Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 29 marca 2015

O rękach, które kiedyś uschną niechybnie!

...a jak nie uschną, to osobiście przyjdę i odgryzę przy samej szyi! Choćbym miała przedreptać długie kilometry, choćbym miała przy tym schudnąć i zużyć wszystkie węchowe komórki w nosie! Znajdę i przysięgam, że żadne tłumaczenia i błagania mnie nie zmiękczą!

Kolejne historie, które nie mieszczą się w głowie. Nawet jakby zebrać wszystkie głowy nasze psie i kocie w schronisku, dalej będzie mało miejsca. Historie, do których nigdy w życiu nikt by nie wymyślił scenariusza, choćby siedział i dumał przez miesiąc!

.............

Pierwsza historia mogła zacząć się tak: był sobie człowiek, który miał suczkę. Może uwierzył w mit, że każda psiolaska powinna przynajmniej raz mieć szczeniaki (a to jest mit NIEprawdziwy!!), a może to psiolaska uciekła na amory i potem już trudno - zapadła decyzja, że będą szczeniaki, przecież są słodkie, to się rozda w dobre ręce. W dobre ręce...

Czy ktoś się potem zastanawia, czy te ręce faktycznie są dobre...?

Takim słodkim szczeniaczkiem był pewnie Wolfik.


Przyjechał do nas razem z wielkim wzburzeniem dwunożnych, którzy go przywieźli. Tak gadali jeden przez drugiego, że nic nie mogłam zrozumieć, więc podreptałam osobiście Wolfa wypytać, o co chodzi. Imię takie, że myślałam, że faktycznie coś wilkowatego będzie, groźnego i plującego śliną ze złości! Podchodzę... a tu taki knypek, ledwo odrosły, jeszcze widać, że ze szczenięctwa na dobre nie wyszedł... Co człowiek się zbliża, to temu od razu z przerażenia aż oczy wyłażą...

- Wolf! Co ty taki przestrachany?

- A bo to wiadomo, co ludź zechce? Może głasknie, może pacnie, nigdy nie wiadomo!

- Jak to nie wiadomo, u nas zawsze są fajni i nikt nikogo nie bije. Poza tym to poznać łatwo. Jak szczerzy zęby, co nazywają "uśmiechaniem się", to znaczy, że są fajni i głaskać będą.

- Eeeee nie wiadomo...

- Pleciesz... Co ci nasi tacy zbylw... zburwer... z b u l w e r s o w a n i? Skąd cię przywieźli??

- Z domu.

- Jak to "z domu"? Nie z łańcucha jakiegoś? Nie z budy dziurawej?

- Nieee, z domu. Miałem fotel, miałem dach nad głową, miałem ciepło, miękko i miskę pełną.

- Nic nie rozumiem... a twój dwunożny?

- Ludź? No właśnie ludź był taki, że nawet jak się szczerzył, to nie wiadomo było, co zrobi. Bo widzisz, raz wchodziłem na fotel i dobrze było. Drugi raz wchodziłem na fotel i dobrze było. Trzeci raz wlazłem na fotel i PAC po głowie. Ludzie są dziwni!

- Ten twój był dziwny! Jak to PAC po głowie!?

- No tak normalnie. Raz zawołał na głaski i głaskał, drugim razem zawołał i ŁUP po grzbiecie. Nijak rozeznać nie można!

- Psia Stopa, jak bym dorwała! A spacery??

- Wychodziiiiłem, pewnie! Czasami... Zakładał mi wtedy takie metalowe z kolcami i wychodziliśmy na chwilę. Tylko to moja wina, że mi się chciało częściej niż on chciał ze mną wyjść, to mi się zdarzało coś w domu... wiesz... i wtedy zasłużenie było BACH po zadzie!

- Jakie ZASŁUŻENIE???

- No bo moja wina, za dużo piłem, to potem nie wytrzymywałem... 

- Wolfik! Zapamiętaj sobie! Wyryj w tej swojej małej główce! Nikt nigdy nie ma prawa uderzyć psa, kota, chomika, jaszczurki nawet, rozumiesz?!

- ...rozumiem... Tylko strasznie ciężko mi teraz rozeznać, co jaki ludź ode mnie chce... Małe ludzie są fajne, nigdy nikt mi nic nie zrobił, ale dużych ludzi nie rozumiem wcale, ciągle nie wiedzą, czego chcą...

- Wiedzą, wiedzą, już ja cię nauczę, przyjdę jutro!

...wyobrażacie sobie...? Trafić do dobrego domu, ale w złe ręce... Spartolił ktoś sprawę, Wolfik w głowie ma zamęt, nie rozumie mowy dwunożnych, a w tym wieku już spokojnie mógłby się dogadać...


Siedzi Wolfik w schroniskowym kojcu i próbuje sobie teraz wszystko w głowie poukładać... Młody jest, nauczy się. Jeszcze trafi do dobrego domu i w dobre ręce...

Kolejna historia... Kiedy zobaczyłam tę psiolaskę w naszym biurze... Nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć, nie wiedziałam, jak... Stałam tylko i patrzyłam, ledwo łykając ślinę przez zaciśnięte gardło... Musiałam się namrugać, żeby się nie rozryczeć jak jakaś psiobaba... A ona była tak radosna, tak uśmiechnięta wśród dwunożnych, którzy też ledwo słuchali historii z suchymi oczami...

Nasi dostali zgłoszenie o pewnej suczce, która żyje w rozpadającej się budzie, na krótkim łańcuchu. Jeszcze coś zgłaszający podejrzewali, więc była to interwencja z tych ekstrasuperpilnych.

Buda...


..."śniadanio-obiado-kolacja" i "coś-do-popicia"...


Do budy, na bardzo krótkim łańcuchu przywiązana suczka...


...co to na głowie? Rana. Skąd rana? Właściciel stwierdził, że suczka jest spuszczana, więc psy ją pogryzły. Jakiś czas potem, na pytanie, jak często suczka jest spuszczana, właściciel stwierdził, że skąd! Wcale jej nie spuszcza, bo przecież ucieknie! 

...coś śmierdziało i czuli to nawet dwunożni, którzy wcale dobrego nosa nie mają! Wszystko wskazywało na to, że suczce przydarzyło się to, co opowiadali zgłaszający... Pies został odebrany natychmiast, a później diagnoza weterynarza niestety pozwoliła sądzić, że wersja wydarzeń się całkiem zgadza....

Nikita (bo tak to czarne cudo ma na imię) została uderzona w głowę przez swojego właściciela...
Jak właściciel stwierdził, że suczka nie żyje, wyniósł ją na pole i tam zostawił...
Suczka jednak ocknęła się, żyła! Głowa pewnie ją łupała, ale...
Nikita wróciła do domu, do właściciela, który miał za nic jej życie...
Właściciel jak gdyby nigdy nic przypiął ją z powrotem na łańcuch..................


Nikita ma uszkodzone kości czaszki i złamaną szczękę. Mogła jeść jedynie papki, przeciery i sosy... 



...a mimo to uśmiecha się pięknie, patrzy ufnie na ludzi, przykleja się do dwunożnych, chociaż woli kobiety.


Radosna, ciepła, stęskniona za ludźmi. Z wielkim plecakiem ciężkich przeżyć... Zapomni o nich, już się nasi postarają... Znajdzie najwspanialszy dom na świecie, gdzie jedyne, co poczuje na głowie, to lekki dotyk swojego człowieka...

Dwunożni chyba zapominają, że czworonogi im ufają bardziej niż sobie. Zwierzaki wierzą, że wszystko co robi ich człowiek jest prawidłowe, słuszne i wszędzie tak właśnie jest. Kiedy od szczeniaka wpaja się, że to samo zachowanie może być dobre i może być złe, kiedy gest wyciągniętej ręki może oznaczać pogłaskanie i może oznaczać, że dostanie się w zad, kiedy nie zna się innego domu i nie ma innego miejsca, w które można wrócić, nawet jeśli jedyne co się pamięta, to ból...

Pamiętajcie, że one na Was polegają... Od Was zależy, jaki będzie ich świat...

środa, 25 marca 2015

O pierwszo-dnio-wiosennym marszu! Byłam!!

Ha! Byłam, widziałam, mogę opowiedzieć! Hedara nie było, bo z jego łapą doszedłby do początku domków jednorodzinnych i by się rozjechał na trawie...

Dzisiaj mało piszę, ale dużo pokazuję! Napiszę jeszcze tylko, że cała zbiórka była o 11, potem się wszyscy w pary dobierali, zapinali w szelki, szli do lasu, żeby potem nie zafajdać miasta iiii w droooogęęę!

...tu idę JA! Zasłania mnie czyjś łokieć, ale musiałam to zdjęcie wrzucić, bo idę razem z Wolontariuszką, dzięki której mam prawie wszystkie zdjęcia! Lubią ją bardzo i wcale nie dlatego, że zrobiła mi najwięcej zdjęć...


...mamy też takie tabliczki z hasłami! Bardzo ważne hasła, żeby mieszkańcy miasta wiedzieli co to za zgraja na nich idzie, a przy okazji może im coś w głowie zostanie z tego przeczytanego. Tutaj akurat jest "Wrzuć drobniaka dla bezdomniaka! www.zbiorkanaburka.pl"

...tutaj widać prawie całą naszą zgrają! Wolontariusze i nie-wolontariusze przybyli tłumnie! Specjalnie dla nas...

...tutaj nasza rzeczowniczka niesie bardzo ważną tablicę: "Wolontariat? Czemu nie? Zwierzakom też należy się!". Należy się! Pewnie, a co!

A tutaj idę JA! Z inną Wolontariuszką, ale tak samo superową, jak inni! Zwłaszcza, że niosła wody dla nas.

Tutaj idzie Miła. Miła jest miła i idzie obok miseczki. Może i pusta, ale jak się napełni, to okrągła Miła będzie pierwsza!

...do przodu ciągnie Badzia!

...chwila odpoczynku dla Eliszy i Hrabiego. Całkiem zwariowana, kojcowa para.

...z tyłu stoi Solek, w schronisku od prawie-szczeniaka... Szkoda psa, najlepszy czas spędza nie w tym miejscu, co trzeba... Bliżej stoi Guciu, a jeszcze bliżej Blink.

...ta ucieszona psiolaska to Doris. Adoptowana z naszego schroniska, przyszła się pochwalić, jak dobrze wygląda! Obok Borysek, wyczesany nawet! Niełatwe przy jego gabarytach, ale nasi Wolontariusze potrafią wszystko!

...Guciu jak zwykle pokazywał, że jest najgrzeczniejszym Guciem na świecie:

...a teraz przerwa dla mnie na czochranko!

...ten miły psiopan to Bąbel. Adoptowany od nas łaaadne kilka lat temu. Przyszedł się pochwalić, jak super dbają o niego opiekunowie!

...przechodzimy przez ulicę, a te metalowe na kołach niech stoją i podziwiają!

...ten wielkopies to Madox. Wielki, a całkiem grzecznie idzie! I jego marszowa opiekunka wcale nie musiała się schylać, żeby go po grzbiecie drapać, dobrali się!

...Kinia z Dianą II zgodnie idą. Nie mam pojęcia, czy to było przed ich kłótnią, czy po, ale psiolaski kulturalne, wyszczekały sobie, co miały wyszczekać i dalej szły łapa w łapę! Tylko się dwunożni uczcie!

...Misiak ze swoją kojcową koleżanką Zandi, też zgodnie całkiem. Warte siebie są! A gdyby tak ktoś chciał dwa nieduże, zgodne psiaki do domu...

...Gucio znów pokazuje, że jest gotowy do adopcji choćby i już, bo chodzenie na smyczy opanował pięknie! Obok Azera pokazuje, że może i coś z husky'iego ma, ale jak trzeba, to bez szaleństw też potrafi.

...zachwyca mnie ta Zandi, więc będzie jeszcze raz! Też mam takie mięciuchne futerko, jak ona!

...Dewiza prezentuje uszyska! Nie miała szczęścia w życiu, wszystko jeszcze przed nią...

...patrzcie, jaki psio-ludzki tłum!

...Wolontariusze mieli też przysmaki! Bez tego żaden pies na marsz nie pójdzie, bo jak to tak! Sabcia korzysta:

...Cezar się bezczelnie domagał! Baaardzo szybko się każde psisko uczy, że kieszeń to jest takie miejsce magiczne, skąd zawsze można smaczki wyciągnąć!

...na pierwszy plan pcha się Pongo. Taki kundel bury, najprawdziwszy! Chociaż on się upiera (i pewnie ma rację), że w jego żyłach terierowata krew płynie.

...uszu nadstawia Delfin! Może ktoś tam woła "Deeelfiiin! Biorę cię dzisiaj do dooomuuu!". Może...

...na smaczka czeka Tander. Grzecznie czeka, też tak umiem!

...za przyszłymi opiekunami rozgląda się też Badzia...

...Misiaka zapragnęłą poznać Stefka. I tutaj mamy piękny przykład postawy "pokażę, że chcę się zapoznać, zobaczymy, czy Misiak merdnie czy warknie!"

...pewnie mi głowę Misiak urwie przy samej szyi za pokazanie tego zdjęcia, ale jest taaaakie słooodkieee!

...tutaj wybieramy się w kolejną ulicę, żeby poznać jeszcze więcej ludzi!

...gdzie nie spojrzeć - tam pies, człowiek, psiur, psina, dwunożny, psisko, a za tą całą zgrają kolejne czworonogi i dwunogi!

...HA! Tak, to znów ja! Znów mnie głaszczą!

...tutaj mamy kolejne tablice. Jedna to "Nie bądź obojętny, reaguj! 533 307 455", a drugi to ten wieeeelkiii baaaneeer "Przywracamy zwierzętom wiarę w ludzi" - to hasło naszych dwunożnych! i "KRS 0000213078" - ponoć jak się pracuje, to można część tego, co się zapracowało dać nam. I tak gdzieś te banknotki i monetki by poszły, więc żadna strata dla ludzi, ale zamiast iść GDZIEŚ, to część może iść DO NAS. Czy to nie genialne?!

...Solek chyba pierwszy raz w centrum miasta, otuchy dodawała mu jego marszowa opiekunka.

...Dekret z Borysek wypatrują... Może właściciela...?

...Wiliam poddaje się najprzyjemniejszej czynności - głaskaniu!

...i kto pokazuje, że nie trzeba kupować jego przyjaźni? Oczywiście - Guciu! Na tablicy jest "Adoptuj! Nigdzie nie kupisz takiej przyjaźni!".

...chwila relaksu dla Kini. Kinia postanowiła nie leżeć na betonie, ale z pełną kulturą i gracją odpoczywała na podeście pomnika.

...Gucio też postanowił być przez chwilę wyższy...

...Hrabiego naszła ochota na "patrzcie, jaki jestem malutki i słodki!"

...piękny profil Dewizy. Nie chce się przyznać, co się stało z jej nosem, ale w niczym jej to nie przeszkadza, a to sprawia, że jest wyjątkowa!

...tutaj znów prawie cała nasza ferajna!

...po tej stronie cielska ciężko mi określić, co to za psiolaska się tak rozłożyła na drapanko... ale podejrzewam, że to może być ta nieśmiała Flora... Nieśmiała... pfff, też coś...

...idziemy z powrotem! Nie widać, ale na przedzie szłam oczywiście JA z takim jednym przystojnym... Albinos na niego wołali, a jaki on albinos, jak on w ciapki...

...znów te blaszane na kołach musiały stać, bo szliśmy MY!

...a na koniec - JA! Widzicie, jak się zamyślam? Udaję, że nikt mi zdjęcia nie robi, tylko że niby rozmyślam o życiu, patykach i gumowych jeżach... To dobry patent na dobre "wyjście" na fotce. Inaczej wychodzę jakbym zżarła coś nieświeżego i miała dolegliwości nieprzyjemne... A tak? w głowie "odgryźć pluszowej żyrawie najpierw nos czy ogon?", a na zdjęciu ŁAAAŁ!

Kogo nie było - niech żałuje. Ja BYŁAM i nie żałuję! Śledźcie wiadomości, przybywajcie tłumnie na kolejne przechadzki z nami po mieście. Jest wesoło, można czochrać psiaki do woli, można się przebiec, przejść, posiedzieć, wszystko można, byle inni ludzie zauważyli i zapamiętali NAS!

Do następnego!