Teraz już mogę przejść do pisania!
Tak dwunożni mówią, że sierściuch zawsze na 4 łapy spadnie. I niby nic mu się nie dzieje, bo się potrafi tak poobracać w locie, że nie trzeba się martwić niby, że coś mu się stanie... No właśnie - NIBY. Bo ostatnio tyle tych połamańców u nas, że strach!
Patrzajcie jeno... Na przykład Irmin.
Aaallleee ma oczy pomalowane, nie? Wyjątkowe ma te oczydła, bo niby zielone, ale na około jakby kto ajlajnerem wymazał! Kociolaski pewnie się za nim oglądają.... Jak już pewnie zauważyliście, Irmin ma taki gustowny, czerwony pancerzyk na łapie... Trafił do nas połamany odrobinę i musieli go tak usztywnić na dłużej. Taki z niego kot, że wcale na to nie narzeka. Obiecali mu, że jak będzie sprawny, to jeszcze więcej kociolasek się za nim oglądać będzie, więc siedzi i zdrowieje. Bardzo miziasty jest i tylko by się oddawał głaskaniu... Patrzcie tylko:
...ten PAZURRRRR, widzieliście pazurrr w tej jednej łapie zapancerzonej? Behapsiokociorystka powiedziała kiedyś, że jak kot tak zaciska i rozkłada łapki podczas głaskania czy leżenia, to znaczy, że to dla niego jest najwyższa forma relaksu! ...czyli Irminowi jest super w schronisku? Eeee nieeeee, chociaż jednak lepiej, żeby czuł się nieźle, a nie tylko fuczał w kącie. Wtedy, kiedy tak robił, to był z dwunożną i był miziany akurat i stąd ten "odlot". Temu sierściuchowi potrzeba domu, w którym dostawałby maksimum głasków i mizianka!
Nie tylko Irmin taki połamany.
Ramzes też trafił po jakimś wypadnięciu skądś i też mu się chyba co-nie-co pogruchotało... Nie wiedziałem dokładnie, wiec podreptałem do niego się dowiedzieć. Jak tylko zacząłem o łamaniu, to się wydarł...
...że wcale nie jest połamany! Że nasi tak myśleli, ale nie jest! Tylko łapa nie chce mu działać, jak trzeba, ale już Tabletkowa go odwiedza i będzie na pewno lepiej i mam nie pisać, że połamany, bo nie jest!
...doooobraaaaa, nie napiszę więc, że Ramzes połamany. Leczy się i pewnie będzie lepiej. Na pewno musiał być czyjś, bo zadbany i wie, co to jest to pudło z kulkami, których się nie je, a w które sierściuchy... noo... tego no... wiecie, co robią. To on wie, co tam się robi i właśnie to tam robi. Czyli w domu musiał mieszkać! Tylko albo o nikt nie szuka, albo jeszcze ten jego opiekun nie wpadł na to, że sierściuch mógł wylądować w schronisku...
Na pewno jednak połamana jest Krajla!
Nie, to nie Ramzes. Podobna, ale nie. Ramzes nie ma takich uroczych pędzli na uszach. I Krajla ma nos czystszy na pewno. Wiadomo - kociolaska nie może pokazywać się brudna! Krajlę sprawdzili już i wiedzą, że kość w łapsku jednak jej się złamała i teraz Krajla siedzi w takim pancerzu jak Irmin. Nie wiem, czy wyjęli jej pazura do ugniatania... W każdym razie Krajla też czeka na fajny dom... Ona jest całkiem super, bo nie jest z tych sierściuchów, co to się pchają z wąsami i ogonem dwunożnemu w twarz, byle je zauważyć i głaskać! Ona kulturalnie będzie OCZEKIWAĆ, ale nie żeby się DOMAGAĆ. Taka różnica. Komu grzeczną i ułożoną sierściuchę w pancerzyku...?
Łapcia od dłuższego czasu się męczy z girką.
Kiedyś już o niej było napisane, ale wtedy nie wiadomo było, jak to będzie z jej zdrowiem. Już wiem, że miała jednak też założony pancerz na łokieć i nawet jakiś impelant włożony w środek... Czy coś podobnego... Niedawno jej to wyciągnęli i na dniach sprawdzą, czy coś to dało i łapę dało się uratować. Oby, więc kciuki trzymać! Łapci też trzeba spokojnego domu, gdzie mogłaby dojść do siebie. Schronisko nigdy nie jest dobre jako miejsce do zdrowienia. Wiecie - stres, hałas, nie ma co za dużo narzekać, że tu boli, a tam strzyka, bo zawsze znajdzie się kolega czy koleżanka, której strzyka głośniej i boli bardziej... A w domu to jest się jedynym (albo prawie) zwierzakiem i uwaga dwunożnego większa... Łapcia czeka!
Wszystkie sierściuchy czekają. I te zdrowe, i te chore. Co wieczór snują opowieści, że teeen to by leżał całe dnie, a taamtaaa pogoniłaby sobie trochę za zabawką, aż ta by zniknęła pod kanapą czy lodówką i kociolaska by marudziła, żeby wyciągnąć, żeby za pięć minut zrobić to samo... Potem się prześcigają w pomysłach, że zapolowaliby na muchę, odgrażaliby się ptakom za oknem, wygrzewaliby się na tarasie, co rano przychodziliby w celu przypomnienia o dopełnieniu miseczki, bo już w jednej-czwartej jest pusta i że to skandal... Tyle rzeczy by robili! ...gdyby mogli... Na razie nie mogą i nie jest to tylko wina tych wszystkich połamanych (dooobra, u Ramzesa NIE jest połamana) łapek, ale powodem jest to, że mieszkają w schronisku... Są niczyje i nie ma domu, w którym mogłyby robić te wszystkie rzeczy...
Dobrze, że te sierściuchy zostały znalezione, kiedy potrzebowały pomocy. Dobrze, że zostały wogóle zauważone, wyciągnięte spod samochodu czy zabrane spod krzaków. Dobrze, że trafiły do naszych i są teraz leczone. Jak są takimi sierotami, że nie potrafią uważać na siebie....
Teraz jednak potrzebują wrócić do domu albo znaleźć nowe...
Pomożesz...?
Podstawa w domu niewychodzącym, to siatka na balkon i/lub okno/a. Niestety ciągle to rzadkość... "Mój kot nie skacze z balkonu"... Ehh.
OdpowiedzUsuńPrawda, ponad 10 lat temu ani ja ani rodzice nie wiedzieliśmy, że takie coś istnieje i nasza kotka 2 razy spadła z drugiego piętra... na szczęście szybko się wykurowała i dożyła 17 lat, ale miała dużo szczęścia... teraz kiedy mam swoje kocurki to pierwszą rzeczą którą zrobiłam kiedy nadeszło lato i sezon otwierania okien to zamontowanie siatki na okno
Usuń