Oj, tracą starsze psy poważanie w oczach
szczenaterii! A wszystko dlatego, że już prawie od dwóch miesięcy obiecują
malcom, że pokażą im, jak ślicznie można się bawić zimą na śniegu. I co? I nic!
I szczeniaki powoli zaczynają sądzić, że śnieg to taka sama bajka jak latający
pies Kukuruźnik, albo dziwaczny wytwór ludowej sobaczej wyobraźni, psosmok
Ogniemzionempodogonem!
Oj, przydałby się ten śnieg. Bezogoniaści
mieli nadzieję – my również! – że będzie na święta. Nie było. No to może w Nowy
Rok… Też się nie zapowiada, a szkoda, szczekam wam. Miałyby szczeniaki na czym
się pobawić i na co patrzeć wieczorem. Bo wieczorem będzie ciężko! Bezogoniaści
się bawią w noc sylwestrową, gdzie się nie obrócić – strzelają petardy i
sztuczne ognie, niebo płonie, aż tu, ze schroniska widać…
No i ten ciągły huk! Nawet dorosłe psy
piszczą i chowają się w budach, a co dopiero szczeniaki. Na razie nic im nie
szczekamy, po co się mają bać na zapas. Ale że będzie ciężko, to będzie… Dla
jednych zabawa, dla innych – szkoda warknąć… Mnie te huki nie ruszają, więc
będę latać po schronisku i dodawać ducha co strachliwszym psom… Może jeszcze
parę psich duchów przyciągnę zza Mostu. Ale za wiele ich nie będzie, nie ma się
co łudzić. Duch nie duch – pies huków i wybuchów nie lubi, unika jak może…
Całe szczęście (malutkie) to to, że parę
szczeniaków poszło wcześniej do własnych domów. Tyson, do roboty!
Dobra, dobra,
leć sobie…
No to tak.
Przedwczoraj dwa malce poszły. Najpierw Dana. Mała ma może ze trzy miesiące,
jest czarna z białym brzuchem i wyrośnie kiedyś na śliczną kundelkę.
Ma siostrę i brata, które już
wcześniej znalazły sobie nowe domy. Najpierw poszedł Kelwin –
- a zaraz po nim Boda.
Teraz wreszcie przyszła kolej na
Danę.
Cała ta trójka
maluchów została znaleziona prawie dwa miesiące temu niemal w centrum miasta,
na śmietniku. Tak sobie myślę o bezogoniastych… Majka opowiadała, że w mieście
stoją na śmietnikach różne pojemniki: na papier, na plastik, na szkło… Gdyby
tak postawić na tych śmietnikach kosze na szczeniaki, to szybko byłyby pełne.
Wesołych świąt niektórym…
No dobra, do
rzeczy. Dana ze śmietnika, przez schronisko, trafiła do bloku. Adoptowało ją
młode małżeństwo z trójką dzieciaków. Wyglądali bardzo w porządku. Chyba więc
małej nie będzie źle.
Tego samego
dnia jeszcze jeden szczeniak poszedł do bezogoniastych. Nigdy go nie widziałem
– ledwo przyszedł, już poszedł. Nawet imienia nie zdążył dostać. A trafił na
wieś, do gospodarzy. Jakiś czas będzie mieszkał w domu, a od wiosny pójdzie na
podwórze, stróżować. Buda, kojec, żadnych łańcuchów. Sprawdzimy.
Do ludzi
poszła również Gleda. To co prawda nie szczeniak, a trzyletnia, biała suczka,
ale jest taka malutka jak szczeniaczek właśnie. Bo to, eee… weściczka… eee…
westka… Oj, nie wiem, jak to określić. Bo jak napiszę west, to ktoś się obrazi,
bo west to samiec… Gdyby tu była Majka, to bym spytał, a tak…
W każdym razie
ta suczka siedziała u nas trochę, bo jak trafiła do schroniska z takiej niby
hodowli, to okazało się, że trzeba jej operować guzy na grzbiecie. A potem
musiała wydobrzeć.
Ale
ostatnio dobrze już wyglądała, więc ją nasi ogłosili na stronie internetowej i
zaraz znaleźli się chętni. I mała poszła. Będzie mieszkać w dalekim mieście…
Aha,
Majka wraca!
• • •
No i było tak, jak
myślałam. Tam wystrzały, a tu wycie!... szczęście, że się już skończyło! Spokój
do następnego Sylwestra!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz