Niech to Tyson! Się dzieje! Się dzieje niedobrze i nie wiem, co będzie... Takie rzeczy słyszałam ostatnio, że boję się pisać głośno... Ale muszę, bo przecież dla dobra sprawy! Tylko oby one tego nie przeczytały, bo kilkoro z nich.... ech... o tym zaraz...
Bo to jest tak. Przyjeżdżają do nas zwierzaki z różnych stron. Psy znaczy. Sierściuchy tylko z miasta. Szczekacze przyjeżdżają z naszego miasta i z innych. Przyjeżdżają z miasteczek, wioseczek, wiosek... różnie. Wszystko zależy, kto zarządza daną gminą czy miastem i jakie chce dać warunki dla błąkających się zwierzaków. Nie jest tak, jak wielu dwunożnych myśli - że jak mieszkają rzut piłką od schroniska, to pies właśnie do nas trafi. Może być tak, że to miasto chce psy wysyłać tam, gdzie piłki stąd nie dolatują. I takie ma prawo... ale prawo prawem, a sumienie sumieniem...
Bo wiecie, że schroniska są różne. Są takie jak nasze - z masą dwunożnych, którzy nam pomagają, którzy nas miziają, wyprowadzają, bawią się z nami, czeszą. Z psiowetem odwiedzającym nas codziennie i wysłuchującym wszystkich skarg, że tu boli, a tam strzyka, a w płucach gra. Z porządną karmą, z gotowanym kurczaczkiem, jak trzeba odkarmić, ze specjalnymi kulkami, jak wątróbka czy nereczki nie domagają. Z marszami do miasta, z akcjami, z wywieszaniem nas na mieście, z robieniem wszystkiego, żebyśmy znaleźli dobre domy...
Wiecie, że okazuje się, że nie jest tak wszędzie...? Byliśmy w szoku z chłopakami, bo byliśmy pewni, że jak ktoś chce prowadzić schronisko, to dla zwierząt...
Podsłuchałam, jak nasi rozmawiali, że jedno miasto nie chce już do nas przysyłać psów....... Że za dużo monetek nasi chcą za utrzymanie psa...... .....i że nasi leczą i leczą... a w niektórych schroniskach to inaczej rozwiązują te sprawy........... INACZEJ...... Rozumiecie.......?
Co powiedzieć Komie...?
...z niesprawnymi nerkami, do której co kilka dni podłączają rurkę, która przepłukuje cały system w środku, bo inaczej byłoby kiepsko...? Wpadła pod samochód, miała strzaskaną miednicę, guzy na śledzionie, połamany ogonek... Przeszła operację i byłoby dobrze, gdyby nie te nerki...
Co z Rozikiem...?
...wygląda jak dziesięć nieszczęść, ostatnio ciągle go widziałam z kołnierzem na szyi, ciągle go na coś leczą... Jeszcze te oczy, którymi głównie mgłę ogląda....
Jak Ciapkowi powiedzieć...?
...nasi wciąż walczą, żeby ciapkowa skóra doszła do siebie. Nierówna to walka, bo żeby było dobrze, to psiak musiałby nabrać odporności. Jeszcze czeka go operacja, bo wyrósł mu guz...
Wiecie, co będzie, kiedy im się powie, że "ich" miasto będzie wysyłać psy tam, gdzie takich jak oni się..... no wiecie... nie leczy......? A jak chory to....
....
A Paura...?
Kto się tam nią zajmie...? Czy będzie ktoś z taką ilością cierpliwości, żeby ją przekonać do siebie...? Czy kogoś będzie obchodziło to, że Paura ma więcej lęków niż włosów na grzbiecie...? Czy psina nie schowa się w sobie z powrotem tak bardzo, że właściwie zniknie...?
Gregor przyjechał do nas całkiem niedawno i nie wyglądał najlepiej...
Czy ktoś doprowadzi jego sierść do ładu...? Gregor też wymaga leczenia, bo między kołtunkami jakieś wyłysienia są, tak słyszałam... A to znów trzeba leczyć...
Dana jest psiantastyczna!
Jest mądra, bystra, przyjacielska, zabawna, kochająca ludzi, można długo wymieniać! Czy gdzieś tam ktoś będzie chciał ją rozreklamować na około, żeby szybko znalazła dom...? Czy nie utknie na kilka lat zapomniana....?
Co będzie z tymi psami...? To nasi psiumple i psiumpelki. Jakie mają szanse na dom w miejscu, gdzie nikogo nie obchodzi, czy wyjadą, czy zostaną...? Przecież jak zostaną, to monetki i tak przyjdą na ich utrzymanie...
...co będzie, jak wymsknie im się jakieś kaszlnięcie...? Potkną się i naderwą jakieś więzadło...? Co dostaną do jedzenia...? A jeśli się okaże, że te kulki nie będą im służyć...?
...czy wogóle będą tam jakieś spacery...?
Co będzie z Paurą, Ciapkiem, Bandżim, Rozikiem, Gregorem, Almo, Mostkiem, Starsem, Daną, Krakusem, Stiu, Spajderką, Pyziem, Dżekusiem, Badim, Monsunem, Cezarem, Herbim, Zenirem, Ferdonem czy Belmusiem...?
Jutro wieczorem przejdziemy się z Aresem po wiatach. Weźmiemy ze sobą dużo kartek, niech nam psiury łapy odbijają pod petycją! Tylko jak to zrobić, żeby te nasze choruszki się nie dowiedziały, o co będzie toczyć się nasza walka.....
OdpowiedzUsuńZa parę groszy oddają swoje psy gdzieś w nieznane.Bardzo szkoda psów. Może na stronie ich miasta umieścić jakiś apel w obronie