Oczami Bezdomnego Psa

środa, 16 września 2015

Takich rzeczy się nie robi... Nikomu...

Żal mi. Zwyczajnie mi żal, chociaż jestem facet, powinienem być twardy. TWARDY! Tymczasem bywa, że jestem twardy jak suchy chleb i się kruszę jednak na bułkę tartą, jak słyszę takie historie, potem widzę takie rzeczy... Widzę, że nasi są dobrzy, widzę, że starają się jak mogą, żebyśmy byli weseli, żebyśmy wierzyli w dobrych ludzi, żebyśmy nie tracili nadziei. A potem dzieje się coś takiego, że zwątpienie nas zalewa i nasi znów muszą zdwajać wysiłki, żeby dwie trzecie schroniska merdało ogonami, a pozostała jedna trzecia mruczała...

Na początek taka świeża sprawa... Był sobie kiedyś psiak. Słusznej... szerokości. Nie pamiętam już, jak trafił do nas za pierwszym razem, ale teraz to już nieważne. Dostał u nas imię Aro II. Był już inny Aro wcześniej, dlatego ten II. Tak wyglądał wtedy:


To zdjęcie takie zszyte, bo musiałem zeskanić, nie miałem jak inaczej... Widać jednak uroczego, uśmiechniętego niedźwiadka. Wtedy nie miał aż takiej nadwagi, od nas wychodził już jako WALEC na solidnych łapeczkach.

Aro pomieszkał w schronisku kilka miesięcy. Został adoptowany i nawet całkiem niedaleko, nasi go widywali co jakiś czas. No właśnie... Widywali go, nawet byli dwa razy na wizycie poadopcyjnej, wszystko było w porządku! Było... Dwa tygodnie temu zadzwoniła do nas właścicielka niedźwiadka. Powiedziała, że będzie miała w domu dodatkowego lokatora i co teraz można zrobić z Aro? Lokator ma być malutki, ale już wiadomo, że dla psa miejsca nie będzie...

Hmm... dwunożni mają takie dziwne zwyczaje, bo jak się okazuje, że dwunożna laska czy psiolaska ma się rozdwoić, czy w przypadku psa - rozczworzyć czasem... to koniecznie chcą się rozstawać! Tylko dlaczego wtedy zwykle dwunożny zostaje w domu, a czterołap ma się wynieść?! Nie zawsze tak jest, ale żebyście wiedzieli, jak często o tym nasi słyszą!

Wracając do Aro - wyjścia były takie, że możemy pomóc psu szukać nowego domu. Właścicielka zrozumiała... niby... Aż pewnego dnia telefon - przybłąkał się do mnie pies, taki średni, owczarkowaty, skórę ma chyba chorą, bo dobrze to nie wygląda... Nasi pojechali. Niech to Tyson ściśnie w paszczy! ARO II! Ach, uwierzyć nie można było, ale ta fasolka wszczepiona w skórę nie chciała innego numeru pokazać... To jednak był, jest Aro...


A to jego plecy...


......
...nasi musieli niedźwiadka pozbawić futra...Musieli dokładnie obejrzeć ten obraz nędzy i rozpaczy...


Co mu się stało...? Nie wiem, jak z nim biegali to jeszcze nie wiedzieli, co to takiego. Teraz czekają na wyniki... Aro nie chce nic mówić o tym, co trzeba zrobić albo czego nie, żeby dorobić się takiego stanu zdrowia... zamknął się w sobie... Można się dziwić...?

Przywieźli do nas też ostatnio Ciapka...


...mhm, ledwo da się patrzeć, prawda...? Oczy by same uciekały, ale wiecie, że nie wolno. Trzeba zapamiętywać takie obrazki, żeby potem obok nich nie przechodzić obojętnie.... Bo zwierzaki w takim stanie istnieją... Naprawdę istnieją i jak zamykacie oczy, to one nie znikają... 

Nie wiem, co było z Ciapkiem zanim do nas trafił. Próbowałem się dowiedzieć, Dżokej świadkiem! Tylko akurat w biurze byli nie ci, co go przyjmowali i szczegółów nie znam niestety... Ciapka się chciałem zapytać, pewnie, że tak! On jednak stwierdził grzecznie "Czy to ważne, Tysiu? Teraz jest mi ciepło, w sercu mi też jest tak ciepło... Tu jest tak przyjemnie... Nieważne już nic, Tysiu, liczy się tu i teraz, o tamtym zapomnę...". Najważniejsze, że sam się do takiego stanu nie doprowadził! A na pewno był czyjś. Oswojony jest zupełnie! Nie ucieka, wie, co to smycz i bardzo ładnie drepta na spacery. Grzecznie, przy nodze, nie ciągnie. Lubi ludzi. Mimo wszystko lubi... Ogonkiem nieśmiało merda na ich widok... Dobrzy u nas są dwunożni, każdy w końcu merda ogonkiem...


Odkarmią nasi Ciapka. Odkarmią, wymoczą w szamponach... Ciapek będzie piękny i nikt nie uwierzy, że to chuchro na zdjęciach to ten sam pies...

A ten? Śliczny, kłaczaty, puchaty, mięciutki, łaciaty, ludzie się za nim oglądają!

 

I co, kto powie, że psiaczek się zgubił, że właściciele szukają, że już pędzą? Taa... pędzą, ale w kierunku odwrotnym... W naszym mieście na ulicy zatrzymał się samochód, otworzyły się drzwi i wystawiła się ręka z biało-czarnym kudłaczem... Ręka się schowała, drzwi się zamknęły, jeździdło odjechało, psiak został... Nasi nazwali go Simon. W okolicach ogona jego sierść bardziej przypominają wełnianego mopa, takie są kudełki sfrędzlowane, ale to się da zrobić, nasi nie takie rzeczy potrafią!


Grzeczny taki, miły całkiem, przytulać się lubi, bezpiecznie tak siedzieć wtulonym do dwunożnego... Większość czasu jednak Simon spędza sam w towarzystwie swoich miękkich, skołtunionych kudełek... I jak do nas trafił, i zamieszkał w jednym z kojców, to się okazało, że to takie chucherko, że trzeba było pilnie robić przetasowania, żeby Simona umieścić w kojcu z wąskimi kratkami, bo go nasi przyłapali, jak w kojcu został zad, a głowa z przednimi łapami już właściwie tylko czekała na tył i całość ruszyłaby na poszukiwanie kogokolwiek, kto pocieszy trzęsące się ciałko...

Zacząłem mocno to i tak zakończę. Pisałem już o tym. Pisałem TUTAJ. I znów muszę... 

Senior. Znaleziony w rowie, kiedy czekał... na śmierć. Blisko było. Nie było w nim woli życia, nie było wiary, nie było nadziei na lepsze jutro. Nie było nadziei na żadne jutro. Bo co mogło jeszcze nadejść? Kolejna kulka śrutu?? 


To jest Senior. Niedługo po znalezieniu i przywiezieniu do psiowetów. Nie trzeba było zdjęć robić, nie trzeba było macać specjalnie. Wciąż było widać dziury w boku... Później się okazało, że część już dawno zdążyła zarosnąć, to nie było jednorazowe oberwanie... Ile się przy tym najadł strachu - tylko on wie. Ile lat żył bojąc się każdego, kto do niego podchodził? Przecież nie musiał podchodzić z dobrymi zamiarami... Ile razy musiał uciekać? Ile razy błagać o jedzenie? O dawce czułości marzyć nie śmiał nawet.

Senior ma 14 lat. Mniej więcej. Piękny jest...?


...hmm... bądźmy obiektywni... Ale BĘDZIE. Na pewno będzie. Zaufa? Zaufa, już ja wiem... Ale czy zapomni...? Czy znajdzie się ktoś, kto nigdy nie wymówi przy nim słowa "śrut"? Kto nigdy nie strzeli przy nim, choćby dla żartu, z pustego worka...? Kto będzie go delikatnie głaskał, kto będzie rozumiał lęki, kto nauczy go cieszyć się życiem i u kogo będzie mógł wreszcie budzić się spokojnie, powoli otwierać oczy i nie zrywać ze strachem...?

Takich rzeczy się nie robi... Nikomu...
Nie doprowadza się do takiego stanu...
...nie głodzi...
...nie porzuca...
...nie strzela...
...nie sprawia, że boją się każdego dnia...
...................... że nie są pewne, co przyniesie jutro...
...................... że nie wiedzą, czy na pewno będzie to jutro..........

...takich rzeczy się nie robi...

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ Grako... Przeczytałam Twój komentarz i nie rozumiem usunięcia... SzkodaSzkoda...

      Usuń