Nasłucha się czasem pies dziwności, oj, nasłucha. Pojęcia nie macie!
Taka para
młodych bezogoniastych po psa przyszła do schroniska. On ładny dość, ona
bardziej nie. Weszli między wiaty. Z nudów polazłam za nimi. Raz i drugi
zerknęli na mnie podejrzliwie, ale jak zobaczyli, że nie mam zakrwawionych kłów
i szaleństwa w ślepiach, to przestali zwracać na mnie uwagę. I chodzą. I
oglądają. Ten im za czarny. Ten za stary. Ten za włochaty. Ten za krótkowłosy…
Dla nas nic nowego… Psy w kojcach, tak jak z początku miały nadzieję, tak
szybko zorientowały się, co i jak, i niektóre nawet do bud powłaziły. Po co bez
sensu ogonem machać i na mrozie wystawać. Łapy tylko zmarzną…
Ale te młodsze
stażem w schronisku, które jeszcze nie nauczyły się bezogoniastych rozpoznawać,
dawaj szczekać, podskakiwać, prezentować się.
W końcu
bezogoniaści stanęli przed kojcem Beresia. W porządku pies, w kwiecie wieku, z
takiego tymczasowego schroniska do nas przyjechał, więc zadowolony, bo tam
warunki miał nienajlepsze.
No i zaczęło
się. Młoda bezogoniasta zapiszczała: O teeen, teeeen, Stachu, co?
A Stachu
milczy. Dopiero po chwili: Takiego to Kamil miał!
Bezogoniastej
opadła dolna szczęka i gapi się na Stacha. A on: Wszystko musi być takie, jak u
Kamila?
Ale Stachu, to
przecież pies! On mi się podoba!...
Tobie się ma
podobać to, co mi się podoba, nie to, co Kamilowi!...
Ale Stachu…
Jak tobie tam
tak się wszystko podobało, to co ty tu robisz? Spieprzaj do tego Kamila, niech
ci znowu kopa da!
Ale Stachu…
No już, na co
czekasz?!...
I Stachu
wymaszerował z wiaty, a ona za nim. Do bramy i poszli sobie. A Bereś gapi się
za nimi a mnie pyta: Majka, czy ze mną coś nie tak?... Ja mu na to: Z tobą
wszystko w porządku!... A on: Przecież oni po psa przyszli!... A ja: Kto ci
naszczekał takich głupot? Właź do budy, bo zmarzniesz. Ja też. Niepotrzebnie z
ciepłego biura wyłaziłam…
A teraz inna
historia. Taka nawet spoza schroniska.
Jest w naszym
mieście domek, a za domkiem podwórze. A za podwórzem – ogródek. Między
podwórkiem a grządkami stoi buda. A przy tej budzie stoi pies. A jego pani
siedzi sobie w domku.
Ostatnio
rozdzwoniły się telefony, że psu źle się dzieje i sąsiedzi już patrzeć na to
nie mogą. No to nasi pojechali. Ano, widzą, że na końcu łańcucha miota się
stary już husky. Na ich widok się miota. Gdyby mógł – gryzłby. Ale wygląda
nieźle: w miarę czysty, odpasiony. Miska przed nim pełna (choć jak nasi się
przyjrzeli, to zobaczyli w niej kapustę!).
No i nasi
gadają: słyszeliśmy, że pani pies cały czas uwiązany do łańcucha… Skądże,
panie. Spuszczam go dwa razy dziennie i po podwórzu gania.
No to nasi
poprosili, żeby chociaż łańcuch dłuższy mu dała, bo ten – góra półtora metra. I
wrócili.
Za parę dni
znów telefon w sprawie tego samego psa. Że marznie, bo zima idzie, a buda
ledwo-ledwo… Nasi wcześniej tę budę widzieli, dość solidna im się wydawała, ale
pojechali po raz drugi. Patrzą dokładniej: buda cała, choć rzeczywiście
nieocieplona. Gadają więc z właścicielką: ocieplić budę należałoby… Dobra – ona
na to.
Pojechali za
jakiś czas sprawdzić, bo znów telefon był. Widzą, że do budy pani poprzybijała
styropian. Z zewnątrz, ale dość dokładnie. A husky na razie go jeszcze nie
zdarł. No to tłumaczą, że nie na tym polega ocieplenie, że staranniej trzeba,
że… A ona na to, że husky i trzydzieści stopni mrozu wytrzyma, więc niech jej
głowy nie zawracają. Hm… Niby racja, choć wtedy zakopują się w śniegu, taką
norę sobie robią, szczelną, którą nagrzewają własnym ciałem. No i tak robią
husky, które z pokolenia na pokolenie żyją w Arktyce. A te, które urodziły się
już w naszym klimacie, jakoś nie bardzo…
Ale pani wie
swoje. Przynajmniej łańcuch przedłużyła.
I co zrobić?
Odebrać pani psa? Tylko na jakiej podstawie? Zagrożenia życia czy zdrowia
zwierzęcia nie ma, dobrze wygląda, nie widać, żeby był bity… Że agresywny coraz
bardziej od tego siedzenia na łańcuchu i braku ruchu? A jak jej to udowodnić?
Trzeba by obserwować cały dzień jej obejście. Bo sąsiedzi, owszem,
zatelefonują, ale jak trzeba byłoby przed władzą dać świadectwo, to już nie,
mieszać się nie chcą, bo sąsiadka…
Ot, sprawa!
Nie jedyna taka…
No
to jeszcze tylko zamieszczę kolejny odcinek „Psichdziejów”
aby powiększyć kliknij na obrazek lub najlepiej otwórz w nowej zakładce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz