Dwie historie, dość podobne, zdarzyły się w
ciągu roku. Może oto na naszych oczach rodzi się nowa tendencja w świecie
przestępczym? Świadcząca o tym, że dobrze wychowany zbrodniarz mniej czy
bardziej świadomie stara się iść policji na rękę? Że źle czyni, ale już
grzesząc pragnie ponieść karę?
Może to rzecz wrażliwości przestępczego
sumienia?
A może to tylko sprawa inteligencji
porównywalnej z intelektem trzepaka na dywany.
Mogło to
wyglądać tak:
Noc ciemna i
ponura… Gdzieś hen, zaczyna piać pijak pierwszy, dołącza następny… W mrocznych
zaułkach rodzą się potwory… A w jednym z nich bezogoniasty przywiązuje do płotu
jakiejś posesji swojego psa. Właściwie suczkę. I mruczy do niej: „No cóż, nie
będziemy już więcej razem… Powody znasz, więc nie miej żalu. Znajdą cię dobrzy
ludzie, przygarną… Bywaj! Idę. Bo nie chcę, byś widziała niemęskie łzy w moich
oczach…”
Wstaje i
odchodzi ze spuszczoną głową. Ale zatrzymuje się po chwili i wraca. „No tak,
zapomniałbym…” Schyla się i do psiej obroży przywiązuje niewielką reklamówkę z
jakąś skromną zawartością w środku… „Twoi nowi państwo będą wiedzieć o tobie
wszystko, maleńka…”
I tym razem
odchodzi na dobre…
A rano ktoś
znajduje suczkę, zawiadamia lokalną policję. Ci przybywają na miejsce, odwiązują
psa, zerkają do reklamówki i widzą, że znajduje się w niej książeczka zdrowia
psinki! Sumiennie prowadzona, z wykazem szczepień i odrobaczeń, z pieczątkami
zjaw, u których suczka się leczyła na to i tamto…
Potem już
idzie szybko.
Suczka trafia
do schroniska, a policjanci z książeczką - do weterynarza.
Jak będzie
wyglądał koniec tej historii? Możecie zgadywać trzy razy.
Parę miesięcy
wcześniej. O poranku. Zima była. I śniegu zdrowo nasypało. I w tym śniegu
siedział sobie husky. Husky w śniegu powinien być zadowolony. Jest przecież w
swoim żywiole! Ale on akurat nie mógł tego żywiołu pokosztować, bo był na
krótkiej smyczy przywiązany do płotu schroniska. Ktoś podszedł nocą, zrobił
swoje i uciekł. Dziś pewnie by się coś takiego nie mogło przydarzyć, bo teraz
mamy monitoring i pan stróż dokładnie widzi wszystko, co dzieje się wokół
schroniskowego terenu. Jeśli akurat nie robi sobie herbaty. Albo jeśli nie śpi.
Albo jeśli nie czyta „Traktatów” Barucha Spinozy. Albo…
No, ale stało
się. Husky zamieszkał w schronisku, dostał jakieś imię, które zresztą zaraz
okazało się niepotrzebne.
Bo oto nasza bezogoniasta poszła
tego samego dnia na spacer z jednym owczarkiem i w śniegu znalazła książeczkę
zdrowia psa rasy husky. Z opisu – wypisz, wymaluj ten porzucony. Miał na imię,
jak się okazało, BlueBoy. I reagował na nie. Ustalenie właściciela nie było
problemem. Nasi pojechali do niego i okazało się, że nie jest już on
właścicielem psa. Parę miesięcy temu musiał się go pozbyć. Dał ogłoszenie w
Internecie i znalazł się chętny. Nasi dostali jego adres i ruszyli na spotkanie
z paskudem…
Tyle,
że na miejscu okazało się, że już go nie ma. Nie płacił czynszu i został
eksmitowany parę dni wcześniej… Tak, owszem, mieszkał, i nawet ostatnio chodził
z jakimś psem… Ale gdzie jest teraz?...
Jak się
skończyła ta historia? Możecie zgadywać… Zresztą, po co! BlueBoy ma kolejnego
właściciela. Tym razem trafił doskonale.
Z książeczką
czy bez – na pewno nie zostanie porzucona Kika. Niepozorna, terierkowata i dość
głośna psinka, pałętała się po niedalekiej wiosce, póki nie została
przywieziona do nas. I niedługo potem do schroniska przyjechali bezogoniaści
szukający psa na podwórko, do pilnowania nowopowstającego gospodarstwa
agroturystycznego. Pies miał nie tyle bronić, co zawiadamiać szczekaniem, że
ktoś nadchodzi. Do wyboru było sporo zwierzaków wystarczająco głośnych, by
umarłego obudzić i chętnych do szczekania. Ale Kika jakoś szczególnie patrzyła
w oczy przyjezdnym bezogoniastym i zdecydowali się na nią.
Na nowym
miejscu Kika szybko poczuła się jak u siebie i zaczęła wprowadzać swoje
porządki. Żadne podwórko! Mieszkam w domu!... Dobrze, niech będzie…. Ale nie,
drodzy państwo, nie w tym miejscu! Wolę tam! Proszę przenieść posłanie!...
Dobrze, Kika, niech będzie!... Teraz w porządku! Aha, i dajcie mi znać, jak
ktoś będzie przychodził, to się przywitam… Jak sobie życzysz, Kikunia!...
I tak zostało.
A na etat stróża bezogoniaści będą musieli zatrudnić drugiego psa.
Kociarze – wystąp! Teraz coś dla
was. Jak chcecie dopieścić Wasze sierściuchy, to im od czasu do czasu
zaserwujcie danie, którego przepis znajdziecie poniżej. Kotom – smacznego, a
Wam – talentów kulinarnych!
aby powiększyć kliknij na obrazek lub najlepiej otwórz w nowej zakładce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz