Bycie chrzestnym zobowiązuje! O chrześniaka trzeba dbać, interesować się nim. Tak
jest u bezogoniastych. I okazuje się… Zresztą, od początku!
Któregoś dnia
przyszła do schroniska taka w średnim wieku bezogoniasta i przyprowadziła
suczkę, która znalazła koło swojego domu, w jednej z gminnych wsi. Nasi nie
lubią, gdy ktoś osobiście przyprowadza bezdomnego psa, wolą dostać zgłoszenie i
sami po psa pojechać. Bo wiecie, jak to jest: ktoś rzeczywiście znalazł
bezdomne zwierzę i dostarczył je do schroniska. Ślicznie! Ale wielu jest
takich, którzy chcą się pozbyć własnego, domowego zwierzaka. I przyprowadzają
takiego do schroniska, i mówią, że znaleźli… I rzadko udaje się im udowodnić,
że jest inaczej…
No ale tym
razem wszystko było w porządku. Władze gminy potwierdziły, ze suczka jest
bezpańska i że będą opłacać jej pobyt w schronisku, póki nie znajdzie sobie
nowego domu. Dostała u nas imię Aja.
A ta
bezogoniasta, która suczkę przywiozła, jakoś przywiązała się do niej. Poczuła
się za nią odpowiedzialna. I któregoś dnia patrzymy – przychodzi. Chciałabym tę
suczkę, którą przywiozłam, wyprowadzić na spacer!... Proszę bardzo, czemu nie!…
I bezogoniasta zaczęła przychodzić do Aji, wyprowadzać ją na spacery, czesać
niekiedy… Bardzo się to nam wszystkim spodobało. Bo ze świecą szukać takich
bezogoniastych!
Ale to jeszcze
nie koniec. Niedawno ta bezogoniasta spytała, czy schronisku nie są potrzebne
komputery. Bo w jej biurze kupiono nowe, a stare, całkiem dobre, stoją
bezużyteczne. Pewnie! Nasi się ucieszyli, bo przydałyby się ze dwa komputery do
domku wolontariuszy. Oni, wiecie, zamieszczają na stronie schroniska zdjęcia
nowoprzybyłych zwierząt, robią te opisy psów i kotów. Do tej pory wszystko
trzeba było robić w biurze, przy jednym komputerze, do którego wciąż była
kolejka. Gdyby więc się trafiły dodatkowe urządzenia, byłoby łatwiej, wygodniej
i sprawniej!
To ta
bezogoniasta powiedziała, że pozałatwia konieczne zgody, przekazania, inne
formalności, jakie tam są potrzebne i komputery trafią do nas![1]
To rozumiem!
Nieco później
do schroniska przyszedł bezogoniasty w sile wieku, sympatyczny od pierwszego
spojrzenia i tez przyprowadził psa, dużego, czarnego mieszańca. Znalezionego w
mieście. Naszą główną bezogoniastą wtedy oświeciło! I mówi: przyprowadził pan
psa, niech więc nada mu pan imię!
Bezogoniasty
wyprostował się, rozejrzał dumnie, pomyślał i powiada: To niech będzie…
Syriusz!
Mieliśmy już u
nas Syriusza, pamiętacie? Taki po ciężkim wypadku, który cudem się wykaraskał i
teraz mieszka z jedną naszą bezogoniastą i codziennie nas odwiedza. Dobra,
niech będzie Syriusz!
I co powiecie?
Po paru dniach bezogoniasty przyszedł Syriusza odwiedzić, dowiedzieć się, co z
nim, zabrać na spacer. I w dodatku zaczął się zastanawiać, czy go nie
adoptować. Bo ma firmę, informatyczną, zdaje się, i może przydałby się na
podwórzu taki pies, co by jej trochę popilnował… Ale właściwie to bardziej dla
ozdoby. I żeby mu się lepiej żyło…
Nasi
bezogoniaści przytaknęli gorąco!
Z tym
nadawaniem imion przez znalazców to chyba bardzo dobry pomysł.
A
teraz, na zakończenie, o kolejnym naszym starym mieszkańcu. O Gryzaku.
Tak
naprawdę, to on nie jest taki stary, ma około ośmiu lat, a więc jest w sile
wieku. Ale w schronisku żyje od dawna – od wiosny 2005 roku. Zwykle psy
trafiają do nas z interwencji, nasi bezogoniaści je przywożą. Albo ktoś obcy,
kto je gdzieś znalazł. Ale z Gryzakiem było inaczej. Przymaszerował do
schroniska sam. I tak długo kręcił się pod bramą, aż bezogoniaści (nie ci nasi,
wtedy w schronisku rządzili inni) zaprosili go do środka. Nikt się po niego nie
zgłosił, więc został.
Był
wtedy młodziutki, czarny… Dzisiaj już mocno posiwiał na pysku, ale dalej jest
wesoły, kontaktowy, kumpel zwierząt i dwunogów! Gdy go z jakąś suczką wypuścić
na wybieg, to szaleje: skacze, biega, wydziera się, zachęca do gonitw!... A na
spacerach interesuje go wszystko. I to tak bardzo, że niekiedy przestaje
zwracać uwagę na bezogoniastego, z którym idzie. Trzeba wtedy głosem przywołać go
do porządku, lekko pociągnąć za smycz – i uspokaja się. Przypomina sobie, że
musi być wzorowym psem.
Na
zakończenie śliczna baśń w rysunkach suczki z ksywką Sławomir Sznajder (czemu
męskie pseudo? Ach, ci artyści!)
aby powiększyć kliknij na obrazek lub najlepiej otwórz w nowej zakładce
[1] Tylko że ta bezogoniasta w
swojej firmie nie jest najważniejsza. I kiedy tam przyszła i powiedziała, że
dobrze byłoby przekazać nieużywane komputery schronisku – to one natychmiast
stały się strrrasznie potrzebne w tej firmie. No i pewnie nic z tego nie
będzie. Ale cóż – liczą się dobre chęci!