrobi w brzuchu pętelkę, to potem jest bardzo mało czasu, żeby się dostać do psioweta, który jako jedyny może pomóc. To nie są żarty! Nasi w porę zauważyli, że z Zosią dzieje się coś nie tak. Brzuch się zrobił jak balon, w oczach przerażenie... Powieźli, ile było sił w kółkach i zaraz psioweci zaczęli działać. Zośka musi teraz uważać na szaleństwa, po obiedzie musi mieć odpoczynek na trawienie, dopiero potem może na spacery wychodzić. Ponoć jak się raz skręci, to potem się może powtórzyć... Ale nie musi! Wystarczy przestrzegać kilku nietrudnych zasad! Przyjaźń Zośki wynagrodzi wszelkie niedogodności!

I wiecie co? Na kociarnię polazłam iii tam też porosły! Amarena ma różowe:


Amarenka jest domową kotką, która znalazła się jakoś na zewnątrz i nie umiała znaleźć drogi do domu... Albo nikt jej nie chciał wpuścić... W każdym razie kociolaska z niej całkiem przyjazna, uwielbia ludzi i wszelkie ciepełko. Mogłaby mieszkać w takim domu, co sierściuch może z niego wychodzić na przechadzki, ale najważniejsze, żeby zawsze mogła się dostać do środka! ...czyli nie tak, jak teraz było...

Łapcia ma za to uszy niebieskie:


Łapcia trafiła do nas po wypadku. Chyba, bo gadać nie chciała ze mną, tylko się patrzyła wielkimi, żółtymi ślipiami. Ja tam wiem, że łapę miała złamaną i tego się nie wyprze! No i siedzi u nas teraz i zdrowieje. Znaczy łapę zrasta. Z dwunożnymi też mało gada, ale przyjazna jest, tylko musi się przekonać. Będzie z niej fajna sierściucha, tylko lepiej dla niej, żeby zrobiła się bardziej przymilasta, bo z takim leżąco-milczącym podejściem to nie przekona do siebie dwunożnych...

Na koniec Jarek. Bo jemu to uszy wyrooosłyyyy, że nie wiem, czy na pewno mu się zmienią z powrotem na jego własne...


Jarek szedł wiele dni. Od domu do domu. Wszędzie go przepędzali, bo zwierz niemały, kudłaty taki, czarny w dodatku prawie cały, to prawie na pewno jest zły! W końcu jak przyszedł pod kolejne drzwi to już bez sił całkiem uwalił się na wycieraczce i ruszyć się nie miał zamiaru. Stwierdził, że jak go będą chcieli wyrzucić, to razem z wycieraczką! Ci dwunożni na szczęście pomyśleli, że nie psa wina, że się błąka i zadzwonili po naszych. Nasi zgarnęli owczara i tak się u nas znalazł. Trzeba przyznać, że do piękności mu trochę brakuje... Skóra potrzebuje jakichś mazideł i szamponów, a niedługo Jarek będzie musiał podjechać do psiowetów na badania, bo z jego układem wydalniczym też coś nie halo... Nie jest za to ani trochę wredny! Lubi dwunożnych, bo dwunożni to głaski, a kto by głasków nie lubił?? No właśnie!

Czy one dzisiaj uszate, czy nie, na dom czekają codziennie tak samo. Czy uszy czarne, czy różowe, czy kłapciate, czy sterczące, tak samo nasłuchują, czy przez furtkę schroniska wszedł właśnie ich przyszły opiekun... 

Wesołych Świąt! Pamiętajcie, że kiedy czujecie się zbyt pełni - my, czworonogi, pomożemy Wam się trochę rozruszać! ...tylko godzinowo jest trochę inaczej niż zwykle, bo zapraszamy tylko do tej godziny, co duża wskazówka jest na 12, a mała na 3... 

Do zobaczyska!
Larsi.


środa, 23 marca 2016

Tarzajmy się w szczeniaczkach! Niech te stare tylko patrzą...

Tu Larsi. Larsi, bo Dżokej to takie ciepłe kluchy (wbrew temu, co się o nim mówi), że by tego nie napisał jak ja. Ja napiszę. Bo ja się nie boję. Niech mi ktoś podskoczy i spróbuje się kłócić, to obszczekam tak, że się pół schroniska zleci.

Nie raz i nie dwa pisane było tutaj o tym, że jak przywiozą jorka, szicu czy młodego labcia, to tylko się je ogłasza i odlicza TRZY-DWA-JEDEN i już jest pierwszy telefon. Był szał, jak czarny mops zawitał! A razu pewnego był wypadek niedaleko miasta... Z tego wypadku cało i wogóle żywo wyszedł tylko szicu i następnego dnia już był odbierany przez bliskich ludzi tych, którzy wywędrowali tam, wysoko... Atmosfera w biurze była taka, że nożem kroić. I wiecie, że wtedy też dzwoniły telefony, że był taki wypadek i czy jest to szicu w schronisku, bo oni by wzięli...?

Kilka dni temu ktoś przywiózł cały karton mięciutkich, oklapłouchych, czarnonosych, uroczych piesełków. Urocze tak, że nawet my merdaliśmy ogonami! Na stan przyjęte, wpisane do systemu, karty założone, wrzucone na fejsa... TRZY-DWA-JEDEN...
- Dzień Dobry, taka ładna Stokrotka jest...
- Witam, Stokrotkę można?
- Stokrotka wolna?
- Takie ładne są, ja mam dzieci, Stokrotkę byśmy wzięli!
- ...Sto...

Prócz Stokrotki jest jeszcze Bazia, Narcyz, Flower i Krokus. Tutaj jest cała banda:



Haaalooo, tu jestem! Tu piszę dalej! Oderwijcie już wzrok!

...no.

Stokrotka ma największe wzięcie, bo przecież to na pewno biszkoptowy labek! Nieważne, że ojciec,  i matka są tajemnicą nie do odkrycia, nieważne, że każdy pies inny, więc tym bardziej nie wiadomo, co wyrośnie. Stokrotka i koniec. Stokrotkę dla każdego. Pozostałe maluchy też budzą zachwyt, a jakże!

...czasem wchodzimy na fejsa. Wiecie, że mamy profil i patrzymy, kto nas lubi... Patrzymy też, kto co napisał. I pod wpisem o szczeniakach komentarz, że ktoś chciałby przyjść, potulić, na spacer wziąć, bo takie słodkie!

...aż ogony nam przestały merdać...... To te ledwo odrosłe od ziemi maluchy, jeszcze bez odporności ludzie chcą tulić i z nimi spacerować po lesie, gdzie chodzą całe tabuny psów, a my wszyscy, którzy czekamy na domy i czekamy na te głaski, na uwagę i na tulenie, mamy sobie czekać dalej???

Oczywiście, że to nasza wina. Za szybko dorośliśmy. Po co wogóle było nam dorastać? Po co wydłużały się łapy, po co sierść robiła się bardziej szorstka, po co oczy robiły się bardziej bystre, po co uczyliśmy się ładnie jeść, na smyczy chodzić, po co nam ta idealna równowaga podczas biegania, po co umiejętność niegryzienia wszystkiego, niesikania gdzie popadnie... po co...

To ze szczeniakami ludzie chcą się tulić, szczeniaki są słodkie, szczeniaki wywołują lawinę komentarzy, udostępnień i wpisów "kocham!", "och, zobacz, Franka/Stefka/Antoni, jaki cudowny!"...

Ares mi powiedział, że naszym trzeba podsunąć, żeby zbudowali taką zagródkę, gdzie każdy mógłby wejść i pomiziać się z maluchami. Jak maluch ma z pół roku, to wtedy do adopcji! Wcześniej niech przyciąga ludzi, skoro my, starzy, nie potrafimy. My się będziemy patrzeć tęsknie i będziemy przełykać ślinę przez tę kulkę, która będzie w gardle nam rosła...

Wcale nie jesteśmy zazdrośni! Wcale! Życzymy tym maluchom domów jak najlepszych!

...ale tego samego życzymy też Frogowi...



...Dadkowi...



...Delfinie...



...Dirze...



...i dwustupięćdziesięciu innym czworonogom, które mieszkają na wiatach i czekają na swoją kolej... Są niewidzialne, nie przyciągają tak, jak te czarnonose, nieporadne, które tak łudząco przypominają coś znanego. A przynajmniej jedna przypomina...

Jaka jest pewność, że szczeniorki wyrosną duże? Jaka, że małe? Jaka jest pewność, że faktycznie będą labradorami, że będą cierpliwe, że będą kochać wszystko i wszystkich? Po cześci żadna, po części będzie to zależeć od tego, na jakich dwunożnych trafią, bo takiego lejka trzeba wychować, a to proste nie jest czasami.

Nie lepiej przejść się po wiatach? Zośka już na zawsze zostanie owczarkiem, Moris większy nie urośnie, Nerfce nie znudzą się patyki, Boryska będzie można strzyc, jak się będzie marzyło, a za to Ferdona przeciwnie - zostanie krótkowłosy. No i ja nie zmaleję i nie znikną mi kropeczki, która jedna taka nasza kropkolubna liczy mi dokładnie, kiedy tylko przyjedzie...

...czy Ares, który ledwo do nas wrócił, tak było z nim źle, nie zasługuje na tyle udostępnień? Czy Aro, któremu wróciła radość życia po jakiejś traumie, o której nie chce opowiadać, nie zasługuje na tyle komentarzy wsparcia? Czy Magus, Łatek i Gogol, którym coraz bardziej dokucza starość, nie mogliby poczytać "trzymamy za Was kciuki, chłopaki!"...?

...czytamy to wszystko i gadać nam się nie chce nawet... Mało kto o nas wspomni w tej lawinie podszczeniakowych komentarzy... Dziękujemy tym osobom z całych serc naszych i merdamy do Was ogonami. Wasze odpowiedzi może giną, ale my je widzimy...

...przychodzą odwiedzający z dziećmi czasami. Pewnie, że są tacy, którzy biorą nas na spacery i za to jesteśmy tak wdzięczni, jak nie wiem co! Ale przychodzą też tacy, którzy tylko popatrzeć przyjdą... Pokazać nas w kojcach. Pokazać, jak szczekamy, jak wyciągamy łapy, jak patrzymy z nadzieją tak, że oczy nam mało nie wypadną... Zachwycać się nie ma czym, same wyrosłe psy, które mają kamień na zębach, którym pazury rosną, wodę rozchlapują tak brzydko, kiedy piją... "Chodźmy popatrzeć na młode pieski! Są takie pocieszne, mają takie niezgrabne łapki i śmiesznie rozchlapują wodę! Jak to nie możemy wejść?? I co z tego, że byliśmy u starych?? ...no masz, niepotrzebnie u nich byliśmy!"

I wiecie, magia... Bo tyle wiadomości i rozmów zaczyna się od "chcemy dać dobry dom / od jakiegoś czasu rozglądamy się za pieskiem / mamy świetne warunki, jesteśmy gotowi", a później wszystko znika, jak nasze kulki z misek. Przecież pies jest jeden, a domów ze dwadzieścia. Ze dziewiętnaście pozostaje wolnych i NIBY nadal chętnych na przyjęcie psa! ...tylko tak jakoś nikt więcej nie odpisuje... Czasami ktoś jeszcze przyjdzie do nas, rozejrzy się... Może tylko tak, żeby nie gadać, że też chciał tylko szczeniaka, ale może nie...

...jakoś przetrwamy te dni. Jakoś będziemy się trzymać. Popatrzymy na te tłumy, posłuchamy wiecznie dzwoniącego telefonu, poczytamy komentarze i będziemy udawać, że to o nas tak piszą, że to nami się zachwycają, nas chcą wziąć do domu. Poudajemy, że to dla nas są wizyty, pomarzymy...

...i tylko ta kulka w gardle nie pozwoli nam swobodnie przełykać....

niedziela, 20 marca 2016

Gracja i wdzięk!

Jak ktoś jest pełen gracji i wdzięku, to już nic nie poradzi na to. Jakby się nie ustawił do zdjęcia, to każdy, kto spojrzy zaraz pomyśli "łał, ale gracja i wdzięk!".

Kilka dni temu pisałem o Felku, takim dużym, łaciatym z niebem w oczach. Pisałem, że przyjechał z koleżanką do nas, z Zonią. Wtedy nijak nie pasowała do tematu, ale przecież nie byłbym redaktorem, gdybym nie wiedział, jaki temat był dla niej idealny!

Patrzcie tylko:


Co za chodzenie nakrzyżne, takie jak dwunożne modelaski uprawiają też! Takie, że lewa łapa idzie przed prawą i prawa przed lewą! I język wystawiony! Może ją wypatrzy jakiś producent smaczków i weźmie do reklamy??? Zonia jest przy tym skromna, bo jak się ją komplementuje to jest tylko...


 "oj, coś ty, no przestań..."

Zonia jest idealna. Nie dość, że pełna gracji, uroku i wdzięku, to jeszcze grzeczna, wesoła, przytulaśna i tak dalej... Psiolaska-ideał! Jej właściciel odszedł tam, skąd się nie wraca... Szkoda, że Zonia musiała trafić do nas, nie znalazł się nikt, kto by przygarnął ją i Felka. Znajdą się Dobrzy Ludzie, którzy dadzą i jej, i jemu najlepszy dom...

Z jaką elegancją potrafi leżeć Grozikus!


O nim już było nie raz, ale do tego tematu pasuje idealnie! Grozikus jest psem dla każdego. Nieduży, uwielbiający ludzi... to mało napisane, on KOCHA dwunożnych! Poradzi sobie z nim zarówno starszy, jak i młodszy, bo to ugodowy zwierz jest i grzeczny też. W jego oczach coraz częściej widać smutek, ale kiedy na horyzoncie jakiś człowiek się pojawi, to żebyście widzieli te iskierki! ...potem znów Grozikus się zawiesza patrząc w okno... Może dziś, może jutro pójdzie do domu...?

Dużo wdzięku ma też Fili!



Widzicie? Łapeczki razem, głowa w bok letko, tak pozująco Fili to zdjęć podszedł. Fili jest malutki i poszedłby do domu nie raz i nie dwa! ...gdyby nie pokazywał stanu uzębienia... Nie, że się każdy kamienia zląkł czy coś, ale to szczerzenie to mało przyjazne było... Ustalmy - Fili jest naprawdę w porządku! Tylko on się przekonać musi... Nowi mogą go głaskać, kiedy on się dopomina. Kiedy jest śpiący - lepiej nie ruszać. Do przytulania - nie-e... Do noszenia na rękach - średnio... Chyba, że jesteś naszą fotopsiografką, ona może z Filim wszystko! Przemyca go też czasami do biura, więc bywa, że biurownikom "się wydaje", że kątem oka widzieli ledwo odrosłego Filiego przemykającego korytarzem... ale pytają tylko "Kaaasiaaa, jest tutaj Fili??". A ta nasza odkrzykuje, że skąd, że nie ma! I niby reszta powinna być spokojniejsza, ale jednak nie jest, bo niby widzieli, a jednak nie... Filiego trzeba po prostu wziąć do domu i dać mu trochę czasu. Będzie kochanym, skaczącym w kółko z radości Filusiem!

...kiedy tak przechadzałem się po wiatach w poszukiwaniu natchnienia do tematu o gracji, wdzięku, elegancji i uroku... zobaczyłem to...


...te wystające girki to Miśka. Agri wiedział, że bardziej reprezentacyjna jest psiotwarz. Widocznie Misia bardziej ceni sobie inne części ciała. Albo chciała tak jak laski dwunożne - pokazać nogi! ...chociaż rozumiem, że do lata daleko, ale mogła je chociaż ogolić...

Misia jest całkiem spoko.


W odróżnieniu od jej właścicieli, którzy chcieli ją uśpić, bo nie mieli jak jej leczyć po wypadku... Nasi ją zaraz przejęli, wyleczyli i teraz Misia szuka nowego domu. Już ponad rok u nas mieszka... Jest owczarką i to właściwie powinno wystarczyć za cały opis! Będzie super kumpelką, wysłucha, dotrzyma towarzystwa, ogrzeje, pomoże w zjadaniu śniadań, obiadów, kolacji i międzyposiłkowych przekąsek... Na spacerach będzie niezmordowanym kompanem! Tylko szansę jej daj...

Czy urok się ze zwierzaka wylewa, czy nie, każdy z nas go ma. Trzeba go tylko znaleźć i wydobyć... Potrafią to dwunożni. Wystarczy, że powiedzą "będziesz mój" i zaraz w czterołapa wchodzi nadzieja, zaraz łapeczki robią się lżejsze, zaraz włos się bardziej błyszczy, a oko radośnieje! 

...a wiecie, jak pięknie wygląda zwierz, kiedy wreszcie uwierzy, że dla kogoś jest najprzeuroczy na świecie...? 

środa, 16 marca 2016

Nie oceniaj psa po... imieniu

Taka zabawna sytuacja się zdarzyła ostatnio, że aż napiszę i przy okazji o innych. Znaczy mi się to nie przytrafiło, ale jeden z naszych wolontariuszy ostatnio w biurze opowiadał i merdaliśmy ogonami ze śmiechu!

Zacznę od tego, że imię wymyślić czasem jest łatwo, ale najcześciej jednak jest to trudne... W miesiącu przyjeżdża do schroniska ze sześćdziesiąt psów i może kotów tyle nie, ale też sporo. Wymyślić dla każdego oryginalne imię, jeszcze żeby nie powtarzało się zarówno między psami jak i sierściuchami i między sobą też nie... I żeby nie było takiego samego też wcześniej, bo potem bywa, że ciężko zgadnąć, o którym zwierzu mowa... To naprawdę niełatwe! Czytałem na fejsie, czasem dwunożni tam piszą, że głupie imię ma ten czy tamten... Zapraszamy! Niech siędą w kąciku i niech nadają imiona a my będziemy tylko mówić "BYŁO" albo "eeee, BRZYDKIE". Czasami naprawdę głowy parują...

Ja, Dżokej, mam takie imię, bo byłem znaleziony blisko stadniny koni. Ładne mam imię, czemu nie. Poza tym mam sylwetkę konia... z kłapciatymi uszami może, bez grzywy i długich włosów na ogonie, ale poza tym gracja prawdziwie kopytna!

Cóż to była za historia, która podsunęła pomysł na wpis?

Pewnego dnia pewien wolontariusz stanął przed tablicą i myślał, którego tu zwierzaka wyprowadzić. Na tablicy są imiona i daty ostatnich spacerów z podziałem na wiaty, żeby każdy wiedział, gdzie mniej więcej szukać psa i którego brać. Wiadomo, że pierszeństwo mają te, które były najdawniej.

Wolontariusz wypatrzył, że dawno nie był Szeryf. Imię takie... Przed wyruszeniem na wiaty poszukał więc linki długiej, co by Szeryf porządnie się wybiegał, bo wiadomo, że im pies większy, tym mniej kroków robi, więc czasem większy dystans przejść musi, a na lince to wygodniej. Poszedł dwunożny na wiaty. Przeszedł się raz. Potem drugi raz... Nie ma żadnego Szeryfa! Znaczy nic, co by przypominało Szeryfa... Zaczął więc dwunożny uważnie czytać kartki na kojcach. W końcu jest!! Napisane, że Szeryf, no to pokaż się...  Wolontariusz rosły jest. Wysoki znaczy. Tak wysoki, że ledwo dojrzał to czarne, co tam do połowy łydki mu sięgało... O, bardzo proszę, oto Szeryf:


To czarne, na czym się opiera, to nogi innego wolontariusze. Widzicie więc, że łapeczki to ma chude, ciałko też niezbyt rozrosłe na boki. Czemu Szeryf? Pojęcia nie mam! Może przez te wystające dolne ząbki tak groźniej wyglądał? Groźny jednak nie jest, całkiem pocieszy z niego zwierz. Na kolana się zmieści, a jak kto nie wierzy, to się wepcha i udowodni, że jednak. Na spacerach grzeczny, głaskać się lubi, za smaczkami przepada... Same zalety! Już dłuższy czas w schronisku mieszka, przybył po ostatnich wakacjach. Coś go właściciel znaleźć nie może...

Mam też przykład odwrotny. Nie wiem, czy ktoś się naciął, ale mógłby. Wystarczy przeczytać na tablicy, że na spacer czeka Felek. Feluś. Felunio. Bierze się szeleczki, szuka się małego Felka, a tu czeka...


Felinio! Feluch! Felcisko! Przyznać mu trzeba, urodę ma jak mało kto... Białe plamy na rudej sierści, postawa dumnie wyprostowana, bujna kita na końcu pleców... ale te oczy, to już jakby mu dwa kawałki nieba wsadzili w oczodoły! Psiolaski wzdychają za nim... Aż dziwne, że kolejki się pod jego kojcem nie ustawiają! Większość życia spędził w kojcu przy domu swojego właściciela, ale właściciel odszedł tam, skąd się nie wraca... więc Felek przyjechał do nas. Nie sam, bo z przyjaciółką, do której jest bardzo przywiązany. Cóż, idealny wspólny dom byłby, ale sami wiecie... Na koniec ostatnie zdjęcie, do podziwiania, a co! Może więcej osób odwiedzi dzięki temu?


O Zoni następnym razem napiszę, bo dzisiaj to nie temat dla niej. Teraz będzie o Ciapku. Ktoś może pomyśleć, że Ciapek w ciapki jest. HA! Nic bardziej mylnego! Może Ciapek był ciapowaty, dlatego takie imię dostał... Mowa o nim:


Tak wyglądał, jak do nas przyjechał. Żal patrzeć, prawda? Już chyba nawet niedawno o nim było, jak była ta afera z wywózką do innego schroniska... Na szczęście się okazało, że Ciapek i cała reszta zostają! Ciapek walczy z chorobą skóry, a jeszcze wycięcie guza jest przed nim. Od tego pierwszego zdjęcia minęło trochę. I właściwie to jak go widziałem jakiś czas temu, to jeszcze tak wyglądał... Niedawno nasza fotopsiografka porobiła kilka nowych zdjęć i aż paszczę rozdziawiłem! Myślałem, że to jakiś nowy pies, ale ona się tylko na mnie spojrzała i powiedziała, żebym się tak nie dziwił, bo to Ciapek! O, patrzcie, nie do poznania:


Prawda, że wypiękniał?? Teraz ma o wiele większe szanse, chociaż ze względu na zdrowie i tak nie ma chętnych... A może ze względu na coś innego? Nie mam pojęcia! Ciapek jest bardzo fajny, a jak zamieszka w normalnym domu, to dopiero prędko dojdzie do siebie i wypięknieje!

Wszystkim, którzy mają za zadanie wymyślać kilkadziesiąt różnych imion w miesiącu życzę, aby zawsze mieli jakąś podpowiedź oryginalną, co pomoże w wymyśleniu. Na przykład sunia znaleziona na Modrzejewskiej dostała na imię Helcia (ponoć się to jakoś wiąże...), Lotnik był znaleziony na Lotniczej, Paryż był znaleziony na Francuskiej (chociaż co ma wspólnego Paryż z Francją... Kiedyś pies tam znaleziony dostał na imię Francuz, to akurat rozumiem).

Tak naprawdę jednak nie patrzcie na te imiona i zaglądajcie zwierzakom w serca. Poza tym - kiedyś ktoś ładnie napisał - odpowiem na każde imię... tylko zawołaj...

niedziela, 13 marca 2016

Nasi się szkolili! ...to ja Was też trochę, a co!

Nasi się spotkali wczoraj w szerszym gronie własnym, żeby sobie poprzypominać co nie co o interweniowaniu. Ważne takie przypominanie jest, bo jest tak dużo tych wszystkich spraw, sprawek i spraweczek, które trzeba pamiętać i na które trzeba zwracać uwagę, że strach... Ja nie wiem, jak oni się w tym połapują, ale najważniejsze, że im się nie miesza! Poza tym ostatnio naszych jest więcej, niż wcześniej, więc niektórzy prócz nauki w praktyce, mogli też się podowiadywać tak z teorii na spokojnie, nie tylko kiedy wisi nad nimi zdenerwowany właściciel i trudno się skupić... Do tego doświadczenie potrzebne.

Ja się też z Wami podzielę, a co! Żebyście też wiedzieli, co jest niedobre bardzo, a co tylko trochę. Żebyście, Czytaciele drodzy, też nie odwracali się, jak coś widzicie takiego, bo psie życie nie ma tak wyglądać... Nie będę tutaj się rozwodziła na temat przeróżnych zasad działania i tak dalej, bo na to, to nasi zapraszają na żywo! Znaczy, stan się jednym z naszych i naprawiaj z nimi świat! Nasz świat...

Lecimy, bo nocka nie trwa wiecznie, a zdjęć mam ohohohohoooo. Wszystkie pochodzą z interwencji naszych. Niektóre są już "stare", ale niektóre całkiem świeże... To oczywiście nie wszystkie...


Ktoś próbował zrobić budę, ale coś nie poszło... Pies, który przy niej mieszkał był od niej dwa razy większy, łańcuch też nie sięgał, chyba że psisko miałoby tylko tylne łapy grzać... 


Biszkopt nawet nie może się wygodnie rozłożyć, bo resztka łańcucha na to nie pozwala... Ale słoma jest, to mu nie było w zadek zimno... Co z tego, skoro nie mógł nawet głowy położyć...

To, na czym łańcuch jest, to szyja. Się wytarło... Psiak był podrostkiem, pewnie nie miał luzowanego tego łańcucha nawet... W zimie taki łańcuch zamarza, w lecie się nagrzewa... 


 Pyszny posiłek... Chleb z kukurydzą jest na pewno pożywny... A w tym dokumencie, co został stworzony specjalnie dla nas - zwierzaków - jest napisane, że zwierz musi dostawać jedzonko odpowiednie dla gatunku! Psy czy koty są mięsolubne jednak... I tego potrzebujemy, żeby mieć siłę hasać i żeby nam wszystkie bebeszki dobrze pracowały.


 Te biało-szare kulki to... te... no... to, co wypada z podogonia... Wiadomo - się je, się wydala. Co prawda nasi raz usłyszeli, że lepiej dużo pić nie dawać, bo wtedy pies dużo sika, ale... no właśnie...
Takie kulki trzeba sprzątać. Albo psa wyprowadzać na spacerki na pola, łąki czy do lasu. Się nie wyprowadza, trzeba sprzątać. Nic fajnego się kłaść na takim dywanie...


 ...po co postawić dwa garnki, skoro można jeden? Wody nie można wylać tak-o, bo się rozleje, ale ryż? Można wysypać na podłogę i sobie pies powybiera...


 Ponoć dwunożni płacą niemało monetek, żeby kąpiele błotne sobie załatwić. Myślę, że ten psiak ze zdjęcia by pozwolił każdemu, kto by chciał, żeby się wytarzać, byle spędzić jakiś czas z człowiekiem... Błoto nawet do budy się wlewa. A na około ogród taki, że w niejednym piśmidle o ogrodach by przedstawili i chwalili! Ważne, że widoki z błota były piękne...


 Psisko starutkie. Oblepione błotem i nie tylko... Nasi patrzeć nie mogli... Kojec był duży, buda całkiem fajna, a pies ledwo chodził z takim ciężarem na zadzie... Wiecie, że opiekunowie psa jeszcze tego samego dnia pięknie go wymyli, ostrzygli i wyczesali? ...czasem brakuje kopa w...


Nieee, to nie koza. Kozy mają z tyłu takie skórzane woreczki z mlekiem. Na zdjęciu jest pies. Znaczy psiolaska. Takiego guza miała okropnego... Też wystarczyło pogonić dwunożnych i guza już nie ma, a zwierzak szczęśliwszy! 


 Tak, taki bałagan (ale jestem delikatna!), to też jest zaniedbanie... I tak też nie może być i o to można (i trzeba!) się czepiać!


 Taki króciutki łańcuch to też koszmar dla psa... Nie może się przejść, chociażby na stronę, żeby wiecie... Wydalić, co je... Tylko w tym siedzi, chodzi, śpi... 

 Szopka, kołderka, niby ciepło? Otóż niekoniecznie! W lecie jeszcze nie jest źle, ale w zimie ciągnie po nogach, aż (nie)miło! W dodatku, jak pies wejdzie z mokrymi łapami, to słoma i tak ogrzeje, bo wilgoć zabierze (nie pytajcie, bo to magia!), a kołderka zostanie taka mokra, potem bardziej mokra, potem to już jest takie fuj... I jak się w tym leży, to tym bardziej jest zimno... Poza tym mały zwierz nie ogrzeje sobie własnym ciałkiem takiej szopki! Musi mieć oddzieloną małą kosteczke, do której wejdzie swobodnie, obkręci się też swobodnie i potem nachucha ciepłego.


 
 To nie jest rosołek... To jest woda. Woda z glonami.  Nie, nie wolno takiej podawać. Ma być czysta, w czystym pojemniczku! 


 Cztery zwierzaki zadbane, a jeden.. o... Żeberka, kręgosłupek prawie na wierzchu... Tutaj chyba nie muszę pisać, że to nie jest w porządku... I też wystarczyło pogrożenie solidnie palcem i konte... koste.. k o n s e k w e n c j a m i   i opiekun zabrał się za psa. Da się!


 Było o chlebie, będzie też o... zupie bez wody. Ziemniaczki, marcheweczka, wkładka z chlebka... Nie, to też niedobrze. Ziemniaczki przelatują przez psa jak pociąg przez tunel. Mało co zostaje w środku...


 Widzicie tam, pod obróżką? Na dole od obróżki? To różowe? To przetarcie. Brzydkie takie i pewnie piekło, swędziało i wycierałoby się jeszcze bardziej... Duże się to powycierało i na pewno się nie zrobiło z dnia na dzień.


 Zjedlibyście...? Ja też nie... Nie wiem nawet, co to to czerwone, ale ja się ogólnie na gotowaniu nie znam... Nie można jednak powiedzieć, że nie ma mięska! Jest nawet bardzo świeże w postaci mrówek... Podobno pożywne i chrupiące...


 Na głowę nie kapie, w błocie się nie śpi, nie do końca wieje? Że niby super? Szkoda tylko, że pies spał w garnku... Ani skrawka kocyka, ani dwóch słomek w środku... Latem piekarnik, zimą lodówka...


 Czemu trzeba odpchlewać zwierzaka regularnie... Tego psiaka wystarczyło pokropić odpchlaczem i po jakimś czasie już mu ładnie plecki zarastały. Takie lotnisko też nie powstało w dwa dni... Nie wiem, czy ci dwunożni to czasami widzą tylko to, co dobre, a to, co złe magicznie im się zamazuje, czy jak...?


 Trzy metry łańcucha zapewnia psom ten dokument, o którym wspomniałam na początku. Się to nazywa Ustawa o Ochronie Zwierząt. Znaczy nas ochrania. Tylko że te trzy metry to nie mogą być tak, że zawieszone na wysokości półtora metra! Bo ile ma z tego ten zwierz!? Tutaj to nawet nie wiem, czy on do budy nosem sięgał...


Tutaj też niby jest buda, ale widać, że cieniuśka... Plus taki, że jest nieduże wejście, plus taki, ze nie wieje, ale jednak zimą może być zimno przy takich ściankach. Poza tym gąbka to ma takie działanie jak ta kołderka ze zdjęcia gdzieś wyżej... Niby miękko, ale jednak zimno, a zimno fajne nie jest...

Tutaj przykład, że grawitacja nie wszędzie jest taka sama... Widzieliście kiedy, żeby... niech będzie, że to błoto, chociaż to nie jest samo błoto..., wchodziło po misce, żeby dostać się do zawartości?? Chyba, że to już jakaś nowa cywilizacja się tworzy i opanowuje kolejne tereny! Jak wspomniałam, miski muszą być CZYSTE.


Widzicie, do masy rzeczy można się przyczepić. I nasi się czepiają. Bo przecież jak nie oni, to czasami nikt. Nie działaliby zresztą bez pomocy tych wszystkich ludzi, którzy te interwencje zgłaszają, którzy mają oczy otwarte szeroko i nie boją się dzwonić czy pisać w tych sprawach, bo wiedzą, że najważniejsze jest to, żeby każdy zwierzak miał się dobrze... Pewnie, że nasi nie zmuszą nikogo do pokochania zwierza i wpuszczenia na kanapę... Ale jak czterołap ma być stróżem i szczekaczem, to niech ma porządne warunki pracy... 

Zgłaszajcie takie rzeczy organizacjom, które macie w pobliżu. Koniecznie! 

Może to oklepane, ale naprawdę możecie zmienić czyjś świat... Bez Was to też się nie uda.