Oczami Bezdomnego Psa

środa, 11 stycznia 2012

Popaprane życie mają jednak niektóre psy. Nic, tylko scenariusz pisać. Aż żal, że nasz serial o psich żywotach już skończony! Bo co i rusz trafiają tu do nas zwierzaki, które przeżyły tyle, co dziesięć innych. I w jakie afery były wplątywane!
Zgłoszono niedawno do schroniska, że po osiedlu błąka się biały owczarek amerykański, czy kanadyjski (bezogoniaści wciąż się kłócą, jak powinna się nazywać ta rasa). No to nasi pojechali z interwencją. I znaleźli Azję, starszą już, dużą, białą sukę. Trzynastoletnią. Nie wyglądała najgorzej, tylko była wyraźnie zagubiona…
     


 No to wpierw zjawy, a potem nasi sprawdzili, czy przypadkiem nie jest zaczipowana. Okazało się, że była. Po numerze łatwo było odnaleźć właściciela. A właściwie właścicielkę, mieszkającą w jednym z odległych miast na południu kraju. Nie odpowiadała na telefony, więc poszła do niej tamtejsza straż miejska. Kobieta się przestraszyła nieoczekiwaną wizytą, a gdy dowiedziała się, o co chodzi, zrobiła wielkie oczy. Stwierdziła, że sprzedała swoją suczkę człowiekowi z miasta na zachodzie Polski. Podała jego dane.
I okazało się, że ten człowiek jest przestępcą szukanym przez policję. Psa albo wyrzucił, albo zgubił, uciekając przed aresztowaniem. No i Azja błąkała się tak długo, aż trafiła do nas.
Ale nie posiedziała długo. Dowiedzieli się o niej bezogoniaści z fundacji zajmującej się owczarkami i znaleźli jej dom. W Polsce centralnej.
Żeby każdemu było blisko ustalono, że ci nowi właściciele uzgodnili, że spotkają się z naszymi bezogoniastymi w połowie drogi między miastami i przekażą sobie psa. No i pożegnaliśmy się z Azją. Nawet nie zdążyliśmy się dobrze poznać.
Dziś jest już w nowym domu i ma się jak najlepiej!

Albo Kiara, amstafka. Młoda, trzyletnia suczka, którą nasi zabrali z niedalekiego miasta po zgłoszeniu przez prokuraturę. Jej właściciel wcale się nią nie zajmował, tylko pił. I robił jeszcze inne rzeczy, za które będzie miał sprawę. Pies włóczył się samopas po mieście i straszył ludzi. Fakt, Kiara nie wygląda na pokojowego psiaka! No i wylądowała w  schronisku.



Gdy tu trafiła, miała paskudny ślinotok. Ze stresu tak. Bezogoniastych się bała, czereda psów ją przerażała. Nie podobało się jej tutaj wcale…
Dziś już jest lepiej. To znaczy, już się nie boi, przywykła. Najgorzej, że nie można jej szukać domu. Nawet jeśli jej właściciel-pijanica zgodzi się ją oddać (albo gdy będzie musiał to zrobić). Bo biedna Kiara jest dowodem w sprawie przeciwko temu właścicielowi. No i póki sprawa się nie odbędzie, suczka musi siedzieć w schronisku. A kiedy będzie ta sprawa?... Pies młody, więc pewnie dożyje…

I Kermit, husky, roczniak. Policja przywiozła go nocą i zostawiła w kojcu interwencyjnym. Później dopiero dowiedzieliśmy się, co i jak… Otóż miał psiak pana. A pan postanowił się otruć… Niezbyt mu to wyszło, co prawda, ale teraz leży w szpitalu i nieprędko wyjdzie. No a taki bezogoniasty raczej nie powinien opiekować się psem. Jego rodzina zdecydowała, że gdy niedoszły samobójca dojdzie trochę do siebie, wymogą na nim zrzeczenie się Kermita i wtedy będzie mu można znaleźć nowy dom. Pewnie nie będzie trudno, bo młody jest śliczny!
       
A Amiko…
Nie, dość, o nim kiedy indziej. Teraz z innej beczki.
Ani myśleliśmy, gdy parę miesięcy temu wyliśmy w noc swój apel, że odzew nadejdzie tak szybko. A tu proszę! Zaczęły zgłaszać się psy z całego świata i nadsyłać nam psie mity ze wszystkich kontynentów! Jeden z nich, opowieść psów neandertalskich, opublikowaliśmy niedawno. A dziś kolejny!
Daleko, w Minnesocie 1) , pewien stary pies przechowywał kawałek jeleniej skóry z wyrytą na niej historią. Taki kawałek skóry nazywa się wampuł 2) . To on odżałował i dla dobra rozpowszechniania psiej kultury przekazał ten wampuł innemu psu, ten – następnemu i tak z pyska do pyska cenny zapis dotarł nad ocean. A tam jeden pies marynarski przeszmuglował wampuł do naszego kraju. I po długim czasie opowieść indiańskich psów dotarła do nas. Oto ona:


1)  Jak ktoś nie wie, co to jest, niech zerknie do psipedii albo do jakiejś innej pedii.
2)  Dzikie psy oraz wilki polowały od zawsze watahami. Zdarzało się, rzadko co prawda, że na jednego jelenia na przykład, polowały dwie watahy. A jak już upolowały, to wspólnie żarły. I na koniec dzieliły się skórą zdobyczy, równie sprawiedliwie: wam pół i nam pół. (Stąd nazwa). Ryli na niej opowieść o wspólnych łowach i innych zdarzeniach. A na koniec znaczyli ją, najczęściej zapachowo i rozstawali się w pokoju. Indianie ich podpatrywali i zaczęli psy naśladować: znaczyć kawałki skóry upolowanych zwierząt, mazać coś na nich i dzielić je między siebie. Ale dalej walili się po łbach, bo głębsza idea takich podziałów była im zupełnie obca. Aha, i nazwę przekręcili. Te swoje skóry nazywali wampum.

 kliknij obrazek aby powiększyć lub najlepiej otwórz w nowej karcie




   
kliknij obrazek aby powiększyć lub najlepiej otwórz w nowej karcie

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz