Oczami Bezdomnego Psa

środa, 14 listopada 2012


Czasem i mi coś skapnie nieoczekiwanego!
            Do schroniska przyszła para starszych bezogoniastych. Jeszcze niedawno mieli psa. Ale ciężko zachorował na nerki i parę dni temu odszedł. Wtedy bezogoniaści zabrali wszystko, co do niego należało: posłanie, koce, zabawki, zapas karmy, lekarstwa – i przywieźli do nas. Łzy im się w oczach kręciły, jak to oddawali, ale powiedzieli, że tutaj te rzeczy się przydadzą, a oni na razie nie chcą mieć żadnego zwierzęcia. Rozumiem to…
            No i w ten sposób mam teraz w biurze nowe legowisko. Porządne, skórzane, z zagłówkami… Szkoda, że w taki sposób, ale jestem pewna, że tamten pies, który odszedł, byłby zadowolony…
                       
Poleżałam sobie trochę na nim, powierciłam się, żeby sprawdzić, czy wygodne – dobrze jest. I wyszłam na dwór. Jesień pełną gębą, ale cieplutko dzisiaj. Łeb zadarłam, bo właśnie przelatywał nad schroniskiem samolot, ciągnąc za sobą taką długaśną smugę dymu. Samolot odleciał, a ta smuga została. Coraz szersza się robiła i coraz rzadsza. Byłam ciekawa, kiedy całkiem zniknie, ale od tego siedzenia i patrzenia w górę we łbie mi się zakręciło, więc dałam spokój.
Naprzeciwko biura, po drugiej stronie drogi, jest letni kojec dla szczeniaków. A w nim rośnie sobie wierzba. Zwisają z niej cienkie gałęzie pełne podługowatych liści. Kręci się między nimi całe stado sikorek.
           
Zimą też tam będą, jak co roku. A nasi bezogoniaści będą im wieszać na gałęziach kawałki słoniny i czego tam jeszcze do zeżarcia… Rozwrzeszczały się na mój widok, więc szczeknęłam do nich uspokajająco i poczłapałam między wiaty. Postanowiłam odwiedzić jednego ze starych kumpli.

Błąkał się po jednym ze starszych osiedli naszego miasta. Dość długo tam łaził i jakoś próbował sobie radzić. Ale nie szło mu najlepiej. I coraz gorzej wyglądał… Młody był, niedoświadczony i, co tu dużo gadać, niezaradny. Wreszcie ktoś zadzwonił do schroniska i bezogoniaści pojechali go złapać. Złapali i tak Skoczek trafił do nas. To było na początku jesieni 2005 roku.
                       
To taki średniego wzrostu czarny mieszaniec. Dołem białawy, czy raczej już siwy. Ma teraz mniej więcej osiem lat. Znamy go tu jako psotnika i kawalarza. Ale tylko przed niektórymi psami się tak otwiera i kumpluje z nimi. Od większości mieszkańców schroniska woli się trzymać na dystans. Bezogoniastych lubi, ale – w wyborze. Nie z każdym się spoufala. Za to jak już kogoś polubi, to jest dla niego wzorem psa: spokojny, zdyscyplinowany, rozumny. Najbardziej, oczywiście, lubi Ritę, bo z nią mieszka w kojcu. Bardzo dobrana z nich para.

Poszczekałam ze Skoczkiem, poplotkowałam z Ritą i z powrotem do siebie. Nie ma co za długo kręcić się po dworze. Niby ciepło, ale ta jesienna pogoda jest zdradliwa – wilgoć czai się w powietrzu. Lepiej nie ryzykować, znów mnie stawy rozbolą… Jeszcze popatrzyłam na te ptaszki… Ojej, a może to nie sikorki?...
Kto się zna na ptakach?... E tam, nieważne!
A w biurze akurat była rodzina bezogoniastych: mama, tata i córka. Przyszli po jakiegoś kota. I upatrzyli sobie Kajana.
           
            Młodziutki Kocurek trafił do nas jakiś miesiąc temu. Znaleziono go na jednym z miejskich osiedli. Mieszkał sobie w murowanym śmietniku. Tam też szukał sobie żarcia. Jak go przywieźli, to pachniał tak, jak to miejsce, w którym mieszkał. I był tak samo czysty.
            Ale teraz wygląda już jak należy. I zachowuje się, jak przystało na młodego sierściucha. Gdy go ci bezogoniaści zabierali, minę miał nietęgą, ale mruknęłam do niego, żeby się nie przejmował, że będzie miał dobrze – wreszcie na swoim.
            Tak jakoś jest, że te małe mlekopije mi wierzą, więc i kajan uspokoił się i nawet raz i drugi machnął mi łapką, kiedy go bezogoniaści nieśli do samochodu…

            Potem był już wieczór i bezogoniaści zaczęli się rozchodzić do domów. A ja do komputera.

Rozwija nam się opowieść o wielkiej historii psiej rasy. Doszliśmy do momentu, kiedy dziki pies ulitował się nad gołym, ograniczonym bezogoniastym i dał się oswoić, żeby pomagać mu w łowach i strzec tej pożałowania godnej istoty. I co dalej?

aby powiększyć kliknij na obrazek lub najlepiej otwórz w nowej zakładce

2 komentarze: