O politykach kiedyś słyszeliście? Ja usłyszałam niedawno. I z początku nie wiedziałam, kto
to jest. Bo do schroniska jakoś nie trafiali. Ale jak posłuchałam uważniej
naszych bezogoniastych, to się dowiedziałam. To są tacy… hm, jakby to
wyszczekać… No, tacy bezogoniaści, co się zbierają w stada. Takie stado nazywa
się partia. A służy do tego, żeby politycy razem mogli sobie pohaukać na
polityków z innej partii. W radiu, w telewizji i gdzie się da…
Ale oprócz
tego hałasu robią podobno różne dobre rzeczy dla wszystkich, tylko nie wiem,
jakie. No bo jak dla wszystkich, to i dla psów chyba też. Rzecz w tym, że
tutaj, u nas, jakoś tego nie widziałam. Nasi bezogoniaści robią, ale oni nie są
partia tylko stowarzyszenie… I jeszcze urzędnicy z miasta robią, ale oni też
nie są chyba partia… Sama już nie wiem, we łbie się psu miesza…
Dopiero
ostatnio coś się jakby zmieniło!
Zadzwoniła do
schroniska jedna bezogoniasta, która jest ważna w swojej partii. I powiedziała,
że to, co dzieje się w schronisku, podoba się jej i innym bezogoniastym z jej
partii. I dlatego ona przekazuje schronisku ładną kupkę tego, co nie śmierdzi!
Taką naprawdę ładną!
Nasi
bezogoniaści ucieszyli się, podziękowali… Przyda się, przede wszystkim na
leczenie, na bardziej skomplikowane i drogie badania i zabiegi…
Ale w tym
samym czasie poznałam innego polityka. Chyba z innego stada. Zadzwoniła do nas
bezogoniasta z dalekiego miasta i zgłosiła, że jeden bezogoniasty ma na
podwórzu dwa psy, którym źle się dzieje. Bezogoniaści są różni. Czasem, jak się
pokłócą, robią sobie na złość. Na przykład mówią o sąsiedzie, że źle się
opiekuje swymi zwierzętami i zgłaszają to do nas. A gdy nasi bezogoniaści jadą
tam, okazuje się, że wszystko jest w porządku. Dlatego nasi, zanim pojadą
gdzieś na takie zgłoszenie, proszą, by osoba zgłaszająca powiadomiła o sprawie
lokalną policję albo straż. A jak przedstawiciele prawa potwierdzą, to nasi
wtedy jadą i z tymi władzami zabierają zwierzę.
Tak było i tym
razem. Policja potwierdziła, że psy są zaniedbane, mają zardzewiałe i dziurawe
puste miski, żyją bez bud… Obie suczki – bo to suczki były - na łańcuchach,
jedna przy czymś, co przypominało dużą skrzynię na jabłka, a druga przywiązana
do belki pod jakimś daszkiem. Ona przynajmniej miała koc, bo ta pierwsza –
leżeć musiała na ziemi. No więc nasi wybrali się do tego miasta, z
towarzyszeniem policji zaszli na podwórze, zabrali psy…
A na drugi
dzień awantura! Przyjechał właściciel psów, polityk, jak się okazało, a z nim
przedstawiciel innego stowarzyszenia prozwierzęcego i dziennikarz. I dawaj z
oskarżeniami: że ktoś mu próbuje zszargać opinię, że go rozrabiają, że to z
pewnością prowokacja polityczna! Że przy domu nie ma ogrodzenia, stąd te
łańcuchy, że to tylko czasowe. Ale niedługo psy będą miały i budy, i nowe miski
a w nich tonę żarcia, że sam obiadu nie zje, zanim zwierzątka nie nakarmi
łakociami itd…
Siedzę,
słucham, w głowę zachodzę! Jaka prowokacja? Że niby ktoś złośliwie i podstępnie
mu te psy na łańcuchach poprzywiązywał, puste, zardzewiałe miski postawił, a kocyk
ukradł? Hm, myślę, ale może rzeczywiście tak w tych partiach postępują? Może
przed niczym się nie cofają, żeby przeciwnika pognębić? Może, kiedy on już to
ogrodzenie postawi, złośliwie dziurawić mu je będą, żeby psy pouciekały?... Oj,
niełatwe musi być życie takiego polityka!... I nawet trochę żal mi się go
zrobiło… Tych psów, oczywiście, też, bo widziałam fotki…
Stanęło na
tym, że polityk podpisał zobowiązanie, że poprawi swoim psom warunki: że do
czasu postawienia ogrodzenia dokoła posesji zwierzęta będą mieszkały w domu, a
on będzie je regularnie wyprowadzał na spacery. A o łańcuchach w ogóle zapomni.
Ano,
zobaczymy.
Potem minęło
parę dni i kolejna polityczna nowina! Przyszedł do schroniska jeden z
wolontariuszy i mówi, że zna jedną bezogoniastą polityczkę. I ona też chce
wspomóc schronisko tym, co nie śmierdzi! I żeby nasi się do niej zgłosili!
Pewnie, że się
zgłoszą. I bardzo podziękują. W naszym imieniu przede wszystkim!
No proszę, coś
się zmienia w tej polityce. I to na dobre!
Ojej! Jakiś biedny
ten wpis mi wyszedł, bez fotek… No to sobie chociaż popatrzcie na psy
nowoprzyjęte do schroniska. Co jeden, to inny… Jak będę o nich wiedziała coś
więcej, to je opiszę.
I teraz
jeszcze tylko scenariusz kolejnego odcinka serialu „Zdarzyło się psu…”
aby powiększyć kliknij na obrazek lub najlepiej otwórz w nowej zakładce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz