Oczami Bezdomnego Psa

środa, 19 września 2012



Historia całkiem niedawna i prawie zupełnie nieprawdopodobna! Pewien bezogoniasty jechał rano z niewielkiej miejscowości do naszego miasta. Przez las wiodła droga. No i jedzie sobie szosą i w pewnym momencie widzi, że dogania bociana! Zwolnił. A ten bocian leci sobie też w kierunku naszego miasta, nad drogą, prawą stroną, niziutko, tak że gdyby bezogoniasty przyspieszył, walnąłby go w tylne pióra!
Samochody jadące z przeciwka  też zwalniają i kierowcy gapią się z otwartymi ustami na dziwo!
A bocian nic. Dopiero, gdy las się skończył i zaczęły się pola, ptaszysko skręciło i poleciało sobie na skróty.

Następnego dnia rano telefon do schroniska: na niedalekim osiedlu, na wieżowcu, siedzi sobie bocian. Pewnie chory, bo się nie rusza. Nasi zaraz zadzwonili do zarządców tamtego bloku, spotkali się z jednym z nich (sami nie wleźliby na dach, bo zamknięte) i drałują po cichutku na górę. Otwierają właz, wychodzą cichutko…
Bocian dostrzegł ich kątem ślepia, rozpostarł skrzydła i odleciał. A zaraz potem z sąsiednich dachów poderwało się stado innych ptaków, gołębi chyba i poleciało za nim. Goniły go?...
Minęło może pół godziny i kolejny telefon, z niedalekiej ulicy: bocian samobójca łazi po wysepce na środku ruchliwej drogi, zaraz wejdzie na jezdnię i wpadnie pod samochód! Przyjeżdżajcie!...
No to znowu do samochodu i w pogoń za bocianem, który oczywiście nie czekał.
I następny alarm: bocian na dachu baraku. Oj, chory chyba, bo taki jakiś nieruchawy! Trzeba mu pomóc! Nasi: wiemy, monitorujemy ptaka! Zabierzemy, jeśli okaże się, że jest rzeczywiście chory albo ranny,. Bo jak na razie całkiem nieźle sobie radzi. Ucieka, gdy chcemy go złapać. Nie ma problemów z łapaniem. Dzwoniący: to może go chociaż nakarmić, co? Nasi: jak pan chce, proszę bardzo: ostrożnie podrzucić mu grubo zmielone mięso z pokruszonymi kawałkami kości. Żadnych kanapek!... Dzwoniący: ahaaa…
Potem były jeszcze ze dwa telefony i następnego dnia kilka. Wciąż z tej samej okolicy. Aż wreszcie bocianowi znudziło się miasto i odleciał sobie.
A my się tutaj zastanawiamy, czy ten bocian z miasta, to ten sam bocian, który wcześniej leciał nad szosą zgodnie z zasadami ruchu drogowego…

Minęły ze dwa tygodnie i kolejna niecodzienność!
Tacy jeszcze młodzi bezogoniaści z innego stowarzyszenia, które chce pomagać zwierzętom, przywieźli do schroniska łabędzia! Późnym wieczorem to było! Tym młodym się pewnie wydawało, że schronisko dla psów i kotów to dla ptaka odpowiednie miejsce. No bo taki łabędź ma łeb i ogon? Ma! A jest biały, jak niektóre psy? Ano, jest! A łapy ma cztery? Ma! Co prawda dwie na dole i dwie na górze, ale co to za różnica! Może tylko tyle, że nie szczeka i latać potrafi. A jak pies polatać spróbuje, to sobie łeb rozwali. Poza tym – łabędź to prawie pies.
Pan stróż przyjął ptaka i zamknął go w wolierze dla kotów (sierściuchy już poszły spać do kociarni). Coś tam miał ze skrzydłami i latanie mu nie wychodziło. No i ptaszysko siedziało tam sobie nastroszone i syczało na wszystkich, którzy znaleźli się w pobliżu, obojętnie, zwierz czy bezogoniasty. 
A rano zawiadomiono jednego uczonego z uniwersytetu, który zajmuje się ptakami. No to szybko przyjechał i zabrał łabędzia w miejsce, do którego będzie bardziej pasował.
Nie jestem jakąś szczególną zwolenniczką łabędzi, ale życzę mu, żeby szybko wyzdrowiał!

A na koniec coś z naszego podwórka. Psiego. W ubiegłym roku zamieszczaliśmy na blogu scenariusze do serialu telewizyjnego z życia psów. To były takie prawdziwe historie zwierząt, które trafiły do schroniska. Powiem nieskromnie, że się podobały. No i wszyscy tutaj zdecydowali, że trzeba pisać następne odcinki, bo ciekawych, wzruszających i strasznych psich żywotów nie brakuje. Wystarczy pogadać z jednym czy drugim nowym, który do nas trafia. Zabraliśmy się więc do zespołowej roboty i od dzisiaj prezentujemy Wam kolejne odcinki serialu „Zdarzyło się psu”. Miłej lektury

aby powiększyć kliknij na obrazek lub najlepiej otwórz w nowej zakładce






 

2 komentarze:

  1. Ciekawą masz pracę, naprawdę.
    Wczytałam się w to co napisałaś w 100%, czekam na więcej. ;)
    Pozdrawiamy Weronika i Lucky!
    Zapraszamy na bloga; terrier-lucky.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za dobre słowo! Więcej: co środę i niedzielę. Na Waszego bloga zerknę, jak tylko mnie wyczeszą i wrócę ze spaceru
    Pozdrawiam szczekająco
    Majka

    OdpowiedzUsuń