To, co napiszę, to nie jest tajemnica. To nie jest też jakaś zakazana rzecz. Tylko tyle dobra się wylało, że ja bym chciał, żeby ta rzeka płynęła i płynęła... a nie tak CHLUST i juz, i tyle, i koniec.
Zacznę może...
Daawno, daaawno temu pewien pan znalazł psa. Przywiązał go, a właściwie ją na krótkim łańcuchu, dał do osłony przed deszczem kilka postawionych blisko siebie pustaków przykrytych byle czym. Tę historię już opisałem TUTAJ. Kto nie czytał o Szeryfie i Kejsi, niechże nadrabia!
Piękna Kejsi...
I młodociany Szeryf mający całe życie przed sobą.
Nasi się martwili... Bo spotkanie z psiędzią będzie dopiero nie wiadomo kiedy... Więc do żadnego domu tak na stałą umowę nie mogli iść... Ale wcale nie muszą przecież czekać w schronisku a wyrok! A kto zechce psa, który nie ma wygulerowanej sytuacji? Ech...
.....tymczasem....
....tylko cicho....
....ale wiecie, że się udało....???? TAAAK!! Opsiamatko, tak mi się wymskło głośno... Ktoś się zakochał w jednym czworonogu i postanowił, że nie można ich rozdzielać!! Zwłaszcza, że Szeryf był bardzo związany ze swoją psiomamą. Szeryf i Kejsi zamieszkali w prawdziwym domu! Gdzie nikt na nie ręki nie podniesie, gdzie dwunożni będą się martwić, czy jest im ciepło, najedzono i przyjemnie...
Przejdę dalej!
...jego ktoś znalazł w rowie. Czekał na... na takiego czarnego psa ze skrzydłami i w kapturze... Już nad nim krążył... Ale Dobrzy Dwunożni byli szybsi. Nie chciał jechać. Miał dość bólu, samotności, przerażenia. Wolał, żeby to wszystko się skończyło... Ale go zabrali i koniec. Nie tylko dlatego, że nie rozumieli po psiejsku, ale nawet gdyby - i tak by mieli w nosie takie teksty. Od razu go powieźli do psioweta!
Dziwną miał sierść, prawda? Taka czerwonawa.... Ktoś miał taki długi kijek, z którego się strzela... A że nudno strzelać do czegoś, co się nie rusza... To Seniora "zatrudnili" do tego... Nie wiadomo kto. Może i dobrze. Dla tego kogoś. Bo jakbym znalazł..........
Senior długo dochodził do siebie. Wiek mu nie pomagał, jest już dwucyfrowy od dawna. Jak wyzdrowiał, cóż... nie przyciągał urodą...
Prawda?? No był uroczy, ale tego, no... Większość dwunożnych nie szuka uroczego czworonoga, o którym niewiele więcej można powiedzieć. Jak określić psa, żeby nie było mu przykro? Uroczy i oryginalny. Super...
...i wyobraźcie sobie... że pewnego dnia do schroniska weszła jedna dwunożna, którą nasi znają trochę, bo ona działa na rzecz zwierzaków i zawsze takie właśnie dwucyfrowe wiekiem do domów zabiera... I akurat te, którymi ona się zajmuje w tamtym mieście nie są takie staruszkowe, więc przyjechała do nas. Powiedziała, że chce najmniej adopcyjnego psa! Przecież to o Seniorze było!!
Ach... Seniora do schroniska wnieśli z dziurami w skórze i sercu... a kilka dni temu wynieśli Seniora kopytkami do góry! I chociaż skóra już dawno była posklejana, to serce dopiero się zrośnie...
...bajki nie koniec...
O tym chudzielcu wspominałem nie raz i nie dwa.
Nie miał miseczek, nie miał wody, ani pół kulki do zjedzenia, nie miał wyjścia na spacery, nie miał szczepień, nie miał serca rozgrzanego miłością dwunożnych. Nie miał nic. Znaczy w sumie to źle napisałem...
..miał wystające żeberka, miał właściwie wszystkie kosteczki wystające, miał zawijające się pazurki, miał zanik mięśni, miał ogromne, czarne ślipia wpatrujące się z nadzieją i oczekiwaniem.
Pimpek w schronisku powoooli, powolutku odzyskiwał kilogramy. Kilka razy miał kryzys, ostatnio nawet do lecznicy musiał jechać na jakiś czas, ale udało się i psiak znów był z nami. Znaczy konkretniej to z Derlikiem, bo razem mieszkają na apartamencie. Mieszkali...
...pewnego dnia do Pimpka przyszła pewna dwunożna... Nasza dwunożna. Nieśmiało do niego zawitała, pogadali chwilkę... Ona pytała swojego serca, czy to już, czy można... Pimpek za to sprawdzał, czy da się zjeść jej palce. On już tak ma. Co się zbliża coś do pyska, to trzeba dotknąć zębem, bo może akurat zjadliwe. Lata głodu...
Dumała ta nasza. Dumała i rozmyślała, i rozważała... Wracała do domu, a w głowie Pimpek... W końcu decyzja zapadła męska! I jej i JEJ dwunożnego. Bo w domu wszyscy muszą się zgadzać na zwierzaka. Zresztą tam już ich kilka jest... Kolejna do zgody była psina, która mieszkała z nimi przed Pimpkiem. Właściwie to ona miała do powiedzenia najwięcej. Okazało się, że uprzejmości może wymienić, ale poza tym ona w lewo idzie, Pimpek w prawo. Czyli idealnie! Klamka zapadła, jak to dwunożni mówią!
Pimpek nie miał nic. Teraz ma WSZYSTKO. Posłanie, kocyki, miseczki, kulki do jedzonka, koleżankę psią, koleżanki kocie... Ma całe metry podłóg do dreptania (a drepta dużo), ma OGRÓD! Po którym też może dreptać do woli. A drepta naprawdę duuuużooo. Ma gdzie. Ma cel. No tego może nie ma, ale jakby chciał, to by mógł mieć. Teraz może wszystko.
Może łapki moczyć w trawie, Pańcia wytrze. Może po deszczu chodzić i moknąć. Pańcia sweterek zmieni i znów pozwoli wyjść. Ubranko przecież przeschnie, łapki wytrze się osiemnasty raz... Może chodzić do woli, do upadłego. Dosłownie, bo jak go sen zmorzy akurat na środku przedpokoju, to pańcia zaniesie na posłanko. Może w nocy i tak uparcie z posłanka wychodzić na podłogę, bo za ciepło, bo za miękko... Teraz może wszystko.
Rzeko dobra, płyń...
Niech nigdy im się nawet nie przyśnią poprzedni dwunożni, którzy stanęli na ich drodze. Niech nigdy nawet na chwilę nie wlecą do ich wspomnień. Niech zwierzaki budzą się co rano z merdającym ogonkiem i zasypiają co wieczór z westchnieniem, że tak jest dobrze... Niech nigdy już nie przestraszą się podniesionej ręki i pustej miseczki, niech mają odwagę pomyśleć "oni naprawdę mnie kochają i CHCĄ, żebym z nimi mieszkał. Jestem naprawdę ich, a oni są cali MOI i nikt mi ich nie zabierze...".
Rzeko dobra, płyń...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz