Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 11 października 2015

Kto się pod samochód kazał pchać??

Coś się ostatnio namnożyło połamańców w schronisku... Co rusz jakiś się wprowadza i słyszę, że złamana miednica, że ledwo chodzi albo i inne gorsze rzeczy się stały! Co te zwierzaki pcha pod samochody - nie wiem. Bywa, że to właściciel nie upilnował, bywa, że się zwierz zgubił i w tym pędzie poszukiwawczym nie spojrzał w lewo, w prawo i znów w lewo i wleeciał na bliskie spotkanie ze zderzakiem... 

Nie wiem, jak to było z Misią przed wypadkiem i w trakcie, ale wiem, że kiedy już stało się to nieszczęście i Miśce kawał futra wyrwało z.. tego.. no ze skórą, to szanowni właściciele przywieźli ją do psioweta i... tego... no chcieli się pożegnać... tak na zawsze... a właściwie psa ze światem chcieli pożegnać... Tak wyglądała Misia, kiedy została przywieziona do nas:


Wiem, nieciekawie to wyglądało... ale poza tym psina czuła się nieźle, stała na nogach bez problemu, samodzielnie chodziła, całkiem sprawny pies miał się już nie cieszyć życiem?? Bzdura jakaś! Została u nas 

Zamieszkała w jednym kojcu z Agrim. Kiedyś niezłym agesorem, ale przy Misi sam Agri stał się bardziej misiowaty. Miśka jest owczarkiem, a to znaczy, że uwielbia ludzi, spacery i aktywność wszelaką! Wszystkiego po trochu być musi, troszkę zabawy, trochę ganiania, a potem hyc do dwunożnego i trącu-trącu nosem w rękę "miziaj mnie teraz". Potem znów goooniiiimyyyy się i zabawki i wiatr w uszach, iii za chwilę trącu-trącu nosem w ramię. Musi Miśka wiedzieć, że ma człowieka obok, bez tego nic nie jest tak fajne. Idealna będzie psiolaska dla kogoś, kto chce mieć wierną, inteligentną, usłuchaną i słuchającą psiopsiapsiółkę, z którą będą mieli jakieś wspólne zajęcia i będą ze sobą spędzać czas. Zmieni się z nią cały świat! Tylko niech już nie wbiega na ulicę!

Bliskie spotkanie z jeździdłem miał też Fenster. On stracił więcej niż kawałek skóry... Z grupy popularnej - czterołapej, przeskoczył do mniej licznej, zrzeszającej trójłapki...


Z przodu właściwie jak każdy inny zwierz wygląda, tylko z tyłu na razie jest łysy i taki... kreskowany. Kreskowanie mu pewnie się zrośnie i całość zarośnie futrem, ale łapa już raczej nie odrośnie... Trudno, Fenster nauczy się biegać i skakać na trzech, bo to mało u nas było takich? Żaden się nie poddał to i ten sierściuszek się nie podda! Taki typowy z niego młodziak - wszędzie by wlazł, wszystko sprawdził, a na koniec znalazłby kawałek powierzchni płaskiej wystawionej na słońce i by się tam wyyyłooożyył gapiąc się wielkimi, zielonymi oczami, czy aby dwunożni widzą, jakiego mają pięęęknego sierściucha!

Albo taka warta rzucenia okiem Koma:


Prawda, że PIĘKNA...? Ach, wzdycham sobie od czasu do czasu do niej, nie będę oszukiwał, że nie. Psiolaska to prawie w moim wieku i właściwie mojego wzrostu, ja mam jasne futerko, gładkie, ona ciemne i dłuższe, pasowalibyśmy do siebie może, jak jing i jang... Jednak nie wygląd Komy sprawił, że dzisiaj o niej piszę. Wszystko przez bliskie spotkanie z samochodem, chociaż to tylko takie przypuszczenie, Koma mówi, że wszystko działo się tak szybko, że właściwie nie wie, co ją trzepło. Nasi jednak wiedzą, że Komie połamała się taka kosteczka... znaczy całkiem spora kość w porównaniu do innych, która jest mniej więcej między kręgosłupem a girkami. Miednica się nazywa. Teraz Kora czeka aż się to zrośnie. Za wiele nie da się robić, bo ani usztywnić, ani posklejać. Trzeba czekać, aż się samo... Fajna ta Kora, siada, znaczy - sadzają ją na kocyku, jak jest ciepło, obserwuje sobie psiolaska świat i czeka, aż ktoś do niej podejdzie na głaski. Teraz można napisać, że jest spokojna, ale właściwie nie ma wyjścia jeszcze przez jakiś czas... No i kto przygarnie takiego połamańca...?

Renę też potrącił samochód, to wiemy na pewno. I nasi też wiedzą, że ma połamane to samo, co Koma.


Właściwie poza tym, że Koma jest psem i szczeka, a Rena jest kotem i miauczy, to całkiem są podobne. W sensie, że Rena też uwielbia ludzi i takie spokojne głaskanie i czeka na kontakt z nimi. Sierściuszka sobie całkiem dobrze radzi, michę z jedzonkiem opróżnia, kuwetę ze żwirkiem zapełnia, wszystko jak trzeba! Pewnie też i mruczando uruchamia, kiedy się ją drapie za uchem, ale ja podrapać nie mam jak, to się nie mogę dowiedzieć, ale znacie jakiegoś niemruczącego kota?? Rena musiała u kogoś mieszkać, jest oswojona. Może ktoś jej szuka, tylko nie ma pojęcia, że mogła trafić do nas...? Mam nadzieję, że tak jest i jednak znajdzie ją u nas. Jeśli nie - to oby znalazł się nowy, FAJNY opiekun i dom.

Niektóre pechowce już doszły do siebie. Pozostanie blizna mniejsza czy większa, czasami będą pozostawiać ślady tylko trzech łap, czasami troszkę będą kuleć, kiedy będzie się zbierało na deszcz, a czasami wyjdą z wypadku całkiem bez żadnych widocznych śladów. Szkoda, że muszą zdrowieć u nas... Dobrze, że w ogóle mogą zdrowieć! I lepiej u nas, niż w rowie czy na ulicy, ale jednak powinny w domu, u boku swojego człowieka. Wtedy szybciej wszystko się goi, to udowodnione! Jak to przysłowie brzmi? Opiekuńcze oko rany i kości skleja!

Oby to był tylko taki jednorazowy pech, a teraz było już wszystko jak najzdrowsze i szczęśliwe..

2 komentarze:

  1. Nie rozumiem dlaczego ludzie porzucają takie biedne istotki na pastwę losu. To naprawdę okrutne. A tym którzy jeszcze nie wyzdrowieli, życzymy powrotu do formy! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też nie rozumiemy... Głów mamy dużo, ale i tak nam się to nie mieści...

      Usuń