Oczami Bezdomnego Psa

środa, 2 listopada 2016

Już nie straszą!

...a jeszcze rok temu nie musiałyby mieć przebrania na Psielołin! Nie będę przedłużać, bo i nie ma po co... Kto wstępy lubi...

Patrzcie, jak wyglądała Frupi, kiedy przyjechała do nas:


Miała powycinane takie placki w sierści, czyli ktoś musiał ją leczyć! ...potem mu się odechciało, czy Frupi się zgubiła...? Nie wiadomo. Przyjechała do nas i nasi musieli jeszcze dojść, co jej wogóle jest. 

Plecki wyglądały nieszczególnie...


Kark też...


Co tu dużo pisać. Łatwo nie było. Frupi ta skóra pękała sama, rany się robiły, potem goiły i obok powstawały kolejne. Psioweci i Tabletkowa mieli co robić! Na szczęście w końcu zaczęli wygrywać, aż wreszcie już prawie-prawie są na końcu drogi! Dzisiaj Frupi wygląda tak:


I co!? Jest różnica, prawda? Jeszcze na pewno Tabletkowa jej torciki podrzuca, ale już na pewno mniej potrzebuje niż wtedy. Na szczęście te wszystkie zabiegi nie sprawiły, że Frupi ma dosyć dwunożnych. Przeciwnie! Uwielbia wszelkie spacery, głaski i mizianie! Tylko innych psów nie lubi, ale po raz kolejny napiszę, że inny zwierz jej nie adoptuje... Nasi mówią, że ta psiolaska ma ze 4 lata, czyli jest jeszcze młoda. Jeszcze przed nią długie godziny spacerów, a ona stworzona jest do przebierania łapami... 

Kolejny psiur. Miki. Ech, z tym to było...


To rude, to sierść. A to szare, to reszta psa, ale bez sierści... Tak Miki leżał na posłaniu pod wiatą przy domu, spod którego został zabrany. Dwunożny, który był jego "opiekunem" jakoś nie chciał się Mikim opiekować. To zdjęcie było robione w schroniskowym szpitaliku, u nas też tak psiak się zwijał w rogalik.. Nie miał chęci, nie miał siły, żeby wstawać. Skóra musiała go swędzieć potwornie... POTWORNIE! Tak wyglądała jego głowa:


Jedna skorupka!

Od razu zaczęły się kąpiele, a łatwo nie było. Upał, na dworze 30 stopni i więcej, w szpitaliku duszno, a że Miki miał całą masę świerzbowych przyjaciół, nasi musieli się ubierać od czubków butów po czubek nosa! Tak to wyglądało...


Z czasem Miki coraz mniej leżał, a coraz więcej ciekawsko wyglądał na zewnątrz i domagał się uwagi, bo przecież nudno tak siedzieć ciągle samemu!


 ...zmienił się, prawda? Chłopak nie mógł się doczekać wychodzenia na spacery! Miał całkowity i bezdyskusyjny zakaz, żeby nie pozarażał innych... W końcu psioweci po kolejnych testach potwierdzili - koniec świerzba! W dodatku udało się nie dość, że wytępić go z Mikiego, to jeszcze nie przeniósł się nigdzie indziej! I psisko wreeeeeeszcie mogło iść zobaczyć las i wreszcie poczuć coś innego pod łapkami niż kołderka i płytki...


Miki już nie mieszka w szpitaliku, przeniósł się na wiaty i wychodzi na spacerki. Teraz mu się życie podoba! Może mieszka w kojcu, a nie pod wiatą w budzie z ula, ale przynajmniej nic go nie swędzi, nie boli, dobrze się czuje, do lasu wychodzi, z dwunożnymi się widzi... A lubi on ich bardzo! Tyle tygodni nikt go nawet nie głaskał, bo przecież żeby się nie zarazić... Wszystko w rękawiczkach i byle krócej. Teraz może się przymilać, przytulać, ile chce! Jeszcze dom mu potrzebny dobry...

Drugą taką spelakturalną zmianą jest przemiana Mimasa... Trafił do nas jeszcze dawniej niż Miki i wyglądał tak...


Co się z nim działo, do licha, nie mam pojęcia! Nie wiadomo, czy ktoś mu to zrobił, czy sam się jakoś zgubił i tak wyszło... Długo Mimas siedział w szpitaliku. Ooooooojjjj dłuuuuuugoooo... Choroba skóry, oczu, wychudzenie, był kupką nieszczęścia trochę podobną do spaniela!


Tak jak Miki, Mimas nie wychodził na spacery, nie był głaskany tyle, ile by chciał, w końcu stał się marudny, bo ile można siedzieć w jednym miejscu?? Było widać po nim, że ma dość, ale co było poradzić... 

W końcu stało się! Z poczwartki wyszedł mopsiotyl!


Wieeem, że możecie się kłócić, że to nie ten sam pies, ale ja piszę - TEN SAM! Choćbym miał już nigdy nie dostać od Kiera kawałka kanapki, przysięgam, to Mimas! I jednak się okazało, że to spaniel, kto by pomyślał! Ze szpitalika wyniósł się wreszcie najpierw do ciepłego pomieszczenia, a od niedawna mieszka z innymi w kojcu. Nic fajnego, wiem, ale trzeba było zwolnić miejsce tym bardziej potrzebującym... Mimas wychodzi sobie wreszcie na spacerki, chociaż może nie każdego od razu polubi, ale tych, których już zna jakiś czas, wita merdając nieśmiało ogonkiem. Przesiedział długo sam jeden, teraz znów musi się zesocjalizować. Będzie dobrze!

Widzicie, jak nam wypiękniały zwierzaki?? Teraz, żeby kogoś wystraszyć, będą musiały się przebrać, samym własnym wyglądem już nie przerażą. Tylko żeby się teraz nie okazało, że nie mają kogo zachwycać! Teraz muszą domy znaleźć i wreszcie przenieść się ze szpitalików, wiat i apartamentów na swoje miękciutkie posłanko w ciepłym domu... A zima coraz bliżej...

To pisałem JA - Ares. Dżokej niech na razie odpocznie, bo mu chyba coś do łba uderzyło... Po ostatnich wpisach o krótkołapkach czy sierściuchach to cud, ze nadal chcecie nas czytać... Wiem jednak, że MNIE uwielbiacie i dla mnie tu jesteście! 

Pozdrowionka i miłego dzionka ohohohoho!


(tak, to też Mimas!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz