Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 20 listopada 2016

...jakie będzie ostatnie zdanie naszej historii...?

...czy to będzie "Odszedł wśród swojej rodziny", czy "Przepraszamy, nie udało się znaleźć ci domu"...?

Tak mnie natchło. Taki tydzień mamy. Straszny. Czarny. Smutny. Bo znów nie tak miało być. Taka kolej jest, to akurat wiem, nie jestem szczeniak. Tylko za każdym razem Dżokej, Nax i Aron wgapiali się we mnie wielkimi oczami... Nie muszą pytać. Ja nie muszę odpowiadać.

W powietrzu wisi nieme "Jak będzie z nami...?"...

...nie wiem...

Był super psem. Urodę miał, styl, grację... sierść jak biszkopt. Cierpliwy, ułożony, spokojny. Dwunożni lubili jego i jego współpsiolokatorów brać na spacery, bo wiedzieli, czego można się spodziewać. Że będzie super, wiedzieli. Sama przyjemność była z nim spacerować... Nagle rano nasi go znaleźli, jak leżał i się trząsł... Obok stała Wagnerka i Nordi, patrzyli przerażonymi, wielkimi oczami, a w powietrzu wisiało "Będzie dobrze, prawda?? MUSI! ...będzie...?". Szybko pojechał do lecznicy, nic nie było lepiej... Ociupinę się zrobiło i psioweci zrobili takie badanie, co to widać głowę od środka. Powiedzieli, że się coś mu narobiło, coś wyrosło, co nie powinno... Już Tabletkowa jechała do niego, już pędziła... Nie zdążyła... postanowił, że nie będzie łzawych pożegnań... Później zrobiło się łzawo, a Nordiego było słychać na drugim końcu miasta... Chłopak się przywiązał...



Żegnaj, Paryż... Nie udało się znaleźć ci domu, razem z naszymi muszę przeprosić... Bo na blogu też bywałeś, może nie reklamowaliśmy, jak trzeba... Może za mało przekonywająco pisaliśmy, że jesteś... byłeś świetnym psem...

Ten też był super... Nie ma u nas nie-super psów... Spokojny, nikomu nie wadził, cichutki, wpatrujący się wielkimi, mądrymi oczami, wdzięczny za każdy spacer, kontakt, głask... Nasi widzieli, że coś nie tak, że coś marnieje w oczach. Psioweci zrobili operację, okazało się, że ledwo-ledwo zdążyli. Że jeszcze chwila, a wielkie guzidło by pękło. Udało się, guza wycięli, poskładali psiaka... tylko coś nie szło mu to dochodzenie do siebie... Słabowity taki, łapki się trzęsły ciągle... Zabrakło domu, zabrakło oczu i rąk tego jednego, jedynego człowieka... Nasi widzieli, że nie ma szans, że to nie w tę stronę miało iść i chociaż doglądali, i stawali na rzęsach, czuli na plecach oddech Majki... to ona podszepnęła, że już wystarczy, że ma gotowe miejsce, że czeka...



...do zobaczenia, Timon... Przepraszam, że się nie udało, że nie doczekałeś ciepłej wiosny...... Tam, gdzie teraz jesteś, wiosna zmienia się z latem na okrągło...

To nie koniec...

Ten był inny. Świetny kumpel, to na pewno, ale trzeba było pamiętać, że zna swoją siłę. Odebrany z miejsca, gdzie ktoś już nie chciał o niego dbać. Siedział w brudnym kojcu, z breją do picia i zgniłymi resztkami mięsa. W schronisku miał spacery, a wolontariusze pokazali mu, że się go nie boją wcale. Bo oni są super i wiedzą, jak dogadać się z psem... Miał nawet dom! ...na niedługo... nie udało się, coś tam nie poszło, nie dociekam już co, już nieważne... Wrócił do schroniskowego kojca, a kilka dni później... coś mu się poskręcało w środku i mimo że nasi pędzili, ile sił w kółkach, nie udało się, było za późno...



Nie zdążyliśmy się pożegnać, Ramzes... Miałeś u nas spacery, których brakowało ci w poprzednim miejscu... Wspominaj naszych dobrze, wcale nie uznali cię jako "złego psa", wręcz przeciwnie... Przykro, że twoja historia kończy się właśnie tak...

Jej historia kończy się inaczej. I tak naszym policzki podmokły, ale jednak już było inaczej w sercach. Ta psiolaska mieszkała najpierw na wiatach, potem w biurze z nami i wszyscy śmy ją polubili baardzo! Potem zaczęła przychodzić do niej pewna rodzina, która za którymś razem wyszła z nią na zawsze. Co za radość! Wieści też mieliśmy, że jest fajnie i że psiolaska ma teraz psiostrę! Tyle wygrała... Tylko dla niej był inny plan... Wielkie szczęście zmieniło się w wielką tragedię, kiedy psioweci znaleźli 12... DWANAŚCIE guzów..... Jeden na zewnącz, ale dwa we środku... Rozpoczęła się wielka bitwa, już nie tyle o zdrowie, co o życie... Kilka razy już psiolaska odrywała się dwiema czy trzema łapami od ziemi, ale psioweci ubierali się w zbroje, brali szczykawki i kroplówki, i szli na prawdziwą wojnę! Udawało się! ...tylko w końcu oderwała od ziemi wszystkie cztery łapy... Majka nawet próbowała ją wracać, ale...



Delfina, czuwaj nad twoimi dwunożnymi... Walczyli u ciebie jak lwy! Dobrze to wiesz... Odeszłaś w otoczeniu ludzi, którzy cię kochali, dali ci najlepszy dom... Byłaś ich i zostaniesz ich na zawsze.... 

A z nim.... Z nim tak ciężko.... Tyle walki, tyle starań... Nie napiszę, że na próżno, bo wcale nie. I chociaż jego były opiekun dziwi się, że nasi tyle monetek wydali na leczenie tego psa, bo przecież w schroniskach się tak nie robi i czymże sobie akurat ten czterołap zasłużył, to nasi nie chcą odpowiadać na takie bzdury........ Leczony kiedyś byle jak, albo wcale, "bo się nie da, bo pies do uśpienia"... Nasi zawalczyli. Były wyjazdy daleeeko, daleeko, były kuracje, operacje, konsultacje, udało się. Miał spacery, miał kontakt z dwunożnymi, miał wreszcie niesamotne życie... Tyle miesięcy... Tyle radości, obwąchanych drzew, kilometrów w lesie... O każdego psa tak samo walczą. I tu nie chodzi o to, czym się wyróżniło akurat to psisko. KAŻDE jest wyjątkowe i każde zasługuje na to, żeby żyć bez bólu, bez cierpienia, żeby w ogóle ŻYĆ. ....tylko co zrobić, kiedy rak jest uparty...? Kiedy wcale nie zamierza się wynieść...? Kiedy decyduje się ukryć w łapie, a zaraz potem odnowić się pod ogonem...? Wyjścia były dwa. Kolejne operacje, usunięcie łapy i znów grzebanie na zadzie, czyli tygodnie bólu, nauki chodzenia na trzech girkach i nie wiadomo, na ile by to wystarczyło, bo przecież szanowne raczyło musiało się poprzeprowadzać w różne miejsca... Drugim wyjściem... które nasi wybrali... ech... Tak było lepiej...



Do zobaczenia, Żarku... Byłeś wyjątkowy, jak wszyscy my jesteśmy. Nasi tak mówią. Nie musiałeś umieć podrzucać piłkę nosem ani być rasowy, ani umieć przynosić miskę w zębach. Byłeś tak samo szczególny i jedyny w swoim rodzaju jak my wszyscy i dlatego nasi tak walczyli o ciebie... Dali ci tyle miesięcy spacerów i tulenia, tyle miłości na ciebie przelali, tyle miłości ty wlałeś w ich serca... Tylko wiesz... była niedawno rozprawa, ale znów nie było wyroku, nie doczekałeś go... Obiecuję, że jak trzeba będzie, to osobiście pojadę i wyszczekam tamtemu dwunożnemu wszystko! Choćby mnie mieli wyprowadzać z sali siłą, to te najbardziej niecenzuralne mu wyszczekam! I opowiem, jak u nas jest, i o spacerach powiem, bo on chyba nie wie, co to takiego, i o psiowetach opowiem, bo on chyba też nie wie, jak wygląda taki prawdziwy... Wszystko wyszczekam i zapowiem, że jak on nie odszczeka tego, że schroniska nie wydają tyle monetek na psy i że "czym ten pies się wyróżnił, żeby go operować" i że "on miał 13 lat, takich psów się nie operuje", to nie wyjdzie z sali na dwóch nogach, a już na pewno nie na własnych...................... Tysona zabiorę, zobaczysz! ...Żarku, przepraszamy, że tak to wszystko... 

...i co ja mam teraz napisać...? Paryż, Timon, Ramzes, Delfina, Żarek. Nie myślcie, że to jakiś ostatni miesiąc był czy pół roku. To był tydzień. Jeden mały, krótki, czarny... czarnożniwny... Ja to już miałem tak dosyć, że się rozkleiłem wieczorem zupełnie... przyznam się, pies jestem, nie żadna psiolaska, ale po prostu zasmarkałem się po same pazury, bo to wszystko takie niesprawiedliwe, bo nie tak miało być... bo co będzie z nami, skoro los ma gdzieś nasze szczęście...? 

Może to zabrzmieć asburdalnie, ale Delfinie mimo wszystko "się udało". I tak miałaby te guzy... Ale zdążyła poznać znaczenie słów "dom" i "własne miejsce". Znalazła swoje miejsce na świecie, jej się to marzenie spełniło, pewnie nawet zdążyła o nas zapomnieć, oby... 

Pewne jest, że poliki zamokną jeszcze nie raz. Niepewne, czy to będą łzy pomieszane chociaż trochę z ulgą, czy będą się składać z samych wyrzutów, a serce wypełni się czarną rozpaczą...

Jedna z naszych powiedziała niedawno tak ładnie...

"Nigdy nie przestaniemy płakać. Bo wtedy będziemy do niczego. Lepiej ryczeć ale czuć."

Tego się będę czymać, jak znów oczy mi się tak solidnie spocą... 

Jak się skończy historia Górnika z rakiem, Moko z dusznościami, Babela z chłoniakiem, moja...? Jakie będzie ostatnie zdanie opowieści o Piniu czy Wagnerce z łysymi pleckami, niewidomej Pikli czy Kucyka...?

Nie chcę słyszeć odpowiedzi..........

1 komentarz:

  1. ..oj posypały sie psinki odeszły...a cała reszta mus ufac że będzie dobrze a będzie jak byc ma tej maksymy się nie zmieni wazne aby czuły się najlepiej...i znalazły dom...o który nie jest łatwo oj nie.....

    OdpowiedzUsuń