Siadł nam
jakoś humor… Zaczął się w najlepsze najgorszy okres dla bezdomnych psów. I dla
niektórych bezogoniastych. No więc nie ma się z czego cieszyć.
Nasi przyjęli
niedawno do schroniska psiaka, który dostał na imię Hacziko. Policja go przywiozła
z podmiejskich działek. Siedział tam i pilnował swojego bezogoniastego, który
próbował tam przenocować i zamarzł… Bezdomny… Pies nie chciał od niego odejść.
Trochę się z nim naszarpali.
I teraz
Hacziko siedzi w kojcu ponury jak noc… Tęskni za swoim bezogoniastym. Tak
zwyczajnie, po psiemu…
Aha, odezwała
się rodzina zmarłego. Okazało się, że psiak ma właściwie na imię Kajtek. Tak
zwyczajnie, po psiemu…
I jeszcze
jeden bezogoniasty zmarł na działkach. I jeszcze jeden pies go pilnował. I on
jest u nas. Przywieziono go z odległego miasta… Na razie nie znamy jego
imienia, bo dopiero co przyjechał…
No to jak tu
mieć humor?...
Była z nami
Sonia, owczarek kaukaski, ale nie całkiem… Posiedziała w schronisku prawie rok.
Duża, silna suczka. Nasi odebrali ją właścicielowi, który psy powinien oglądać
tylko na obrazku. Zaniedbywał ją okropnie, a wiadomo, jak się kaukaza nie
dopilnuje, to może się on stać agresywnym, groźnym psem… Z Sonią, na szczęście,
tak nie było. Wyrosła na zrównoważoną, spokojną suczkę, bardzo przyjazną dla
zwierząt i bezogoniastych.
Należała do
tych nielicznych mieszkańców schroniska, które przed wyjściem na spacer nie
szaleją w kojcu. Owszem, cieszyła się bardzo, że zaraz będzie mogła porządnie
rozprostować, kości, wybiegać się, wyszaleć. Ale spokojnie czekała, aż
bezogoniaści założą jej obróżkę i smycz… Wszyscy czekaliśmy, aż w końcu
znajdzie się ktoś, kto ją adoptuje. Nie pożałowałby…
No i niedawno,
w nocy, dostała skrętu żołądka. Paskudna sprawa. Jeśli psu natychmiast nie
udzieli się pomocy, to zwierzę ma niewielkie szanse… No a tu środek nocy, do
rana, do powrotu bezogoniastych do schroniska daleko… Za daleko. Gdy zjawili
się wreszcie i zobaczyli, co się dzieje, zaraz pognali z Sonią do zjaw. Za
późno…
Paskudna
śmierć. Jest parę powodów, które powodują, że zwłaszcza duże, dojrzałe psy
dostają skrętu żołądka. Ale tak do końca nie wiadomo, co jest właściwą
przyczyną tego paskudztwa. Szczęście w nieszczęściu, że przydarza się
nieczęsto. Tu, w schronisku, w ciągu ostatnich kilku lat, był to drugi taki
przypadek…
I tak przybyła
Majce, za Mostem, nowa koleżanka. A nam tu i smutno, i tęskno…
Na koniec,
żeby choć trochę przyjemniej było, krótka historia Violi, albo Violki, jak ją
pieszczotliwie bezogoniaści nazywali. Fajna suczka, taka czteroletnia,
owczarkowata. Może trochę kłótliwa, każdemu psu odszczeknie nie zawsze
uprzejmie, ale poza tym miła i wesoła.
Siedziała w
schronisku dwa lata i w międzyczasie zachorowała. Rak na listwie mlecznej. Nasi
w porę to dostrzegli i Viola poszła na operację. Wróciła, wszystko się zagoiło
i było parę miesięcy spokoju… Potem raczyło się odnowiło. I znów Viola poszła
pod nóż…
Nie doszła
jeszcze do siebie, gdy zadzwonił telefon. Jacyś bezogoniaści znaleźli jej fotkę
na stronie schroniska i wydało im się, że to może być ich zwierzak, który
zginął dawno temu – w czasie spaceru zerwał się ze smyczy i tyle go było widać…
Pytali, czy mogą przyjechać. Pewnie, że mogą!
Zjawili się
jeszcze tego samego dnia i rozpoznali Violę, a ona ich. Szał radości, chociaż
jej bezogoniasty, gdy dowiedział się, przez co przeszła Viola, rozpłakał się
jak dziecko.
Oczywiście
zabrali Violkę do domu. Z tego, co wiemy, pielęgnują ją troskliwie.
Witam :) Zapraszam do udziału w konkursie kulinarnym z motywem zoologicznym.
OdpowiedzUsuńKonkurs promuje akcję "zwierzak to nie zabawka - nie kupuj go na prezent".
Nagrodami są akcesoria zoologiczne.
Więcej informacji tu: http://kasinkowe-gotowanie.blogspot.com/2013/12/zwierze-to-nie-zabawka-nie-kupuj-na.html
Zachęcam również do napisania na blogu kilku słów w kwestii kupowania zwierząt pod choinkę.
Pozdrawiam gorąco
Cześć, Kasiu!
Usuń(Odpowiadam Ci tutaj, a potem jeszcze skopiuję i wkleję tę odpowiedź na Twojego bloga, na który wlazłam, oczywiście, i poczytałam.)
Śliczną i mądrą akcję wymyśliłaś, a te dwa rysunki na początku są doskonałe - nic dodać, nic ująć! Żeby więcej takich akcji było, pewnie by się nam, zwierzakom, lepiej żyło... Ale mi się rymnęło!
Natomiast co do wzięcia udziału w konkursie - to raczej nie. Rozumiesz, my tu, zwierzaki w schronisku, z potrawami wegetariańskimi jesteśmy trochę nie tego... Owszem, lubimy je i doceniamy, zwłaszcza, kiedy doda się do nich KUPĘ MIĘCHA!
Ale mam inny pomysł: ogłosimy Twój apel konkursowy na naszym schroniskowym facebooku. Sporo osób go czyta, może znajdą się chętni, by wziąć udział w konkursie.
Natomiast co do zwierząt-prezentów, to już o tym pisałam wcześniej, rok temu chyba... Ale nie zaszkodzi wrócić do tematu. Skrobniemy o tym w najbliższym poście w środę. Zajrzyj, zobaczysz.
Pozdrawiam - suczka Majka (od miesięcy w formie ducha.)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że środowy post powinien być o adopcji dwóch ślepych psiaków w jeden weekend! Mam tu na myśli Pagaja i Batona :) Pagaj miał jechać do domu aż do Krakowa, gdyż odezwała się Pani z moich ogłoszeń :) wszystko było uzgodnione, trzeba było tylko zrobić wizytę przedadopcyjną i podpisać umowę.. Aż tu nagle nasza nowa wolontariuszka postanowiła adoptować Pagaja, bo skradł jej serce! Przy okazji poszczęściło się też Batonowi (tak słyszałam od naszej wolontariuszki, w schronisku będę w tej weekend to dowiem się szczegółów :)) i pojechał do Krakowa... Czy na miejsce Pagaja? Tego nie wiem :) Co nie zmienia faktu, że dwie takie adopcje w jeden weekend naprawdę cieszą i mobilizują do dalszego działania i szukania psiakom domków :)
OdpowiedzUsuńHej, Paulino! Tak to jest, widzisz, jak stara suka więcej czasu spędza za Mostem, nie w schronisku. Nie wiedziałam o Pagaju, nie wiedziałam o Batonie. A Tysona skleroza gryzie i zapomniał mi powiedzieć. No i sama musiałam dopytywać tu i ówdzie i podsłuchiwać bezogoniastych...
OdpowiedzUsuńŚlicznie się stało, że wypromowałaś Pagaja! Co prawda nie poszedł do Krakowa, ale został niedaleko nas - za to też we własnym domu. Chodziła do niego i zajmowała się nim pewna wolontariuszka, która była jednocześnie jego opiekunem wirtualnym, czyli wspomagała finansowo. Jak się dowiedziała, że Pagaj ma wyjechać, stwierdziła, że nie chce się z nim rozstać, że on dalej musi być z nią. Bo się wzajemnie pokochali. No i adoptowała go - miała pierwszeństwo. A nasi wymyślili, żeby tamtej bezogoniastej z Krakowa dać Batona. Równie nieszczęśliwego psiaka. I teraz rozmawiają. No bo to jednak jakaś zmiana. Na razie Baton czeka. Wszystkie psy w schronisku (i bezogoniaści również) są jednak dobrej myśli.
I jeszcze sobie myślimy, że skoro udało Ci się pomóc Pagajowi, który miał niewielkie szanse na adopcję, to chyba znaczy, że masz szczęśliwą rękę. I trzymamy kciuki, żebyś dalej działała z równym szczęściem. To działaj, co?
Staram się działać jak mogę :) Jak to niektórzy mawiają - internet potrafi zdziałać cuda, więc ogłaszam, ile wlezie! :) Zobaczymy co z tego wyniknie :) Znalazłam dom Słowianowi, Pagajowi (tak jakby.. ;)), więc w ten weekend przejdę się do schroniska i wybiorę kolejnego biedaka, któremu za wszelką cenę będę szukać nowego, kochającego domu :)
OdpowiedzUsuń