Oczami Bezdomnego Psa

środa, 3 września 2014

Flipo-Flapowa wygrana w psiolotka! (będzie długo...)

Zaanim zacznę pisać o niezwykłym wydarzeniu w naszym Schronisku, chciaaaałaam coś ogłosić...

Liczba wyświetleń bloga w ostatnim miesiącu przekroczyła... ponad 5 000!!! To jest nowy rekord!!! 
(przy okazji - łączna liczba wyświetleń przekroczyła 100 000!)

DziękujęDziękujęDziękujęDziękuję!
Wasza Bulbka!


------------------------------------------------------------------------------------------

Przejdźmy teraz do głównej wiadomości. Będzie długo - zrób sobie kawy, naszykuj ciasteczko (mmm... ciasteeeczka...), rozsiądź się wygodnie, przeczytaj historię niesamowitą.

Pisałam jakiś czas temu o bassetkach, Flipie i Flapie. Znalezione przy drodze, wyczerpane, z pazurami wrastającymi w łapy. Nasuwało się jedno - przestały się przydawać w fabryce szczeniaków, więc po prostu je zwolniono. Bez odprawy, bez emerytury, ot tak, po prostu. Może na ich miejsce już kolejne kandydatki były...

Flapa i jej latające uszy:

Flipa i jej potrójne czoło:

Myśleliśmy, że znów będzie kilka rodzin chętnych na adopcję. Przecież to bassety! Tak się jednak złożyło, że... Ale nie uprzedzajmy faktów!

Napisała do Schroniska jedna pani. Dużo napisała. Że miała już basseta, że Gustaw (piękne imię!) był jej oczkiem w głowie, że zna zachowania bassetów, że je kocha, wszystkie bez wyjątku, ale Guciu miał (i ma) miejsce szczególne - wiadomo. Opisała, co dała Gustawowi, ile razem przeszli. Wysłała dużo zdjęć... Gustaw nad morzem, Guciu w basenie, Guciulek podczas akupunktury... Mokro w oczach się robiło. Była gotowa starać się o Flipę, zapewnić jej wszystko. Doskonale wiedziała, że może być różne, może być kilka rodzin starających się o nią. Już wtedy nasi wiedzieli...

Zadzwoniła do Schroniska druga pani. Dużo mówiła. Że ma już basseta - Jacusia, że kocha Jacusia i ogólnie bassety, ale Jacusia najbardziej! Że zna rasę, że jest gotowa od razu nieba przychylić, a cokolwiek trzeba będzie pomóc, ona natychmiast zrobi wszystko, żeby suni żyło się lepiej. Była gotowa starać się o Flapę. Doskonale wiedziała, że może być różnie, może być kilka rodzin starających się o nią. Już wtedy nasi wiedzieli...


Minął dzień, może dwa. Nie było sensu czekać, już było wiadomo... Tym bardziej, że...

"Pani od Flipy" - proszę napisać, czy jest potrzebne leczenie Jeśli będzie trzeba, uprzedzę weterynarza
"Pani od Flapy" - kupiłam już miseczkę, taką samą, jaką ma Jacuś! I obróżka też jest, Jacuś ma taką!
"Pani od Flipy" - pomagam bassetom, Gustaw był w środowisku bassecim gwiazdą, będą informacje na bieżąco
"Pani od Flapy" - jak tylko będzie decyzja, że Flapa trafi do mnie - umówię psiego okulistę na wrzesie, słyszałam, że jest problem z oczami
"Pani od Flipy" - jestem gotowa ją wziąć 1 września, mam wtedy dwa tygodnie urlopu
"Pani od Flapy" - jestem gotowa ją wziąć 1 września, mam wtedy dwa tygodnie urlopu. Dostosuję się, żeby żadna z suczek nie spędziła ani jednej godziny samotnie w schronisku.

Czułam moim szóstym zmysłem, że to nie były słowa wypowiedziane czy wypisane ot tak. 

Niesamowite? Niesamowite dopiero miało nadejść!

- kupiłam już posłanko, miseczki, szeleczki, obróżki, specjalną karmę
- już słyszę, jak chodzi po pokojach; już widzę, jak spacerujemy i planuję, które ścieżki pokażę jej najpierw...

Pewnie, że pojawiły się myśli, że to jest za piękne, za bardzo wszystko do siebie pasuje! Tak jednak musiało być najwidoczniej... Jedna Pani pożegnała basseciego przyjaciela kilka miesięcy temu. Nie była gotowa na wzięcie psa, do czasu, aż nie zobaczyła Flipy. Właścicielka Jacusia, kiedy zobaczyła Flapę, od razu pomyślała, że to jest JEJ Flapa, nie ma innej możliwości. Nie było więcej rodzin chcących przygarnąć bassetki, ale i tak nikt nie wiedział, jak można było "przebić" te dwa domy... Tak musiało być.


Decyzja zapadła. Były łzy wzruszenia, były długie maile i rozmowy. Nie przedłużajmy jednak - ten dzień nadszedł!

Obie panie przyjechały w jednym czasie. Dwie panie, dwóch panów i oczywiście - Jacuś! Grzeczny, że ach!

Jak już się cała wycieczka i "miejscowi" zapoznali, nadeszła ta długo oczekiwana chwila! Podreptali zgodnie w miejsce, gdzie był kojec naszych gwiazd. Był tam też malutki wybieg. Weszli wszyscy dwunożni, wszedł Jacek, otworzono kojec... Szaleństwo! Flipa truptała za Jackiem, Jacek uciekał NIECO zestrachany, potem Flapa dreptała za Jackiem, a Jacek uciekał z LEKKĄ obawą w oczach...

"oooo dzieeeńdooobry, panie Jacku!"

 "Flapa! Gonimy, bo ucieka!"

Wszystko jednak kulturalnie i grzecznie, przecież one chciały się poznać! Tylko on chyba był nieprzygotowany na dwie solidne dziewuszki! Potem chłopak usiadł z boku, a one wreszcie postanowiły poznać SWOICH ludzi.

 Flapa od razu zaczęła miłość od ciastek, Flipa od tego, co umie najlepiej - patrzenia w oczy.

Zapoznawanie z Flapą było regularnie zakłócane przez Flipę... Przecież dwie głowy się zmieszczą!

Było też zapoznanie z torbami, torebkami, pakunkami... Wszędzie mogło czaić się... ciastko!

 Potem nastąpiło rozdanie prezentów bassecim gwiazdom! 

Flipa już oficjalnie została Flipą (nawet kwiatek ma, wytwornie!):

Flapa oficjalnie została Agatką. Agatka będzie mieszkać z Jacusiem. Taka bajka była nawet - "Jacuś i Agatka", ale ja już nie oglądałam, za młoda jestem... Wszyscy się jednak zachwycali, ja też!


W takich "ubrankach" można było nareszcie wyjść z kojca. Po raz OSTATNI!


Widok był cudny! Pracownicy aż przystawali i szczerzyli się radośnie. Na chwilę plac schroniska się zabassecił. Pełno było Flipy, Jacka, Agaty, smycze się plątały, były akrobacje psio-ludzkie, żeby jakoś nie grzmotnąć na chodnik! Udało się wreszcie wyjść za bramę do lasu...


Jeszcze psy musiały się dogadać, pożegnać, jeszcze właściciele musieli się nagadać i powymieniać bassecimi opowieściami... Jacuś korzystał ze smyczowej wolności (grzeczny ten Jacuś!), Flipa z Agatką buszowały po trawach. Rozdzielały się, żeby za chwilę iść zgodnie, łapa przy łapie. Jeszcze wtedy chyba nie wiedziały, że to ich ostatni wspólny spacer.


Po powrocie z lasu, przyszedł czas na najważniejszą część! Podpisanie umów, wypełnienie ankiet, kserowanie kart zdrowia... Głośno wtedy było! Ja siedziałam wtedy pod ławą, żeby nie przeszkadzać, ale Hedar był oczywiście, rozwalił się na samym środku, wyżebrywał ciastka i słuchał zachwytów pod swoim adresem...

Panie się bardzo postarały, żeby inne psy nie poczuły się gorsze. Przywiozły wielkie pudło ogromniastych ciastek psiejskich! Ucieszą się łakomczuchy... I miseczki na stojaku też przywiozły! Hedar dostał, bo takie porządniejsze były niż jego stare. Już całkiem wpadł w samozachwyt...

Po podpisaniu umowy, jeszcze trochę czasu postali pod biurem. Bassecia adopcja nie może być krótka, skoro sam pies od nosa do końca ogona jest ohohohohohohoooo, taki długi!

Uściskom nie było końca!


Potem były kolejne rozmowy... i kolejne...

 Agatka już z tego wszystkiego zaczęła ziewać...

 Flipa snuła się do okoła i starała się nie zamoczyć (po raz kolejny) uszu...

Mina Jacka mówiła wszystko...
"nie wiesz może, co tutaj się wyrabia....?"

Nadszedł też i ostatni etap całej historii... Wyjazd do domów... Były obawy, czy Jacek z Agatą się dogadają w samochodzie, w końcu psy dwa, ale siedzenie jedno! Jacek jednak jest gentlepsem, grzeczny (chyba już to wspominałam) i ani myśli się kłócić z damą. Wsiadł do samochodu, Agata wdrapała się za nim i wyglądali, jakby jeździli tak od dawna, jakby przyjechali tutaj tylko na chwilę, zostawić przysmaczki dla psiaków...


Flipka wdrapać się do samochodu nie chciała, ale i na to znalazło się rozwiązanie! Jedna osoba podniosła przednie pół, druga osoba podniosła tylne pół suczki... obie połówki swoje ważyły... i psina siedziała w aucie. Razem z nią, na tylne siedzenie usiadła Flipowa pańcia.


Jak już wszystkie bassecie gwiazdy siedziały na swoich miejscach, wszyscy dwunożni się zapakowali do samochodów, drzwi trzasnęły i powoli odjechali...

Zanim zniknęli za zakrętem, wszyscy machali i machali i machaaali... I nasi, i odjeżdżający...

Jeśli ktoś doczytał do końca... Muszę napisać, że to była jedna z najbardziej niesamowitych adopcji, którą miałam PRZYJEMNOŚĆ obserwować. O ile nie najniesamowitsza z niesamowitych...  Będę pamiętać, wspominać, przypominać jeszcze dłuuugo (bo i basset jest ohohohohoooo... tak długi, a tutaj były bassety dwa!).

...nie martwcie się, Flipa z Agatką na pewno jeszcze się spotkają, już ja wiem...

6 komentarzy:

  1. Bardzo sie ciesze,ze obu bassetkom udalo sie znalezc domy!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też, i to jak! Bo jakby konkurs w schronisku robili, to taki basset wygra połowę! Na najdłuższe uszy, najdłuższy grzbiet, najkrótsze łapki w porównaniu do długości kręgosłupa...

      Usuń
  2. Dziewczyny wreszcie sobie odpoczną i poznają co to prawdziwy, kochający dom (niesamowicie im się trafiło!). Miło się czyta takie szczęśliwe zakończenia. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna odpoczywa całymi dniami! Za to druga stwierdziła, że teraz dopiero może odżyć! Szaleje teraz, gryzie kalosze i mopy, kości w pościeli zakopuje, szczeniaczek się znalazł w dorosłej bassecicy... Niech jej będzie na zdrowie!

      Usuń