Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 20 stycznia 2013

Rima chyba lubi żużel, bo bezogoniaści, którzy niedaleko mieszkają, stale ją widywali w okolicach stadionu. Latała bezpańsko, aż ktoś zadzwonił do schroniska i trafiła do nas. Fajna suczka, owczarkowata, dwuletnia, szarobura…
                       
Nie posiedziała długo. Znaleźli się bezogoniaści, co ją adoptowali. Aż tu niedawno patrzę – do schroniska wchodzą dwie młodziutkie bezogoniaste i prowadzą na sznurku – Rimę. A ona szczęśliwa, wesoła, ogonem macha, tu wąchnie, tam wąchnie znajome zapachy… Wróciłam!... A co, źle ci tam było?... No nie, ale nudno! Żadnych psów, sami bezogoniaści!...
No to nasi zadzwonili do jej bezogoniastych. Odebrał pan i stwierdził, że Rimy nie weźmie z powrotem, bo: kopie, niszczy, ucieka mimo wysokiego ogrodzenia i szczeka tak, że sąsiedzi chcą mu wytoczyć sprawę!
Hm… Moim suczym zdaniem nie wystarczy wypuścić psa do niewielkiego ogródka – siedź sobie. Trzeba jeszcze się nim zająć, zwłaszcza gdy zwierzak jest młody, energiczny i przyzwyczajony do swobodnego biegania. Co ma pies robić, gdy się nudzi? Ano, zaczyna, na przykład, kopać… Tu siknie, tam siknie, trawnik żółknie, roślinki trochę zdychają… Ale tego można psa oduczyć – często wystarczają po prostu dłuższe spacery. A skoro to nie pomaga – to wizyta u tresera czy behawiorysty. A że pies szczeka? Patrz wyżej! Zresztą, co ma robić pies? Chrumkać?
Nasi zaproponowali bezogoniastemu, żeby raz jeszcze przeczytał umowę, gdzie jest wyraźnie napisane, do czego się zobowiązał biorąc psa. I zaoferowali, jak zawsze, pomoc.
I na drugi dzień Rima wróciła do domu. Zobaczymy, co będzie dalej.

Po ulicach miasta latała też – jeszcze całkiem niedawno – Laba, duża, młoda suczka w typie labradora. Jasnobrązowa z białym krawacikiem… Przemiła bestyjka.
                       
Nic dziwnego, że podoba się bezogoniastym. Ale jakoś nie na tyle, żeby ją zabrali ze schroniska. Niedawno, wydawało się nam, że może jednak…
Przyszli do nas młodzi bezogoniaści z malutką córeczką, może ze trzy lata starszą od Laby. Oj, jak im się spodobała! Bierzemy natychmiast!... Nasi na to, że to jednak duży pies, żywiołowy, że może lepiej byłoby parę razy wyjść z nią na spacer, sprawdzić, czy nie będzie kłopotów, poznać się trochę lepiej… Bezogoniaści wzruszali ramionami, ale poszli na ten spacer.
Wrócili może po kwadransie… Laba trochę szła, trochę skakała, łasiła się do pana i pani, aż wreszcie wskoczyła ich córeczce na ramiona i siarczyście polizała po buzi!...
No i mała wpadła w histerię, a rodzice co prędzej zawrócili do schroniska, oddali suczkę w ręce pierwszego napotkanego wolontariusza i umknęli do domu.
I tak to bywa, kiedy pies zanadto kocha bezogoniastych!

Nie wiem, czy pamiętacie – dawno temu mieszkał w schronisku taki owczarek podhalański, Arctic. Jeszcze Cygan o nim pisał w początkach tego bloga. Osiem lat w schronisku siedział, dwa razy był adoptowany i wracał, bo pogryzł bezogoniastych, co go wzięli… I wreszcie dwa lata temu poszedł do trzeciej adopcji. I został! Teraz to ponoć pies nie do poznania, taki:
                       
Mieszka w domu, ma pokój razem z dwoma innymi psami i dwoma kotami, duży ogród… Sielanka! I ten groźny pies stał się takim pieszczochem, misiem do przytulania. Wreszcie poczuł, że znalazł się u siebie i że z bezogoniastymi da się żyć.
Ale lata lecą i Arctic się starzeje. Zawsze miał kłopoty ze stawami i teraz ma już trudności, by wejść po schodach do domu. Zjawy pomagały mu, jak potrafiły, na jakiś czas skutkowało, ale tylko na jakiś czas. No to ci jego bezogoniaści postanowili wywieźć go do innego miasta, daleko, gdzie inne zjawy będą Arctica leczyć komórkami macierzystymi. I ponoć po takiej kuracji odbudują się te ubytki w stawach, jakie teraz ma…
No nie wiem… Ale bardzo bym chciała, żeby tak było rzeczywiście! Bo potem to może i nasze psy w schronisku tak leczone będą? A wiele tego potrzebuje!
Zaczęłam się interesować tymi macierzystymi komórkami, bo nigdy przedtem nie słyszałam o nich. Z tego, co gadają nasi bezogoniaści wynika, że z takich komórek mogą psom (i bezogoniastym też zresztą) odrosnąć nowe zęby, uszy, ogon i w ogóle!... No, może przesadziłam z tym ogonem. Ale jakoś tak to jest… No to zaraz sobie pomyślałam, że jak są komórki macierzyste, to powinny być i tacierzyste. A co takie potrafią? Poszczekałam z takimi co mądrzejszymi suczkami a one stwierdziły, że te tacierzyste są tylko do podtrzymywania gatunku i już! Hm… To nie dla mnie… Ale nasi bezogoniaści, samczyki, znaczy się, to się śmiali, że tacierzyste są jeszcze i dla przyjemności!... O, to by mi pasowało! Tylko gdzie ich szukać? W schronisku? Jakoś dotąd nie widziałam… Albo może nie zwróciłam dotąd uwagi… Skoro one są dla przyjemności, to muszą jakoś przyjemnie wyglądać – może jak świeża wołowa kość?... Albo jak wieeelka paczka frolików?...No to idę się rozejrzeć.

        



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz