Oczami Bezdomnego Psa

środa, 20 kwietnia 2016

Mamy nową koleżankę, a Filiego wcale nie ma na zdjęciu!

Rodzina biurowa się nam powiększyła. Nieee, żadna z psiolasek nagle nie rozpączkowała! Chociaż właściwie przez to, że jednej coś wyrosło, to dołączyła do naszej paki...

Powiedziałem nowej i grube....eee....Aro, żeby wleźli grzecznie do posłanek, to pstryknę fotencję. No i weszli...


...nie do końca o to mi chodziło, bo jednak niebardzo to proporcjonalnie wyszło, więc powiedziałem, że przecież miało być odwrotnie! 

...stwierdzili, że okej, nie ma problemu, jak odwrotnie, to odwrotnie... więc się odwrócili...


Kłócić się nie miałem zamiaru. Zresztą w przypadku Aro to strach, a nowa, znaczy Hepi, ma zawsze taką minę, że tylko się litować i zostawiać w spokoju, ewentualnie głaskać, ale mnie nie wypada... 

Napisałem, że Aro to strach podpadać, ale nie to, że zeżre, użre, pożre albo coś. Chociaż wygląda na takiego, co by takie jak ja zjadał na śniadanie, ale nie, Aro jest całkiem w porządku! Jest pocieszny, łagodny, lubi się rozwalić na podłodze w stylu "na morsa", ale spacerem też nie pogardzi. 

...a wracając do zeżarcia, pożarcia, jedzenia i niepogardzenia... 


 Aro dotrzyma towarzystwa podczas każdego, nawet najmniejszego posiłku!

Jeśli zaś chodzi o nową. To Hepi. Hepi wygląda ciągle tak przeraźliwie smutno... Wystarczy jednak zagadać, a okazuje się, że równa z niej psiolaska! I całkiem wesoła! Jak ją jakiś dwunożny za uchem posmera, albo po pleckach, to jest od razu kupiona! Potem sama podskakuje do ręki i głowę wpycha przypominając, że to może jeszcze nie koniec tego dobrego...?

Hepi spacery lubi bardzo! Na spacerach kopie się dołki...


...można też do kałuży wleźć i łapki pomoczyć, językiem chłepnąć, potem przebiec, otrzepać się radośnie i pokopytkować dalej...


Hepi jest nieduża, jest pocieszna i sama na kolana się pcha! Ma pięć lat, więc w sumie wiek raczej młodszo-średni. To jednak nie wszystko i chyba wiem, dlaczego ciągle domu nie ma... Prócz tego, że Hepi jest super, to jeszcze jest chora... i prócz tego, że ma jasne, rude kropeczki na sierści i uroczą plamę na oku jak Reksio z bajki, to jeszcze ma raka...

Hepi udaje, że wcale go nie ma, że się dobrze czuje, że nic jej nie jest... Cóż, my wiemy, że jej powyrastało co-nie-co to, co nie trzeba w środku... Szkoda, że to odstrasza... Raka nie dało się odstraszyć, sam się przyplątał i wyprowadzić się nie chce...

Prócz Hepi, która mimo tego, że sięga dwunożnym do kolana, to zajmuje na posłanku tyle samo miejsca, co Larsi, która ma dwa razy dłuższe łapy...


...i malutkiego Aro...


...mieszka jeszcze u nas Ares.


No i JA, ale selfi mi nie wyszło, to nie umieszczę...

Panuje u nas pełna zgoda! Zwłaszcza, kiedy w rękach dwunożnego pojawia się coś, co pachnie czymkolwiek, co da się zjeść... Tutaj akurat Tabletkowa była zaklinaczem stada....


Patrząc od tej strony (zdaje się, że to lewa), to jest łaciata Larsi, uszaty Ares, biała Hepi, JA - Dżokej, i Aro, który oczywiście nie potrafi trzymać języka blisko siebie. Jak komuś się wydaje, że obok Aro siedzi jeszcze pies, taki ciemny z wyłupiastymi oczami, to jest w błędzie. To wcale nie jest Fili i wcale go tam nie ma. Fili mieszka gdzie indziej i wcale nikt go czasami nie przemyca do biura pod kurtką. A już na pewno nie jest to nasza fotopsiografka!

Jeszcze jedno zdjęcie, dla pewności:


 W progu Hepi, z tyłu Larsi, przed nią Ares, ja jestem ukryty, Aro wyżera akurat i z przodu wcale nie ma Filiego stojącego na dwóch girkach.

Wszystko się zgadza!

Drodzy Czytaciele. To, że mieszkamy w biurze, to nie znaczy, że już nie potrzebujemy domu. Owszem, mamy najlepszą miejscówkę w całym schronisku! Odwiedza nas maaasaaa ludzi i każdy nas ogląda, wychodzimy też częściej na spacery, mamy możliwość szperania po śmietnikach, wpychania głowy pod ręce, wystawiania brody ponad blaty, kiedy ktoś je obiad, śniadanie czy kolację... To jednak nie jest dom... Poza tym, kiedy my wydreptamy do domów, to kolejny zwierz zamieszka na naszym miejscu i zwiększą się jego szanse na dom...

Zakochaj się w nas... przynajmniej w jednym... W grubiut...eeee....w postawnym Aro, kropeczkowej Larsi, poczciwym Aresie, smutnej, ale wesołej Hepi i we mnie może też, chociaż ja nieśmiały jestem i nie umiem się tak reklamować i wpychać...

Za to ktoś mi ostatnio takie PIĘĘĘKNE zdjęcie zrobił!


...komu, komu hopsnąć do domu...???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz