Oczami Bezdomnego Psa

środa, 14 marca 2012

Co rusz coś nowego!
Zgadali się nasi bezogoniaści z innymi bezogoniastymi, którzy też prowadzą schronisko, ale takie dla bezogoniastych. Też ich do tego schroniska przywożą, ale nie szukają im domów, na spacery nie wyprowadzają i w ogóle nie wypuszczają przed czasem. No i bezogoniaści w tamtym schronisku siedzą po kilka lat! Bezogoniaste też. Nawet swoje małe tam mają!
Chodzi o to, żebyśmy my, psy, pomogły tamtym bezogoniastym trzymanym w schronisku. Żeby oni mogli się nami opiekować i zajmować sobie jakoś czas. A to znaczy, że paru z nas pojechałoby do tamtego schroniska dla bezogoniastych. Nasi bezogoniaści też by tam jeździli, żeby uczyć, jak się z nami obchodzić. To może być ciekawie.
Nasi proponowali już takie coś rok temu, ale bez rezultatu. Teraz temat wrócił. Siedzieli więc w biurze i gadali dość długo. No i tamci niedługo mają dać znać, czy się zgadzają. Muszą jeszcze coś tam u siebie posprawdzać.
            Ale to pewnie jeszcze nie od razu. Na razie i tak się sporo dzieje. Wiosnę czuć w powietrzu i zaczęły się nowe szkolenia dla wolontariuszy. Przychodzi taki jeden bezogoniasty, którego nazywają treser. Gada z naszymi wolontariuszami, a potem biorą po paru z nas i prowadzą na wybieg. No i tam łazimy. Przy nodze, między słupkami, po takiej kładce… Wesoło jest.
                 
            I coraz częściej pojawiają się wycieczki. Głównie dzieciaki ze szkół i przedszkoli. Łażą po wiatach, zaglądają do kojców, a nasi bezogoniaści oprowadzają ich i opowiadają. Miłe to, zwłaszcza, że niektóre bezogoniaste maluchy, gdy nas widzą i słyszą o naszych losach, to popłakują sobie. Aż się zdziwiłam, że są takie wrażliwe, bo co tu dużo gadać, niektórzy z nas mają nienajmilsze wspomnienia związane z dzieciakami.  
                   
            Poza tym w marcu jest dzień sterylizacji. Każdy bezogoniasty, który chce, może przyjść do schroniska i dostać talon na bezpłatne sterylizowanie kota. Ale nie swojego, tylko dzikiego. Żeby się na wolności nie mógł taki sierściuch rozmnażać. Ciekawe, ilu się znajdzie takich, którzy z własnej woli złapią dzikiego kota, zaprowadzą do zjaw i wysterylizują… Karmiciele kotów, o których wcześniej pisałam, pewnie tak, ale inni?... No, zobaczymy!
            Wreszcie od rana do wieczora trwają wiosenne porządki. Jest co robić. Po remoncie pierwszej wiaty zostało sporo przerdzewiałego złomu. Jeden z naszych bezogoniastych załatwił samochód, załadowali to wszystko i wywieźli. Potem wzięli się za stare budy. Też ich niemało. Bezogoniaści przejrzeli wszystkie, posortowali: co na spalenie, co do odnowienia, poukładali równiutko pod wiatą, żeby nie mokły… Przydadzą się – jak nie nam, to psom spoza schroniska. No i teraz te odłożone będą powoli naprawiać.
                
            A inni grabie do rąk i jazda! Niby sprząta się tutaj cały czas, ale dopiero takie całościowe grabienie pokazuje, że nie każdy z nas zdążył wyjść za teren schroniska. No co? Zdarza się każdemu psu!

Z innej beczki – artystycznej!
Niektórym się nie wiedzie. Royowi, zanim tu trafił, grzebał w śmietnikach, żeby szukać żarcia. I chwalił sobie niechlujstwo bezogoniastych, którzy odpadki rzucają obok śmietników, a nie do środka – mały był, do kontenera by nie wskoczył. I podczas takich poszukiwań znalazł kolejną kartę naszego zaginionego zbioru pieśni. Obok czegoś, co wyglądało na resztki kurczaka. Szczęście w nieszczęściu – bo pieśń go zachwyciła, a żarcie skręciło. I taki skręcony trafił do schroniska. Wykaraskał się, a my możemy zaprezentować wam kolejne dzieło psiego geniuszu poetyckiego.
 kliknij obrazek aby powiększyć lub najlepiej otwórz w nowej karcie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz