....weź lupę, pooopacz ppppchhhhhłaaaaaa.....
.....daj spokój, pchłaaaa to teeeeeż istoootaaa....
...
W radiu usłyszałem gdzieś i czasem sobie nucę pod nosem. Dzisiaj jednak nie o kotach i nie o pchłach (a kysz!), ale o przytulaniu do serca!
Psy mają serce od czubka nosa do końcówki ogona. I na łapy im spływa. A nasi mają serca od czubka głowy do saaaamych pięt, i jeszcze spływa im do palców u rąk. Tak dziwnie, ale psy są bardziej poziome niż dwunożni.
I ja o tym przytulaniu dzisiaj... Lubią się zwierzaki przytulać, ale nasi też! To się nazywa "wymiana energii" albo "ładowanie baterii". Czasami bardziej jednych, czasami bardziej drugich, ale zwykle to to ładowanie idzie w jednym czasie.
Derlik na przykład jest tulony baaardzooo częęęsto przez taką jego Psianiołkę.
Już kiedyś o niej było! O, TUTAJ. Derlikowa Psianiołka nie przychodzi tylko do Derlika i nie przychodzi też do schroniska sama! Sama przecież sobie tych zdjęć też nie robiła... Derlik niestety nadal u nas mieszka, nadal jest ponoć chory, ale nadal nic strasznego w tym nie ma. On się nie boi... Jego też nie trzeba się bać, bo jest kochany, a że czasami może zdarzyć się atak jakiś malutki... Nie jego wina przecież, to dlaczego on ma karę za to ponosić i mieszkać w schronisku...?
Beethoven też do tulenia!
Zresztą, jak inaczej można reagować na takie cielę?? Ten psiolbrzym uwielbia kontakt z człowiekiem i im częstszy, dłuższy, i wogóle bardziej kontaktowy ten kontakt, tym lepiej! Beethoven też za karę trochę siedzi. Bo wielki. Bo stary. Bo na pewno groźny, dużo je i silny jest. Cóż. Bernardyny mają to do siebie, że nie czują, kiedy dwunożny za nimi fruwa. Żołądków też małych nie mają... W przypadku Beethovena bać się jednak nie ma czego, agresji w nim za grosz nie ma! Sami widzicie!
Podobnie Borysek.
Tu się wydaje, że to taki malutki piesio. Borysek do małych nie należy, zwłaszcza, kiedy zarośnie. A zarosnąć potrafi solidnie! Wystarczy nie obcinać jakiś czas i już jest biegającym mopem albo froterką do podłogi. Trzeba czesać, prawda. Trzeba strzyc, prawda. Ale że Borysek jest kochany (jak to mówi Psianiołka) i daje się tulić, miziać i targać za kudełki - też prawda! Czyli cierpliwy jest, a to też zaleta! I bawić się lubi, mordować misie, znaczy... Przy nim na pewno można poczuć się bezpiecznie!
...tak jak przy Pyziu.
Pyziu to takie szeeeroooookieeeee, maaaasyyywne, olbrzymioszczękowe psisko... Chyba szerszy, jak wyższy! Na pierwszy rzut oka można się nieźle przestraszyć... Kiedy się rzuci okiem drugi raz, zobaczy się chrumkającego, uśmiechniętego od ucha do ucha amstafffffa, który będzie dreptał merdając ogonem na boki, żeby się wtulić w nogi... Taki groźny jest!
Pyziu przyjechał do nas ledwo zipiąc... Ktoś zatrzymał się przy drodze, żeby wiecie... odcedzić to i owo, i natrafił na leżącego w trawie Pyzia. A wtedy było gorąąąco tak, że łapy do chodnika się przyklejały, a tam pies bez wody... Nie wiadomo, ile przeszedł drogi, kiedy pił ostatnio... Już jest z nim dobrze, całkiem wesoło pochrumkuje na wiacie!
Któż jeszcze lubi się tulić...?
Pimpek! Ten sam, którego głodzili kilkanaście miesięcy. Ten sam, który nie miał nawet własnej miseczki z wodą. Ten sam, który miał już niejeden kryzys, bo dalej nie można się dogadać z jego układem pokarmowym i innymi dolegliwościami... Tak go wyniszczyli i teraz nasi naprawiają... Pimpek uwielbia być blisko. Uwielbia być tak blisko, żeby całym sobą czuć ciepełko i to, że komuś na nim zależy... Mało czasu zostało, żeby go przekonać, że naprawdę jest wart najlepszego domu...
A teraz, żeby nie było - Wolontariusze, czyli Psianiołki i Psianiołowie poznają nas wszystkich. Jednych bardziej ciągnie do tych niezależnych, innych bardziej ciągnie do tych przytulaśnych, jeszcze innych do trzęsizadków. Każdy z nas jest lepiej znany przez conajmniej jednego NASZEGO dwunożnego. Wiadomo, że nie tak od razu, ale prędzej czy później wszystkich nas się uczą, niektórych potem znają jak kieszeń własną. I oni doskonale wiedzą, do kogo można się tulić, do kogo niekoniecznie, a do kogo wręcz trzeba, bo potrzebuje tego tak samo, jak wody, kulek w misce czy powietrza...
...żeby tylko znajdowali się też dwunożni, którzy chcą nas poznać tak super-super na zawsze-zawsze...
..................................tak a propos wciskania wszędzie swojego nosa........... Kto dzisiaj ze mną pisze, chociaż udzielić się nie chce...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz