No właśnie! Do
samochodu… Kiedy wolontariuszka po kilkudziesięciu sekundach zerknęła w jego
kierunku, był już za bramą i zdrowym kłusem pędził w kierunku osiedla. Skręcił
za rogiem i tyle go widziano!
Wolontariuszce
szczęka opadła. Psom, które to wszystko widziały – też!
A pogoń za
bezczelnym bezogoniastym nie dała rezultatu. Miał zbyt dużą przewagę.
I w ten sposób
przybył nam w schronisku nowy kolega, Luis.
Kiedy tylko Tyson opowiedział mi o nim,
zaraz pognałam zobaczyć psa. A pod jego kojcem siedział akurat Imbir. Gdy na
niego zerknęłam, zapomniałam o tym nowym. Imbirek wyglądał hm… okazale. To
znaczy jego paszcza tak wyglądała – śliczny kawał opuchlizny.
- Zęby cię bolą? – spytałam współczująco.
- Hedar mnie boli – warknął . – Ja go
jeszcze dopadnę…
Od słowa do słowa… Było tak.
Przyjechała do schroniska Mantra, owczarkowata,
duża, w sobie masna… No i w kwiecie wieku. Szwendała się po niedalekim mieście
i tam ją nasi złowili.
Bezogoniasty, gdy ją przywiózł, wszedł z nią
na chwilę do biura, a tam był Imbir i Hedar.
Oba staruszki prędzej ją poczuły niż
zobaczyły i natychmiast krew w nich zawrzała: - Suczkaaaa!!... Tak to już jest,
niby stary, niby schorowany, łazi jak średnio aktywny żółw, ale jak sukę
poczuje… Oba dziadki zerwały się na równe nogi, blask o ślepiach, wark w
paszczach, ogony jak maszty… Oba są już w takim wieku i w takim stanie zdrowia,
że bezogoniaści bali się ich kastrować…
Nasi zorientowali się natychmiast, o co
chodzi i szybko wyprowadzili Mantrę na wiaty. Staruszków udało się zatrzymać,
choć gotowe były wyważać drzwi.
Ale każdy pies musi się załatwić, więc po
jakimś czasie Imbir i Hedar poszli na podwórze. I natychmiast śladem-węchem,
śladem-węchem podyrdały za suczką. Znalazły bez trudu. I zaczęły wyśpiewywać
serenady, prężyć się i w ogóle pokazywać, co to nie oni. Bezogoniaści z
niejakim trudem odciągnęli ich od kojca i zatargali do biura.
Bieda w tym, że do biura ciągle przychodzą
jacyś interesanci. A zalotnicy Mantry cały czas warowali przy drzwiach i
czekali na okazję. Musiała się trafić i trafiła się.
Co oni tej Mantrze naszczekali! Co jej
naobiecywali! A ona siedziała na budzie, zerkała na nich kątem ślepia i
lekceważyła w sposób zdecydowany. W końcu oni, widząc, że szczęście jest raczej
nieosiągalne, urządzili sobie zapasy. Przewaga wzrostu była po stronie Hedara,
ale Imbir był bardziej ruchliwy. Stawy strzykały, ścięgna skrzypiały, płucka
nie wyrabiały z sapaniem… Bardziej przypadkiem niż celowo Hedar walnął Imbira
pyskiem w samą paszczę! Trochę i zębem zahaczył…
Nasi nadbiegli, rozdzielili psy i znów zaciągnęli
je do biura. I zamknęli w pomieszczeniu, w którym sami odpoczywają, gdy mają
przerwę w pracy. Staruszki resztę dnia spędzili pod kluczem, a gdy wychodzili,
to na smyczach.
Imbirowi nic się nie stało, tylko, jak
szczekałam, pyszczek spuchł mu trochę, trzeba było dezynfekować, no i miał
kłopoty z żarciem.
Na drugi dzień znalazł się właściciel Mantry
i zabrał ją do domu.
A Imbir z Hedarem boczą się na siebie. Kiedy
mijają się w przejściach, to błyska i słychać ponure grzmoty…
To teraz znowu
ja, Tyson. Tylko krótka informacja: jednego i tego samego dnia poszły do domów:
Grozik…
Dacza…
Czarka…
Lotnik…
Druha…
Delfina…
I Jolka!
A w dodatku w
domach tymczasowych wylądowały szczeniaki:
Rupek…
I Pupek!
Prawie rekord!
Ale pamiętam, że ze dwa miesiące temu jednego dnia nowe domy znalazło
jedenaście zwierzaków.
O takich
sprawach to się dopiero fajnie szczeka!
to swietne wiesci!! te maluszki tez znajda dom.takie slodziuchne!!
OdpowiedzUsuńLuisa szkoda.niemlody chyba i taki chudziutki...
O Rupka i Pupka nie martwimy się. Szczeniaki, zwłaszcza takie śliczne (zresztą , innych nie ma!), zawsze sobie znajdą dom. No, nie zawsze... Unia wciąż siedzi, już prawie dwa lata chyba... Malinka... Ona, co prawda znalazła sobie wreszcie dom, ale już jako dorosła suczka... Ale tak na gorąco, tylko te dwie suczki sobie przypominam. Z ostatnich dwóch lat... A przewinęło się w tym czasie przez schronisko kilkadziesiąt szczeniąt. Tu więc akurat nie jest źle...
UsuńA Luis nie jest stary. Tylko swoje chyba przeszedł. I na razie w kojcu strasznie panikuje i wyje... Świeżynki schroniskowe często tak mają. Strach i stres - nowi bezogoniaści, tyle psów dokoła... Ale zaraz się zorientuje, że nikt mu krzywdy nie robi, że micha zawsze pełna, że spacery...
Wdroży się. Przestanie się bać, zacznie czekać. Oby jak najkrócej.
W czerwcu miną 3 lata, odkąd Unia siedzi w schronisku... Rita do schroniska też przyszła jako szczenię, w 2004 roku i siedzi u nas do dziś... A wcale na swój wiek nie wygląda! Nawet siwizny nie ma na pyszczku! Kochana, wspaniała psica, zresztą, u nas same takie kochane i wspaniałe psiaki... :)
UsuńKrew nie woda:)Imbir i Hedar mimo wieku podeszłego bardzo o piękną panią potrafili powalczyć.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że Luis nie będzie musiał się przyzwyczajać do pobytu w schronisku i szybciutko znajdzie się ktoś kto go pokocha i da mu dom.
... a skoro pięknej pani już nie ma w schronisku, to dobrze byłoby, gdyby szybko zapomnieli o współzawodnictwie; bo na razie jeszcze trochę boczą się na siebie - a to staruszkom może nie wyjść na zdrowie. Będziemy patrzeć.
OdpowiedzUsuńCo do Luisa jesteśmy dobrej myśli. Już dzisiaj był spokojniejszy. Jeszcze parę dni i zacznie się lansować, gdy tylko zobaczy, że idzie jakiś bezogoniasty z miną: "chcę psaaaaa"... Kciuki!