Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 21 września 2014

Razem raźniej

Fajnie mieć kumpla. Albo kumpelę. Jest do kogo otworzyć pysk, zagadać; czasami jak zimno w dwóch budach, to się włazi do jednej, można się pobawić, pokłócić, potem pogodzić, nie jest nudno.

Na przykład ja z Hedarem. Pogadamy czasem, ja się pośmieję, że on jest leniem, on się pocieszy z mojego krótkołapstwa, fajnie nam.

Psy w naszym schronisku często są dobierane w kumpelskie pary. To nie jest takie hop-siup, trzeba być dobrym obserwatorem, bezbłędnie odczytywać psią mowę - w którą stronę ogon merda, czy sierść się układa jak trzeba, czy postawa odpowiednia... Kiedy jednak wszystko jest "w porzo", sprawdzone kilka razy, wyobserwowane na wszystkie strony, psia para idzie na własne M-1. Później razem wychodzą na spacery (obowiązkowo razem!), razem jedzą, razem się ganiają na wybiegu i bawią...

Jedną z takich par jest Giff i Sinti.


Ten czarny przystojniak to Giff. Postawny owczarek, sierść lśniąca, połowa suczek w schronisku się za nim ogląda! Charakter też ma cudownie owczarkowaty. Zrównoważony, grzeczny i pojętny. Względem innych psów kulturalny, ale jak któryś chce podskoczyć, to z Giffa ciepłe kluchy też nie są! Niektórzy ludzie mu tylko nie leżą, ale to już tych ludzi problem... Kiedy się zjawią przyszli opiekunowie Giffa - na pewno poznają i pokochają się od razu...


Brązowa, uśmiechnięta suczka to Sinti. Nie zawsze była taka radosna. To jeden z tych psów, któremu trzeba było pokazać, że człowiek jest fajny, że głaszcze, że na spacery prowadza, bawi się i mizia... Co przeszła wcześniej - nie wiadomo... Najważniejsze, że dzisiaj potrafi szaleć z Giffem na wybiegu, a kiedy już kogoś pozna, staje się całkiem normalną psiną, co to głowę pod rękę pcha, idzie noga w nogę, a nawet dokazuje czasem! Czasami jeszcze się wystraszy szelestu, kogoś nowego, nagłego ruchu... Widać jednak, że kiedy znalazłby się ktoś, kto chciałby być dla Sinti dwunożnym, prawdziwym, kumplowskim przyjacielem - Sinti już by się niczego nie bała, poszłaby na koniec świata!

Kolejna para - jednemu i drugiemu sięgam do kolan i obojga trudno szukać w ciemności - Miki i Raven.


Tylko teraz, żeby się nie pomylić... Ten z lewej, czyli ten pierwszy to Miki, ta z prawej, czyli druga jest Raven. Są do siebie podobne, zwłaszcza jak się je widzi pierwszy raz... No, przy drugim też można się pomylić... Aaaale już za dziesiątym każdy je rozpozna! Słyszałam nawet, że niektórzy mają inny sposób na rozpoznawanie na początku... Według nich wystarczy zapamiętać, które to pies, a które suczka... takich różnic już tłumaczyć nie będę...

Ich początki w schronisku też były podobne. Trafiły z różnych miejsc, ale na początku każde z nich było wystraszone i ani myślało się z ludźmi bratać! Z budy tylko nosy wystawały, obok nosa wyłaniało się jedno oko, ale żeby pół pazura z własnej woli poza schronieniem pokazać?? Nie do pomyślenia! Z czasem jednak praca wolontariuszy zdziałała cuda! Miki okazał się przylepą. Na spacerach depcze po piętach, albo tak się wciska w człowieczą nogę, że może ze ścieżki zepchnąć. Nie wiem czy przypadkiem najchętniej nie spędzałby czasu na spacerach, siedząc komuś na plecach, wtedy chyba czułby się najbliżej dwunożnego kumpla... Raven za to potrzebuje przestrzeni, lubi przechadzać się po lesie w pewnej odległości, wciąż jeszcze wyłazi z niej ta nieufność... Wystarczy jednak mieć trochę cierpliwości, pokazać jej, że jest się fajnym, powiedzieć, że i ona jest przefajna i ogólnie robi się prze-przesuper! Najcudowniejszą rzeczą dla tej kruczoczarnej pary byłoby pójście do domu razem. Przecież jeden bez drugiego nie wyjdzie, drugi bez pierwszego też jakby bez przekonania... Muszą iść do domu razem!

Większość psich par jest dobierana specjalnie, po przemyśleniach, obserwacjach, próbach... Bywa jednak, że o wyborze współpsiolokatora decyduje sam czworonóg!

Grozikus jest jednym z tych niewielkich, niepozornych psiaków. Niestety z cech na "nie-", jest też niemłody...


Pewnie był psem domowym, pewnie miał swoje posłanko, swoją pańcię albo pańcia... Tylko albo właściciel stwierdził, że już przez życie z psiakiem iść nie chce, albo się Grozikus zgubił i teraz też są dwa "albo" - albo ktoś nie wie, gdzie go szukać, albo wcale mu nie zależy, żeby się psiak znalazł... Do czasu adopcji musi się psisko przytulać do obcych ludzi, a to on lubi baaardzo!

Trafił Grozikus do szpitalika. Zabieg miał jakiś chyba... Nie pamiętam już, ale nic poważnego. Pewnego dnia, kiedy były sprzątane boksy, ten żwawy psiak wymknął się ze swojego miejsca, myk-myk-myk, tup-tup-tup, wepchnął się do innego kojca w szpitaliku... Ten kojec bynajmniej pusty nie był, siedziała tam...

...Azera. Niezwykłej urody suczka. Ni to owczarek, ni to husky...


Przyjechała do nas z interwencji, a to znaczy, że żyła gdzieś w koszmarnych warunkach... Azera jest jedną z tych szalonych, zwariowanych, pełnych energii suczek. Uwielbia ludzi, na kolana się pcha; mimo kiepskiego początku w życiu, jest bardzo pozytywna i ufna.

Do szpitalika trafiła, bo gdzieś sobie łapę rozharatała. I pewnego dnia wkulał jej się do boksu mały, niepozorny psiak w średnim wieku... i już nie chciał wyjść! Prośby, groźby nic nie dały, siedzieć będzie i koniec! Pracownicy stwierdzili, że skoro tak się sprawy mają, to niech już sobie w tym szpitaliku razem dochodzą do siebie! Wiadomo, że razem się szybciej zdrowieje.

Jednak, jak to bywa w życiu... zanim trafiły do wspólnego kojca na wiacie - Azera z Grozikusem zdążyły się pokłócić! Taka była romantyczna historia starszego pana i szalonej panienki! Taka życiowa! ...trochę się smutno zrobiło, jednak pracownik postanowił, że taka przyjaźń nie może się skończyć ot tak, po pierwszej kłótni. Zorganizował im kolejne spotkanie, na którym... pogodzili się oczywiście i jednak trafiły do jednego, wspólnego M-1! Mieszkają w nim do dziś...

Razem raźniej. Każdy pies jednak, czy ma kumpla w kojcu, czy nie ma, czeka najbardziej na tych dwunożnych, którzy zabiorą go do domu, zaopiekują się nim, dadzą posłanko, zapewnią spacery, wycieczki, pełną miskę. Każdy pies, czy lubi szaleństwa z patykiem, czy biegi do utraty tchu, potrzebuje też ręki, pod którą może w każdej chwili wepchnąć łeb i poczuć się bezpiecznie...

7 komentarzy:

  1. kocham te wasze psiulki :) oby wszystkie znalazły odpowiednie domki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No pewnie, że razem raźniej, można szczeknąć lub miauknąć do towarzysza, że ci dwunożni znów nie zrozumieli, że chciałem jeść a nie głaski ;p Albo jeść a potem dopiero głaski ;) No i jest się z kim pobić, komu pozazdrościć sznureczka lub piłeczki, a jak dwunożni są w pracy to razem porządzić w pustym mieszkaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie wszystkie psy rozumieją, że fajnie mieć kumpla! Niektóre nawet nie chcą patrzeć na innego czworonoga! Nie wiedzą chyba, co tracą... Fajnie, że niektórzy dwunożni chcą mieć większe stadko w domu, wtedy na nudę narzekać nie można haha!

      Usuń
  3. To naprawdę fajne, że psiaki nie siedzą w boksach same. Przynajmniej mają z kim dzielić tę swoją samotność, gdy już wszyscy opiekunowie ze schroniska pójdą do domów po skończonej pracy. Zawsze to raźniej gdy strach obleci kiedy na dworze szaleje burza. Zawsze to jakaś pociecha gdy coś pobolewa i nikt nawet o tym nie wie. Bo nie ma w życiu nic gorszego niż samotność, czy to dla psa czy dla człowieka. A taka psia miłość ogrzeje każde serce i nigdy nie pozwoli się długo smucić.

    A tak z ciekawości, czy pieski do boksów zawsze dobierane są w pary pies-suka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazwyczaj są tak dobierane, żeby była dziewucha i chłopak, ale wtedy przynajmniej jedno nie może mieć ani pół możliwości, żeby stan liczebny kojca się nie powiększył za kilka miesięcy... Bywa, że są dwie laski, jak była Błoga i Straszka (ale już nie są, bo jak były obie, to się bały obcych podwójnie... teraz każda ma nowego kumpla i boją się mniej!), jest też Tiger i Niko, dwóch psich seniorów, razem sobie o chorobach rozmawiają, jednego strzyka pod pachą, drugiego w kolanie, jakoś sobie żyją...

      Najczęściej jednak są kojce k o e d u k a c y j n e (trudne słowo...)... Widocznie dwie laski będą się kłócić, czyja obróżka bardziej twarzowa... znaczy pyskowa, a jak będą dwa psy, to będą urządzać konkursy "kto szybciej zeżre budę" albo co... Lepiej nie ryzykować!

      Usuń
    2. Tak właśnie myślałam, bo przecież gentledogowi nie wypada kłócić się z damą! :D

      Usuń