Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 28 grudnia 2014

Pełny po świętach? Na spacery zapraszamy!

Oj, nasi, kiedy przychodzili do pracy, to tacy jacyś powooolniii, ciągle tylko "o matko, nie mogę się ruszać", "jeeeżu, objadłam się wczoraj strasznie...". Ponoć tak jest jakoś w święta... Tylko nie rozumiem, po co tyle było trzeć, ucierać, kroić, gotować, piec, smażyć, skoro potem narzekają, że za dużo! A można by było część z tego przynieść i się podzielić??

- Właśnie! Ja też nie rozumiem! Ja też CHĘTNIE bym pomógł i wcale bym nie narzekał!

...z Hedziem zupełnie nie rozumiemy!

No dobrze, nie będziemy już tacy, nie będziemy nic wypominać, krzywo się patrzeć, będziemy udawać, że wcale nie czujemy od Was tych pyszniastych rzeczy...

W każdym razie, tak naprawdę chodzi mi o to, że jak już się tak najedliście i czasami zamiast chodzenia - kulacie się tylko, dokulajcie się do schroniska, weźcie jakiegoś psiaka na spacer i na pewno zrobi się Wam lżej!

Przedstawię kilka propozycji, ale to tylko wierzchołek psiej góry chętnej na spacery...

Ługi. Baaaardzo fajny, przystojny, grzeczny, psi ideał, można powiedzieć!


Wielkości średniej, ciemny, łapy jasne, trochę mu pysk posiwiał, ale ostatecznie taki mógł być od małego! Ługi przecież stary nie jest. Ludzi kocha bardzo, nad życie! Na spacerach chodzi grzecznie, czasami potrafi niby przypadkiem stanąć na stopie człowiekowi i jak gdyby nigdy nic, gapiąc się w dal... daje DELIKATNIE do zrozumienia, że nadszedł czas na głaski. Ługi był adoptowany już, ale trafił do jakieś takiej.... dziwnej rodziny... szybko się pańcia przestała nim interesować, pańcio trochę bardziej kochał pieseczka, ale jakoś tak... po krótkim czasie Ługi wprowadził się znów do schroniskowego kojca. Szkoda, bo to naprawdę pies-rewelacja!

Idźmy dalej - mogę jeszcze zaproponować Grika i Zośkę - razem mieszkają i też należą do psów idealnych. Grzeczne, grzeczniuśkie na spacerach. Tutaj jest Grik:


A tutaj Zośka:


Wolontariusze mówią, że czasami zapominają, że mają je na końcach smyczy, takie superaśne są! Podobnej wielkości, Grik czarny, z pięknym, białym krawatem, brązowymi policzkami i brwiami, przystojniak, bez dwóch zdań! Zośka taka niby typowo owczarkowata, ale jak się ją pozna, to wierzcie - drugiej takiej nie ma. Po prostu trzeba przyjść we dwójkę i zabrać te osiem łap na długi spacer!

Napisałam o psach, które właściwie na spacerze same się prowadzą, ale mam też mały apel... Właściwie apel jest ogromny, psy są małe, ale z problemem... Dla nich to jest problem poważny, ale dzięki Wam udało by im się rozplątać ten supełek w ich głowach.

Otóż - w geriatryku mieszka Rasia, Trusia i Gierek. Takie trio. Gierek, to taki bezproblemowy, złoty chłopak! Nawet w wyglądzie częściowo pozłacany:


Jest wesoły ogromniaście, chociaż sam jest malutki. Znaleziony w lesie, właściciel albo nie wie, gdzie szukać, albo jakoś nie chce wiedzieć... Czeka u nas Gierek na nowego człowieka, nowy dom. Z tym psiakiem problemów nie ma, jest zawsze zwarty i gotowy na spacer! Merdoli ogonem na lewo i prawo, to przysiada, to wstaje, ach, już, w tej chwili może biec do lasu!

Problem jest za to z Rasią:


I Trusią:


O Trusi już pisałam w temacie kropek. Pisałam wtedy, że na spacery biega szybko i głośno (bo i tupie, i się drze!), ale ze szpitalika wreszcie się psina wyprowadziła do kojca. To taki kojec, że nie śpią psy w budzie, ale mają wejście do ciepłego pomieszczenia. Tylko w szpitaliku musiała zwolnić miejsce dla innych psów, już się wyleczyła z choroby skóry.

Trusia trafiła w nowe miejsce, widzi masę różnych, innych ludzi iii zrobił się mały problem ze spacerami... Trusię i Rasię trzeba błagać żeby dały się zapiąć na smycze, a potem trzeba zaklinać, żeby wogóle zechciały wyjść za bramę... Nie są ani trochę agresywne, wystarczy kucnąć, i już Trusia przybiega i się chowa pod nogami, można miziać i głaskać. Rasia mniej podbiega, ale też nie w głowie jej jakieś odgryzanie się.

Teraz potrzebny jest ktoś cierpliwy, kto przyprowadzi jeszcze kogoś cierpliwego i będzie przekonywał Trusię i Rasię, że spacery są super i bać się świata nie ma co! To czasami długo trwa, ale da się, wiemy, że się da. Tylko nie da się tego zrobić szybko. Nie można zmusić psa, żeby chciał. Musi chcieć sam, ale czasami trzeba go zachęcić do tego chcenia i uważać, żeby znów się nie zraził z jakiegoś powodu...

A jak już tak będziecie spacerować... To wiecie, że przechadzka może skończyć się w Waszym domu, prawda...? Tylko nie zapomnijcie wpaść przed tym na chwilę do biura, żeby umowę podpisać!

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. O psia kostka! Muszę sobie zamontować głośniczek pod MOJĄ ławką, żeby w każdej chwili mieć dostęp do najświeższych informacji!

      Usuń
  2. Tak Trusia ma nowy dom i ma się coraz lepiej. Nie wiemy czy miała kiedykolwiek styczność ze schodami bo strasznie się ich boi a mamy 4 piętro. Okazuje się że zna komendy siad i przynieś-zostaw (oczywiście za smakołyk) ale łapy nie poda. Mamy nadzieję że się szybko do nas przekona. Znalazła sobie już swój kąt. Trusia to taka mała łasica w sensie głaskania. A i bardzo wszystkich pozdrawia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, to superowe wieści!
      Na szczęście Trusia jest z tych mniejszych, to w razie czego można ponieść hyhyhy, może to tak specjalnie... Nauczy się, z pewnością! Mądra psiolaska.
      Bardzo dziękuję za wpis!

      Usuń