Oczami Bezdomnego Psa

środa, 22 października 2014

W sobotę imprezka!

* znaleźć obróżkę z diamencikami
* przystrzyc policzki i brwi
* wymienić kocyk na włochato-puszysty
* poćwiczyć uśmiechy i powarkiwania z zadowolenia
* wypolerować kły...

- Buulbaaaaa.... a co ty robisz???

- Robię listę spraw do załatwienia przed sobotą.

- Hmmm... a ktoś ważny przyjeżdża?

- Hoho! Żeby to jeden! Święto jest i szykujemy się na całodniową imprezkę!

- Jakie święto...?

- Ech, beze mnie byś wszystko przespał...

W sobotę jest Ś W I Ę T O    K U N D E L K A!!! W schronisku są też nie-kundelki i prawie-nie-kundelki, ale nie oszukujmy się, zdecydowana większość to najprawdziwsze mieszańce, co to do żadnej rasy konkretnej podobne nie jest.

Na przykład taki Lakuś.


Rasowy kundelek! Na początku przestrachany był niezwykle, w ogóle wyglądał, jakby zaklinał, że jego tutaj wcale nie ma, niczego nie chce, a już na pewno sam się nie pchał... Żal było patrzeć. Psy mu tam poszczekały do rozumu, bez sensu robić z siebie taką ofiarę! Trudno, miejsce jest, jakie jest, ale posiłki w stałych godzinach i wychodne jest co jakiś czas. Lakuś merdnął raz, merdnął drugi, ludziom się spodobało. No to teraz merda tak, że aż pupa mu się rusza cała! Grzeczny, przytulaśny, Lakuś do wzięcia od zaraz.

Rasowym kundelkiem, który za to nie wie, co to smutek, jest Malin.


Malin, kiedy zobaczy człowieka, skacze po same człowiecze uszy! Tak się cieszy ze spaceru, z tej chwili, chwiluni z dwunożnym! Jeszcze superowniej, kiedy dwunożny przyjdzie nie sam, ale z całą rodziną. Malin kocha małych i dużych. Sam jest niewielki i na pewno dużo miejsca w mieszkaniu by nie zajmował. Od niedawna jednak psiurek ma coś, co od razu go  d y s k w a l i f i k u j e (to takie trudne słowo, ale tak najprościej znaczy, że zwierzak staje się niewidzialny...) - w Malinie serce już nie bije jak trzeba. Cośtam z tym bimbadełkiem ma i musi przyjmować leki... Co prawda nie są drogie, bo pies mały, ale cóż... "Aaaa bo to trzeba pilnooowaaać, aaa bo ubieraaać na ziiimęęę (damy ubranko!), aaaa, bo nie moooże zmaaarznąąąć...". Dla niechcącego każda wymówka dobra... Dla chcącego Malin będzie najcudowniejszym kundelkiem pod słońcem! Będzie kochał całym sercem, bo chociaż chore, to nic to w kochaniu nie przeszkadza.

Albo taki Dżeki.


Bardzo proszę, same zalety! Wiemy, że mieszkał w domu, że grzeczny, że dogaduje się z psami, na spacerach nie ciągnie. No, ma te osiem lat, ale przynajmniej nie widzi niczego ciekawego w gryzieniu kapci czy kopaniu dziur. Miał najukochańszego właściciela, ale tak się smutno złożyło, że odszedł i wrócić już nie może...

Mamy kundelkowatych kundelków jeszcze więcej, ale całej nocy nie mam, żeby opisać.

Dwunożni myślą, że nic nie wiemy, ale przede mną się nic nie ukryje, już ja wiem, że szykują nam wyjątkową sobotę! Ma się odbyć marsz do miasta! Było ich już kilka, ale tym razem to taki inny będzie, ma być głośniej, kolorowiej, liczniej i w ogóle superowniej niż zwykle! Każdy może przyjść i się przyłączyć, nie tylko wolontariusze w takich marszach chodzą. O to chodzi, żeby było jak najwięcej, żeby ludzie już z daleka się zastanawiali, co to za wycieczka wielonożna idzie.

Poświętujcie z kundelkami. Pójdźcie do schroniska, wyprowadźcie chociaż na spacer albo dajcie dom na zawszezawszezawsze; sprawcie, że poczuje się jak najrasowniejszy z rasowych, wyjątkowy, jedyny...

Czekamy w sobotę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz