Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 2 stycznia 2011

Dzisiaj będzie o Buldogu. Mieszkał gdzieś sobie, może miał dom i własnych bezogoniastych. I był kotem. Komuś się znudził, albo kogoś rozgniewał, albo posłużył do innej zabawy. Z tej zabawy wyszedł cały zmaltretowany, bez zębów, z uszkodzoną miednicą. Musiał długo, całe dnie, leżeć dochodząc do siebie. Każdy ruch bolał, więc się nie ruszał. I powoli następował zanik mięśni. Ktoś chyba podrzucał mu jedzenie i wodę, bo inaczej nie przeżyłby… Aż wreszcie ktoś go przywiózł do schroniska. Zjawy się nim zajęły, nasi bezogoniaści traktują go specjalnie – dochodzi do siebie. Je tylko miękkie, nabiera ciała, zaczyna chodzić, chociaż stale się wywraca… I mruczy, gdy tylko ktoś się zbliża. Słuchajcie, patrzę na niego i myślę: Jak ty, sierściuchu, musisz kochać ludzi! Tak cię urządzili, a ty dalej się do nich łasisz. Inny po tym wszystkim bałby się ich albo nienawidził, a ty lgniesz do nich całym swoim głupim, kocim, wiernym sercem! Zasługujesz na nowy dom, co ja gadam, na pałac!! Może sobie taki znajdziesz. Wszyscy tutaj życzymy ci tego na Nowy Rok![1]...

Z kolei Bielik to pies. Biały, jak samo imię wskazuje, wielki, mieszanka doga z czymś. Doga więcej. Z naszych bezogoniastych tylko dwójka wchodziła do jego boksu. Młoda bestia, inteligentna, lubiła straszyć. Stała przy kracie i patrzyła ludziom prosto w oczy merdając ogonem: znaczy, grzeczny jestem, miły, oswojony, nic tylko głaskać!... Ale jak tylko bezogoniasty trochę wyluzował, łapę wyciągnął, gaworzyć zaczął, że „miły piesio, dooobry…”, to piesio jak nie ryknie! A miał z czego ryczeć! Jak się nie rzuci! Cały boks się trzęsie! I bezogonastego teleportowało na drugi koniec wiaty, a co niektóry na kraty próbował włazić! Zupełnie jak niektóre ogoniaste, co się lubią kołysać na gałęziach[2]. A Bielik zerkał na nas i się śmiał. Tłumaczyliśmy mu, że w ten sposób nigdy sobie domu nie znajdzie, ale on wiedział swoje. No i trafił się taki jeden młody bezogoniasty, który się nie zląkł i jakoś się z Bielikiem dogadał. Mocny gość, niczego się nie bał[3]. Wpierw się w wiacie docierali, potem zaczęli wychodzić na spacery i wreszcie Bielik poszedł z nim do nowego domu, gdzieś niedaleko Zielonej Góry, do Koźli. I ten Nowy Rok spędził już we własnym nowym domu.

Innych wywiało jeszcze dalej: Knoppers trafił do Ciechanowa, Elvis na Śląsk, do Żor, Magia wylądowała w Szczecinie. Bo też my tu wszyscy nie byle jacy – szczyt psiej urody! Cała Polska zaczyna się nami interesować! Dzięki Internetowi. Pisałem Wam już, że to nie byle co, ten Internet! Tylko czekać, aż się nami cały świat zainteresuje! Bo mój blog[4] mogą już czytać bezogoniaści po niemiecku, a niedługo i po angielsku będą mogli! O filmach z nami w głównych rolach już wam pisałem. Jak kto chce, to jeden może sobie pooglądać na Youtube - tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=rdTqfe9pRtk – wzruszająca historia, taka whiskas opera[5] do płaczu.

My tutaj, w schronisku, wolimy jednak historie opowiadane, nie oglądane na ekranie.

W każdej wiacie jest przynajmniej jeden pies, który umie opowiadać. I wieczorem, gdy śnieży, zakopujemy się w siano, każdy w swojej budzie, tylko nosy na zewnątrz wystawiamy, ciepło, przytulnie, brzuchy pełne, bezogoniaści się nie kręcą. No i wtedy ten nasz griot wychodzi na środek swojego kojca i zaczyna:

„Dawno, dawno temu, w pewnym wielkim schronisku dla psów, żył sobie jeden pies szczególny. Miał na imię Nugget i był PSEM BARDZO RASOWYM I JESZCZE BARDZIEJ KOSZTOWNYM. Otóż pewnego razu…




[1] Nowy Rok – 365 nowych dni, które z definicji powinny być lepsze i szczęśliwsze od 365 dni poprzednich.. Definicja sprawdza się w świecie bezogoniastych; dla świata zwierząt pojęcie nie zostało zdefiniowane


[2] Ogoniaste, co się lubią kołysać na gałęziach – nie mylić z koniokradami!


[3] Niczego się nie bał – tzn. żonaty.


[4] Blog – coś, co piszą w Internecie psy, kiedy się już je dopuści do komputera.


[5] Bezogoniaści mają swoje soap operas

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz