Za to później, kiedy już popada, ile miało popadać i wszystko leży i się błyszczy... wtedy niektóre zwierzaki szaleją i wcierają się, i widać radość na paszczach!
Paura na codzień jest dość nieśmiała...
I mówią to też ci, którzy ją dobrze znają! Oni już widzą w niej świetną psiolaskę, ale Paura w sobie wciąż niebardzo... Kiedy jest wśród "swoich" wolontariuszy, to jest wesoła i potrafi nawet brzuchol do głaskania wystawić! Ale w kojcu dalej cichutka taka... Mało kto chce siedzieć i przekonywać, że pies jest wart więcej, niż myśli... Znaczy u nas wszyscy wolontariusze mają do tego chęci i cierpliwość! Tylko, że oni nie mogą wszystkich psów adoptować, a tu jest potrzeba, żeby ktoś miał chęci, cierpliwość i jeszcze miejsce w domu... Zobaczcie, jak Paura cieszy się na śnieg:
Szał! Szkoda, że nie mogło być tak, że po tym szaleństwie pójdzie się ogrzać do domu, a za kilka godzin znów na śnieg! Dom jeszcze przed nią...
Następny śnieżny szaleniec - Adi. Też na początku nieśmiały taki był...
Może się wydawać po zdjęciu, że on taki trzęsizadek. Nic dziwnego, zdjęcia krótko po przyjęciu robione, a zaraz przed przyjęciem był znaleziony przywiązany do drzewa, jeszcze miał namordnik założony! Nie wiedział, czy u nas będzie dobrze, czy nie, czy jakieś jutro będzie... A tymczasem się okazało, że może i buda, może i sianko, może i spacerów codziennie nie ma... Ale jednak ciepło, na łeb nie pada i dwunożni przychodzą, wyprowadzają, głaszczą, miziają i mówią same dobre rzeczy! I patrzcie, jak się wydawało, że on biały...
A tu jednak śnieg bielszy! I kropeczki Adi ma! Ledwie widoczne, ale są. I jest szał, radość, wcieranko i plątanko w smyczy! Można zapomnieć na jakiś czas, że nie ma jeszcze tego jedynego człowieka, że jeszcze trzeba będzie wrócić do schroniskowego kojca... Ale czeka gdzieś dom na pewno!
...no i co z tego, że się psy naszalały, skoro kilka dni minęło, śnieg stopniał... teraz będzie chlapa i tylko łapeczki się będą brudzić. Radości będzie mniej, bo w czym tu się tarzać? W piachu też można, ale to na lato, kiedy rozgrzany i suchy! Znaczy ja w tym nic nie widzę, ale mówią, że ja w ogóle za poważny jestem...
- Dżokej, a ja z gracją bym przeskoczyła na inny temat, skoro już śniegu nie ma...
Wiecie, Drodzy Czytaciele, że mieliśmy nowego biurowego współpsiolokatora?? Mieliśmy, bo już nie mamy...
Dżeki miał cośtam robione u psiowetów i musiał w ciepełku i na czystej podłodze pomieszkać, dlatego go ulokowali w biurowej łazience. Wszystkie apartamenty i szpitale zajęte, a łazienka jest u nas wielka, jak pokój! O, to jest Dżeki:
Trafił do nas, bo mu właściciel odszedł... tak na zawsze... Łatwo nie jest się przyzwyczaić do kojca, kiedy do tej pory spał na ciepłym posłanku w domu, ale trudno... Niewidzialny był Dżeki w schronisku. Kiedy trafił do biurowej łazienki, to raz, drugi, trzeci z niej wymaszerował na korytarz i się okazało, że się dobrze dogadujemy! Całkiem fajny był! Nasi stwierdzili, że w takim razie Dżeki zostaje i będzie czwartym muszkieterem biurowym.
A na druuugi dzieeń... przyszli jedni dwunożni, co chcieli grzecznego i niedużego pieska... Od słowa do słowa iii może Dżeki...? A czemu nie!
I tak znów jesteśmy we trójkę! Niech mu się szczęści...
- Larsi, Dżeki brał udział w poszukiwaniach skarbu... Tysiak o tym napisał TUTAJ.
Skarb został wreszcie znaleziony przez... Duala! Tylko skubaniec znów go zakopał...
...i znów nie wiemy czym był zakopany skarb...
...aaaleee coś mnie w kościach łupie... może jednak znów będzie padał śnieg...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz