Oczami Bezdomnego Psa

środa, 26 września 2012



            W sierpniu i teraz niedawno znów pomagali nam dobrzy bezogoniaści. To znaczy odbyły się imprezy ze zbiórką pieniędzy na rzecz schroniska i bezdomnych zwierząt. O tych sierpniowych dotąd nie pisałam, bo mnie na nie nie zabrali. Ale na tej ostatniej byłam. Tak się darłam, że wreszcie przypomnieli sobie o mnie i wzięli, żebym popatrzyła.
            Pomyślałam, że skoro będę pisać o tej imprezie, to i o dwóch wcześniejszych teraz opowiem, choć znam je tylko ze słyszenia.
No więc było tak.
            Najpierw zadzwonili do schroniska młodzi bezogoniaści, którzy wchodzą na takie deski z kółkami i jeżdżą na nich. Chyba nie mają samochodów, albo co… W każdym razie powiedzieli, że będą robić imprezę dla takich samych jak oni, że będzie dużo muzyki, zabawy i że w czasie tej imprezy chcą robić zbiórkę tego, co nie śmierdzi. Na schronisko!
Czemu nie! Nasi bezogoniaści podziękowali, wzięli udział w przygotowaniach i impreza się odbyła. Nazywała się tak jakoś dziwnie… Zaraz, niech sobie przypomnę… Aha! SKATE SUMMER JAM

A potem była kolejna impreza. Tym razem robiona przez tych, co jeżdżą w kółko na motorach i nazywają się żużlowcy. Już parę razy nam pomagali. Tutaj więc wiem, o co chodzi.
Szykował się ważny mecz żużlowy i przed tym meczem, i w trakcie, nasi wolontariusze mieli chodzić i zbierać pieniądze wśród kibiców. Żadnego psa na tę imprezę nie zabrano, bo ponoć za wielu ludzi i za głośno! Też powód! Jak byśmy ludzi nie widzieli i hałasów nie znali! Sami potrafimy wrzeszczeć tak, że każdy motor zagłuszymy. No ale jak nie, to nie!
Nasi bezogoniaści, pracownicy i wolontariusze, poszli na ten mecz i zbierali do puszek.
          

            Po imprezach nasi bezogoniaści siedli sobie i policzyli to, co nie śmierdzi. Trochę się tego nazbierało. Przyda się. Może kupi się za to drewno i węgiel, bo to niby do zimy jeszcze daleko, ale już powoli myśleć o niej trzeba. Albo coś innego potrzebnego… 


A teraz tak: wiecie już, że w naszym schronisku jest kilka psów, które i pisać, i czytać umieją. Ale to wszystko stare psy, a co tu dużo gadać – pies nie trwa wiecznie. Trzeba więc uczyć młodsze, żeby ta nasza psia wiedza nie zginęła. No to próbujemy. Głównie szczeniaki, ale łatwo nie idzie. Młodego psa do nauki zapędzić trudniej niż na drzewo! Podobno bezogoniaści ze swoimi młodymi mają podobny problem. Wiem, co szczekam, bo niedawno był u nas taki bezogoniasty, co na uniwersytecie pracuje. I skarżył się, że ci jego studenci do nauki to… ech! No to wzięliśmy się na sposób. Z kilkoma suczkami, którym Wielki Dog dał talent w łapach, stworzyliśmy trochę komiksów – więcej oglądania niż czytania. I to dajemy naszym młodym. Za taką naukę biorą się chętniej. A że to dla młodych, więc przerobiliśmy na komiksy stare psie baśnie. Przy okazji tradycję się zachowuje. Ciekawe, nie powiem, są te opowieści pradziadów naszych. Bezogoniastym tak się kiedyś spodobały, że…
Zresztą, sami poczytajcie (czy raczej: pooglądajcie)! Zaczynamy publikować zbiór rysunkowych bajek „Za siódmą budą, za dziewiątą wiatą…”
Aha, jeszcze jedno! Te nasze schroniskowe suczki-plastyczki się zbuntowały i zaszczekały: „Koniec z anonimowością! Chcemy naszych imion! Niech bezogoniaści wiedzą, kto tworzy te rysunkowe dzieła sztuki!” Spytałam zjadliwie: „Naprawdę tego chcecie?” A one popatrzyły na siebie, coś tam powarczały jedna do drugiej i odpowiedziały w końcu: „Nooo, może nie prawdziwych imion. Ostatecznie artysta musi być skromny! Wystarczą nasze pseudonimy! Bezogoniaści autorzy też tak robią!”
Co prawda, to prawda! Pan stróż nam opowiadał o tych pseudonimach, że to teraz takie modne wśród bezogoniastych. Dobrze więc, niech będzie. Pierwszą baśń-komiks pt. „Psie wędrowanie” rysowała sunia Gry… tfu, o mało nie zdradziłam prawdziwego imienia! No to niech będzie, na przykład jakieś nazwisko bezogoniastej: Aleksandra Kochan!
aby powiększyć kliknij na obrazek lub najlepiej otwórz w nowej zakładce




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz