Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 22 czerwca 2014

Nieważne miejsce. Ważne, żeby wygodnie było!

Nie dali mi dzisiaj pospać! Rano mnie wywabili z mojego niezawodnego miejsca. Podstępem! Nie wiem nawet jak! Ukochana kierowniczka przyszła, a wiadomo, że to trzeba wtedy polecieć merdając ogonem na lewo i prawo. Ani się obejrzałam, a już mi jedna taka zamknęła drzwi od kuchni... Niech ją Tyson... Takie dobre miejsce mi zamknęła... Nieliczni wiedzą, że tam siedzę, słychać tylko mój dźwięczny warkot!

Nie to, że ja miałabym lubić tak na przekór działać... a skąd! Ale jak nie dali mi poleżeć, to ja o leżeniu dzisiaj.

Mamy w schronisku mistrza leżenia. Króla Grajdołków! To są niby dwa owczarki, ale jednak jeden! Niby jeden, ale jednak jakby podwójny... Co by nie było, że tak sobie zmyślam, zobaczcie, to jest Ober:

i co, i co? Robi wrażenie? Wysokość... jakby owczarkowa... szerokość... no, jakby dwa owczarki... brzuch, jakby w środku co najmniej cztery sierściuchy miał pożarte!

Ober mieszka w takiej części schroniska, gdzie może czasami wychodzić na taki mały, piaszczysty wybieg. Piaszczysty... w piasku grajdołki kopie się najlepiej... ten dwu-owczarek przesadnie się nie ogląda na porządek, jemu ma być wygodnie i koniec. Dlatego zazwyczaj obsypany jest cały chodnik przy grajdołku, ale Ober leeeżyyy zadowoloonyy wielce...

Tak się już tam zagrajdorzył, że jak za którymś razem miał wracać do siebie, do kojca, to on owszem, poszedł posłusznie, ale do wykopanego dołka... Nikt nie zdążył dobiec zanim poskładał wszystkie łapy, a nie wiecie nawet jak trudno ruszyć takie cielsko, kiedy już leży!

Jeszcze się uśmiechał bezczelnie! Pracownik wziął więc smycz, zapiął Oberka i...

Tak, zgadliście - taka cienka smycz, w dodatku różowa... nie ruszyła dwupsa. Też nikt go nie ciągnął przesadnie, wiadomo. Na szczęście sam miał już dość tej maskarady i sam się ruszył. Wesoło i lekko podreptał już tym razem naprawdę do siebie.

O tym rudym na zdjęciu wyżej też fajna historia! Rudy Sofian trafił do schroniska po Oberze. Trafił w tę samą część schroniska i... pokochał Obera, jak tylko ten pierwszy raz mu przetruchtał pod boksem... Pojęcia nie mam, czy czuje się przy nim bezpiecznie, bo to psisko jest tak wielkie i mało kto się zbliży, czy myśli, że ten go nie pożre, bo już, jak widać, pewnie skonsumował takie dwa czworonogi i mu wystarczy do końca roku? Widok jest komiczny, bo przy wielkim słoniu kica taki mały, rudy, zajączek. Na początku Sofian wydostawał się od siebie, żeby tylko do Obera się przecisnąć, ale nasi zdecydowali, że nie będą stać na drodze takiej pięknej przyjaźni - do oberowego kojca wstawili sofianową budę!

Sofian jedynie grajdołka nie chcę z Oberem dzielić. Woli się na budzie przewalać z jednego boku na drugi.


Jak już jesteśmy w temacie wylegiwania się... (wcale nie piszę tego złośliwie, bo mi dzisiaj NIE DANO poleżeć...).

Niecałe dwa tygodniu temu trafiła do nas Rutka. Małe to, wystraszone, w dodatku po bliskim spotkaniu z samochodem. Na tyle bliskim i nagłym, że trzeba było Rutkę poskładać trochę, bo coś jej się tam pomieszało w kościach. Kiepsko znosiła ona pobyt w szpitalu, pracownicy zrobili jej mini wybieg. Jak przechodziłam obok, to najpierw się zastanawiałam, czy jakiegoś stada królików nie przywiozą! Potem jednak zobaczyłam, że stoją miseczki, kocyk leży... Do tego miejsce zacienione, bo to przy budynku... Niedługo potem, na kocyku, pojawiła się Rutka.

 Damesa taka! Jak podejdzie ktoś "podejrzany" to zaraz się drze! Jak przybiega pani z kuchni ją ratować, to ta zaraz leci i skarży! Że co prawda nikt jej jeszcze nie dotknął, ale na pewno chciał coś złego! Że niby nic nie miał w ręku i podchodził ze wszystkimi prawidłami sztuki człowieczo-psiej, ale NA WSZELKI wypadek Rutka się będzie drzeć... Muszę się z nią rozmówić, bo wstyd aż taką panikarę z siebie robić...

Tak się rozpisałam, to teraz już krótko...

Wylegiwać się, na swoim PATIO, lubi też Łatek. Niestety już choroby się go zaczynają trzymać i za patykami już za bardzo biegać nie może... ale w koszyczku wygląda wdzięczniej niż niejeden york!

To nic, że Łatek dwadzieścia pięć razy większy od yorka...

I już całkiem na koniec...

Hedziu w wylegiwaniu się odnalazł sens życia. Przetestował wiele miejsc, pozycji i pór dnia. Tutaj wersja romantyczna:


 Przynajmniej będzie miał co rozdawać suczkom, do których czasem wzdycha.. 

....idę WRESZCIE się położyć na moje ukochane miejsce pod ławą... Chociaż stróż jest akurat w kuchni, najpierw pójdę na małe głaskanko przed snem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz