Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 4 grudnia 2016

Syndrom kałda ekłina.

Nic nie mówiłem wcześniej, ale umówiłem się z Torro, że jak będzie jechał na wycieczkę, to mi załatwi kilka zdjęć i potem mi poopowiada jak było. Nie tak często ktoś od nas jeździ na wycieczki, więc tym bardziej jest to świetny temat!

Podreptałem więc do Torro i zapytowywuję, czy ma...


- MAM! Słuchaj, ale się działo! Wcale mi się ta wycieczka nie podobała, tak naprawdę... Jedno było spoko. Jazda samochodem. Poza tym nigdy więcej nie dam się tam zawieźć!

- Akurat będziesz mieć dużo do gadania... Ale przecież to dla Twojego dobra, sam słyszałem! Nasi się martwią o ciebie, więc nie marudź! Opowiadaj lepiej...

- ....no więc... Najpierw przyszła jedna nasza i zamachała mi szeleczkami przed nosem. Ucieszyłem się, pewnie, że tak, bo przecież dobry spacer nie jest zły! Dałem się zapiąć, bo ja grzeczny jestem. Cierpliwie stoję i czekam. Jak już było wszystko pozapinane, to śmy ruszyli! 

Idziemy sobie, i idziemy... Huska się na mnie darła strasznie...


...ale ja się nie dałem, bo ja niekonfliktowy jestem. Szedłem dalej. I tam dalej jest taka kuuuuuupaaaaa liiiściiiii! Wiesz, jak się tam fajnie siada?? Wszyscy tam siadają, to ja też. 


Coś mówiła ta nasza, że mam się nie wygłupiać i że mam wstawać, bo zaraz trzeba jechać, ale jakoś tak mi się zad nie chciał podnieść... 

- Widzisz??? Potrzebny ci był ten wyjazd! Gadasz, że nie, ale się jednocześnie pupa za ciężka!

- Właśnie, że nie! Sam se siadłem i sam nie chciałem wstać! ...bolało trochę... 

- HA!!

- Oooj dooobraa... W końcu wstałem, ale na jakiś dłuższy spacer mi się nie chciało iść, wiesz jak było zimno!? Co prawda ta nasza chciała mnie zaciągnąć chociaż na takie małe kółko wokół lasu, ale udawałem, że tak mi ciężko i przysiadałam. Jak mi pomagała wstać, to ja szybko zmieniałem kierunek do schroniska, a jak mnie pociągała kapeńkę w stronę przeciwną, to ja znów "ooojeeenyyy taka niezgraba jestem, znów siedzę". 

Nie tylko ja się wyspacererowywałem, bo Spacja i Jankiel też. 


Kiepsko widać, ale tam są. Jankiel w czerwonym ubranku, a Spacja to ta kudłata.

Potem jeszcze sobie trochę wąchłem i pogrzebałem, a jak wszystko już zrobiłem, co miałem zrobić, to grzecznie się ustawiłem, bo JA WRACAM do siebie!


...tylko się dałem się zrobić w trąbę, bo minęliśmy furtkę i ja idę do siebie! Znaczy do tego szarego budynku, gdzie mieszkam z Legiem. A ona mnie prowadzi dalej! Stała już druga nasza i czekała na trzecią i trzymała Spację i Jankiela. Zupełnie nie wiem, z czego oni się cieszyli!


Wkrótce zapakowali nas do samochodu, mnie na tył, gdzie miałem duuużo miejsca, a maluchy wpakowały się bezczelnie na siedzenia. Znaczy Jankiel na siedzenie...


...ale Spacja to na kolana się na bezczela wsadziła!


U psioweta było w sumie nienajgorzej... Tylko ślisko trochę i jak siadłem, to mi zad uciekał do tyłu, a przednie łapy do przodu...


 Spacja z Jankielem ciągle na stojąco, tylko Spacja czasami się wykładała na plecki do głaskania brzucha, a ta nasza się ciągle dawała na to nabierać! 

Nawet raz pojawił się... BULDOŻER!


Widzicie? Tam z tyłu, buldożer! Taki niby mały, ale różnie bywa, a jakby nagle paszczę otworzył i zagarnął nas wszystkich?? Ja to ja, ja jestem owczarek (tylko nie znalazłem jeszcze jaki, ale coś z owczarka na pewno), to mnie to tam nie ruszyło, ani mi powieka nie drgnęła, ale Spacja z tą naszą zwiała bliżej mnie. Przy mnie bezpieczniej. 

...i mam też film! Patrzcie - Spacja ze złamanym kręgosłupem:



Słodycz w czystej postaci.

Potem do gabinetu wlazłem JA. Ale z tego nie mam zdjęć, bo już nie chciałem przy psiowecie się wygłupiać... W każdym razie wlazłem grzecznie, położyłem się, bo wygodniej. Psiowet pooglądał moje wyniki, podumał, pomruczał, potem kazał mi usiąść i mnie zaczął macać, uciskać, łapy mi wyginał, do góry podnosił, cuda, cuda, mówię ci! Byłem cierpliwy, tylko jak się zapytał, czy boli, to grzecznie odpowiedziałem, kiedy akurat zabolało. Mówiłem, że jestem owczarek. To zobowiązuje. Potem mnie położyli na boku... Dziwne to było, bo potem wziął taki młoteczek i mi pukał po girce. I wiecie co?? Girka mi skakała! Magia! Potem mi się przestało podobać, więc zacząłem wierzgać, więc stwierdzili, że będą drugą girę sprawdzać. Jak mnie przegibali na drugi bok, to już całkiem stwierdziłem, że się zabawa skończyła i byłem dzielny! Tyle się namachałam w powietrzu łapami, że nie trzeba było pukać - widać było, jak mi nogi działają! Psiowet widocznie umiał z mojego wierzgania wyczytać, co mi jest, bo stwierdził, że wystarczy i można mi wstać.

Psiowet potem powiedział, że mam zespół... czekaj... miałem gdzieś zapisane... kałda ekłina! Brzmi uczenie bardzo! Syndrom kałda ekłina.... 

- Torro, wyguglałem, to się nazywa zespół końskiego ogona...

- Cicho! Ty musisz wszystko zepsuć. Kałd ekłin! Kto mnie weźmie z końskim ogonem?? A z kałdem ekłinem może prędzej....... 

- No dobra, a ten kałd ekłin jak się leczy? 

- No..... nie leczy się... Będę się musiał rehabilitować.... i Tabletkowa będzie do mnie przychodzić częściej. I to można wyćwiczyć i zaleczyć, ale już zawsze tego kałda ekłina będę mieć...

W każdym razie o ile grzecznie wszedłem do środka, to jeszcze grzeczniej i szybciej wyszedłem! Po mnie wszedł Jankiel, a ja ze Spacją czekałem....


Wstyd, ale mu nie mówcie... Ale trochę słychać było, jak Jankiel tam miauczy! Mnie na pewno nie było słychać, bo nasza świadkiem, że ani pół piśnięcia nie było, z wyjątkiem tego, kiedy powiedziałem, że boli. Ale sami zapytali! To odpowiedziałem grzecznie. Mooooże Jankiela też prosili o miauczenie, nie wiem. Jak tak, to spoko. ...ale było słychać hehehehehehe...

U Jankiela wyszło, że musi się rehabilitować jeszcze, bo jak się mu girę odgina, to ona nie wraca tak szybko, jakby miała wrócić. No i trzeba to jeszcze korygować. 

Potem weszła Spacja, a ja czekałem z Jankielem...


Jankiel znów miauczał, bo przecież Spacja! Spacji nie ma! Polubił się z psiolaską, a tu mu ją nagle zwinęli! 

Kiedy wreszcie wyszła to się okazało, że Spacji jest już rehabilitacja niepotrzebna, aaaleeee musi mieć 3 spacery dziennie trwające po 20 minut. ...ech... w schronisku to kiepsko... Dwa spacery ma, ale żeby po 20 minut był czas...? A jeszcze gdzie trzecia przechadzka! Nasi mają takich piesów przecież jeszcze ponad dwie setki... 

Zapakowaliśmy się potem do jeździdła, Spacja z Jankielem dalej zachowywali dobre humory....


Jankiel mniej, ale Spacji uśmiech nie schodzi z pyska. Zwłaszcza, jak jej jeden półdupek siedział na tej jednej z naszych, która tak ciągle głaszcze ją po brzuszku.

Ja oczywiście siedziałem z tyłu, miałem największą miejscówkę! 


Jak mnie wypakowali, to od razu skierowałem się do siebie, żeby mnie tym razem nie zrobili w jajo! Na szczęście tym razem mi się udało, wróciłem do siebie, nachłeptałem się porządnie wody i mogłem odpocząć po takiej przygodzie...

Już. Ares, nada się?

- Pewnie, że się nada! 

Widzicie, jakie są u nas przypadki. Spacja - złamany kręgosłup, ale chodzi, biega i skacze (może nie wszystko jej wolno...). Jankiel - wypadły dysk, miał już operację i się dorehabilitowywuje. I nasi nie stwierdzają, że trudno, nie chodzi i nie będzie. Walczą. Przychodzi do Lozy i Bajera jedna z naszych codziennie przed pracą, skoro świt, i ćwiczy, na piłki je wsadza, łapami im macha, a potem idzie do pracy. Jeżdżą też na rehabilitacje, i z Jankielem, i ze Spacją. Spacja już nie będzie, ale dojdzie Torro. Przecież nie powiedzą mu, że leż sobie z tym kełdem ekłinem i będzie ci coraz bardziej odejmować władze w łapkach... 

Nie powiedzą... To są NASI...

1 komentarz: