Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 21 grudnia 2014

Nie dawaj zwierzaka w prezencie, ale zwierzakowi możesz dać siebie!

Niedługo święta, to wiecie. Zauważyć się nie da, słyszałam, że w sklepach to oblężenie, jakby mieli je zamknąć na miesiąc, ale ponoć trzeba coś lepić, coś mieszać, coś piec, coś mielić... Nie wnikam i nie oceniam, ale pies to jakoś może mieć te same kulki z torebki...

- APELUJĘ o świąteczny, gotowany posiłek! APELUJĘ o...

- Apeluj dla całego schroniska! Ale na zewnątrz, tutaj mi teraz nie przeszkadzaj, dzisiaj piszę edukacyjnie...

Nie chcę być nudna i pisać, żeby nie kupować zwierzaka na prezent. Ja właśnie będą trąbić o tym, żeby prezentować! Właśnie, że prezentować! Aaaale ODPOWIEDZIALNIE.

Jeśli chcecie psa, bo "dziecko tak ładnie nas prosi i obiecało, że się będzie zajmować"... Napiszę tak - sama byłam szczeniakiem. I Hedziu też.

- Hedziuu, pamiętasz, jak obiecywałeś, że będziesz się zawsze bawił kijkiem?

- huehuehue, nooo... taki fajny był, w dwóch miejsach miał odrostki!

- No właśnie... a długo się nim bawiłeś?

- No pewnie! To był mój jedyny, wymarzony kijek! Najcudowniejszy i tylko mój! I tak było! Jaaaakieeeeś... dwa tygodnie...

- Właśnie...

Dziecko nie będzie biegać do weterynarza, ani po nocach na spacery, w końcu może przestać tak chętnie sprzątać zalane podłogi (jeśli dostanie szczeniaka), albo zrywać się skoro świt na spacery.

Także wiecie, pies czy kot, jeśli macie dzieci - super sprawa, bo mogą być super kumplami! Ale tylko pod warunkiem, że przemyśleliście wszystko i przede wszystkim to WY - rodzice, chcecie go mieć!

Przestawię na przykład Gucia. Nieduży, często jest dawany na spacery rodzinom z dziećmi, bo Gucio jest fajny i przyjazny dla ludzi!


Kilka lat już ma... ale za to nie powinien gryźć kapci i szybciej załapie, że dom to dom i załatwiamy się tylko na dworze! Za psami może nie przepada, ale Gucio jest pojętny i na pewno dałoby się go przekonać, że wcale nie trzeba na nie szczekać. Poza tym chodził na marsze do miasta i był na zawodach dogtrekingu i zachowywał się całkiem grzecznie!

Przypomnę też o Raszynie. Tutaj to już sprawa pilna zaczyna się robić, bo czas leci, psiak mógłby już opuścić szpitalny hotel...


Pisałam o tym uroczym, łaciatym psie. Miał ciężki wypadek, do lecznicy trafił, ale już 3 łapami go nie było na tym świecie... Właściwie to chyba tylko jedną stopą był z nami, a reszta... W lecznicy jednak się uparli, uparł się psiak... Raszyn miał nie żyć. Żyje. Raszyn miał nie chodzić. Chodzi! Biega wręcz! Jest malutki, pocieszny, wesoły... i jakoś dalej nikt go nie chce... Zwierzakowi lekarze nie chcą go do schroniska dawać, dlatego mieszka sobie tam u nich. Przynajmniej jest pewność, że nie będzie się bał weterynarza! Potrzebuje jednak wreszcie swojego domu...

Żeby nie było, że tylko psom życzymy na święta domów, przedstawię też koty!

Bonifacy na przykład. Młody, czarno-biały. Jak na sierściucha - baardzo ładny!


Do tego rozbrykany tak, że można się całymi godzinami patrzeć, jak biega z piórkami, gania za piłkami, jak pies! Miziać też się lubi, ale młode to jeszcze, głupiutkie, tylko patrzy za czymś, co się rusza, drga, majta, powiewa! Kiepsko to się tak samotnie bawić...

Mniejsze szanse, dlatego piszę o nim już kolejny raz, ma Saban. Nie jest stary, ale już w schronisku wydoroślał. Ciężko napisać, czy ten jest biało-czarny czy czarno-biały...


Wiadomo jednak, że jest chory... Saban ma białaczkę. Nie zarazi człowieka, psa, chomika ani innego zwierza, tylko z kotami mieszkać nie może, a świat może oglądać tylko zza szyby... Białaczka jest nieuleczalna, ale można z nią długo żyć, jeśli się podaje sierściuchowi to, co weterynarze zalecą. Schronisko pomoże w tym leczeniu! Tylko szkoda, że kocur musi siedzieć u nas, bez kolan do leżenia, bez miziania, bez częstszych zabaw...


Jak już napisałam o prezentowaniu, że to musi być przemyślane, że cała rodzina musi chcieć i tak dalej, to jeszcze napiszę obowiązkowo, że nie można też dawać zwierzaka komuś! Pamiętajmy, że dajemy tylko sobie, dla siebie! Nawet, kiedy wiemy, że ta osoba chciałaby mieć czworonoga - nie robimy jej tego prezentu niespodziewanie i nagle, i przede wszystkim - NIE WYBIERAMY za kogoś! I na to jest wyjście, już opowiadam, jakie...

Nie wiem dokładnie jak to było przed adopcją, ale być może tak:
Pewna pani pomyślała, że chciałaby mieć czworonożnego przyjaciela. Rodzina tej pani bardzo poparła ten pomysł i wręcz postanowili sprawić taki sierściasty prezent! Zrobili to jednak ODPOWIEDZIALNIE i tak, jak właśnie należy prezentować takie prezenty!

Otóż - przyjechali wszyscy do schroniska. Przeszli się po wiatach, obejrzeli, porozmawiali, pani wybrała sobie pieseczka... Później wkroczyła do biura, żeby podpisać umowę, a już za czworonoga zapłaciła rodzina!

Kim był szczęśliwiec? Drodzy Czytaciele, do domu pojechał Szorstek!!


Już nasz schroniskowy głównodowodzący rozmawiał z pańcią Szorstka! Już wiemy, że gotowanego kurczaczka z ryżykiem to sierściasty jeść nie chce narazie, ale kanapeeeeczkiii... kanapeczki jak najbardziej chętnie!

- Ooooo.... zjadłbym kanapeczkę....

- Ekhem... na zewnątrz miałeś apelować! Sio! Ja tu EDUKUJĘ!

...o czym to ja tutaj... aaAAAaaaa wiem!

Widzicie, to się nazywa prezentowanie odpowiedzialne! Przede wszystkim taki obdarowany, jeśli to ma być jego zwierzak, musi sam go sobie wybrać. Nie można na siłę kogoś uszczęśliwiać pieskiem, jeśli marzy o kotku, albo dawać szczeniaczka, jeśli ktoś raczej nie chce mieć jednak zalanych podłóg i wyćlamkanych kapci.... Poza tym wiecie, musi być TO COŚ, musi ta iskra przeskoczyć, muszą oczy się spotkać, to trzeba zobaczyć i poczuć... Za kogoś się nie da.

Szorstek akurat pies starszy, stateczny, ale jeszcze pełen werwy! Udało się chłopakowi, nie ma co!

Także wiecie, jeśli już od jakiegoś czasu myślicie nad czworonogiem, macie wszystkie ZA i PRZECIW omówione, zdaje sobie sprawę z leczenia, czyszczenia kuwety, spacerów i tego, że zwierzak może być z Wami nawet kilkanaście lat - podarujcie SOBIE i czworonogowi siebie nawzajem! Przyjedźcie do nas, albo innego schroniska czy przytuliska, jeśli do nas macie daleko, przejdźcie się, poznajcie zwierzaki, porozmawiajcie z pracownikami czy wolontariuszami. Może akurat czyjeś oczy tak spojrzą na Was tak szczególnie...

2 komentarze:

  1. Baaardzo mądre przesłanie! Trzeba to puścić daleko w świat i niech wszyscy wezmą to pod rozwagę.

    To dorosły jest opiekunem psa, to on go wychowuje i w 100% za niego odpowiada. To jest duża odpowiedzialność, ale i niesamowita radość.

    Nie raz trzeba wychodzić na spacer, gdy deszcz pada i wiatr wieje. Nie raz trzeba układać plany urlopowe czy wizyty pod psa. Czasem nawet i chory człowiek musi wyjść z psem, bo nie ma komu. Ale to wszystko nic. Bo nie ma nic lepszego niż wtulić się w ciepłe i pachnące futro. Nie ma nic lepszego niż popatrzeć w oczy istoty, która bezgranicznie i bezwarunkowo cię kocha. Nic nie daje takiej radości, jak codzienne powitanie czworonoga, gdy wracamy do domu. I wreszcie nikt nie potrafi tak dobrze nas pocieszyć w smutku, jak wciskający się pod ramię kochany łepek i merdający ogonek.

    Wiem co piszę, bo pod moim dachem mieszka już trzeci pies. Od dawna jestem już dorosła (prawie podwójna osiemnastka), a mój ojciec (nielubiący zwierząt) pyta się mnie od czasu do czasu, kiedy ja wreszcie wyrosnę z "psów". Otóż z tego nie da się wyrosnąć! Albo ma się wrażliwą duszę i kocha się zwierzęta, albo nigdy nie poczuje się tego wspaniałego uczucia wzajemnej przyjaźni i miłości do tych pięknych istot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Exante, dziękuję nie po raz pierwszy za MĄDRE słowa (też nie pierwsze!). Wszystko się zgadza!
      Słyszałam, jak nasi czasami mówili, że niektórzy rodzice, kiedy chcieli sprawdzić, czy młodszy opiekun faktycznie będzie wychodzić, to przed kupnem psa - budzili 'młodego' rano, przypominali po południu i przed snem też, i wyganiali na spacer "na pusto"! Czasami ktoś pewnie zdaje taki test... To bardzo dobry test! Czasami psy lubią spać do późna, z pańciostwem, ale czasami jednak zrywają się skoro świt!

      Pozdrawiam!

      Usuń