- Buulbaa!! Widziałaś?? Wyjechali ze Słodką i wrócili już dawno, ale bez Słodkiej!! Jeżu kolczasty!!!
- Hedarze, nie unoś się...
- Co nie unoś! Co nie unoś! Nie ma Słodkiej! Może mam cię w ucho uszczypnąć, żebyś zatrybiła!? Sprawdziłem i na tablicy nic nie ma o niej, nie pojechała do weterynarza! Psyyy wywooożąąąą, niee wieeemyy gdzieee!!
- Niech cię Tyson kopnie! Jakbyś nie spał całymi dniami, to byś wiedział o o chodzi! Obok ciebie rozmawiali, ale nawet rzęsa się nie poruszyła, taki byłeś nieprzytomny! Teraz bądź łaskaw nie otwierać paszczy i słuchaj...
Słodka trafiła do Schroniska kilkanaście miesięcy temu. Ot, zwyczajnie. Przybłąkała się do czyjegoś ogródka i stamtąd została przewieziona do nas.
Całkiem sympatyczna! Na początku znajomości może wylewna nie była i nie leciała od razu na głaski z włączonym ogonem na TURBO, ale niektóre psy już tak mają. Ja też! Ja mam swój honor i tak od razu nie lecę do każdego! Chyba, że usłyszę szelest papierka, w który jest zawinięte coś do jedzenia... Wiecie, że inaczej szeleści papierek z czymś niejadalnym?
- Ja też nie lecę do każdego.
- Hedar, ty wcale do nikogo nie lecisz, zacznijmy od tego... Ty CZASAMI ogonem merdniesz jak ktoś przyleci, żeby cię pogłaskać...
Wrócimy do Słodkiej! Czy z nowo poznaną osobą, czy z taką, którą zna już
od kilku spacerów - na leśne przechadzki chodziła równie chętnie!
Takiego właśnie psa szukali państwo, którzy pewnego dnia przyjechali do Schroniska. Poznali Słodką, oczy im się zaświeciły... Jeden problem był - mają jeszcze dwie suczki i to nie takie proste, żeby z nimi przyjechać taki kawał i poznać wszystkie czworonożne babki razem. Jedyne wyjście, to pojechać z naszą psiną na miejsce i wtedy zobaczyć, jak to wyjdzie...
To jest właśnie moment, który przespał Hedar. Znaczy kolejny z momentów. Właściwie to się zastanawiam czego on nie przesypia ostatnio...
W każdym razie - nadszedł dzień zagadkowy (bo kto to wiedział jak to wyjdzie?) i pełen nadziei (bo taka szansa!). Zgadały się dwie wolontariuszki i zaczęły się (i Słodką) szykować do drogi. Pozbieranie papierów, kserowanie karty, umowy, druki, wywiady... Strasznie dużo zachodu jest z tym, ale jednak wszystko mu być zgodnie z procedurami. Na końcu krótki spacer, załamanie rąk z powodu wytarzania się suczki w górze piachu... i władowanie Słodkiej do samochodu....
....tak... to było niewątpliwie zadanie najgodniejsze uwagi... Myślałam, że padnę ze śmiechu!
Zapakowały Słodką do bagażnika. To taki bagażnik, że psu wygodnie i dużo miejsca ma! Słodka stwierdziła, że ona nigdzie nie jedzie i mało nie została skrócona o uszy... Psina została przypilnowana z tylnego siedzenia, żeby jednak łba nie pchała w zamknięcie bagażnika i bagażnik został zamknięty. Uff. Jak już czworonożna była z tyłu, wolontariuszki zaczęły wsiadać do samochodu. Słodka, zobaczywszy otwarte drzwi (nieważne, że przednie), natychmiast postanowiła wysiąść, więc zanim zdążyłam szczeknąć - suczka już przelazła na tylne siedzenie, potem na przednie i potem tylko między nogami i JUŻ była na zewnątrz! Mało się nie popłakałam ze śmiechu, jak wolontariuszki próbowały psiurę zatargać z powrotem do środka! Jedna Słodką trzymała pod pachami, druga pchała zad... Za to wychodzenie i wchodzenie do samochodu z prędkością światła, bez wypuszczania psa, opanowały do perfekcji!
Sama podróż minęła właściwie nieźle. Zresztą, co by się nie działo, warto było dotrzeć do miejsca, które miało być nowym domem Słodkiej...
Zapiera dech, prawda?
W tym miejscu mieszkały już dwie suczki z naszego schroniska. Adoptowane 12 i 14 lat temu! Zapoznanie na szczęście odbyło się bez poważnych kłótni, Słodka trochę poburczała do każdej, ale potem, na spacerze do lasu, już było nieźle. Nawet zaczęła się cieszyć i skakać! Co prawda radość była związana ze spacerem i ludźmi a nie starszymi, ogoniastymi paniami, ale to już było coś, że je ignorowała. Lepsze to, niż burczenie, wiadomo!
Kiedy ten test był już zaliczony, wszyscy poszli na teren posesji, kolejne sprawdzanie... To też Słodka przeszła pomyślnie! Pobiegała, posprawdzała, podchodziła do przyszłych współpsiolokatorek, one podchodziły do niej, wszystko wskazywało na to, że do schroniska wróci samochód bez psa...
Wreszcie decyzja zapadła! Słodka zostaje! Umowa podpisana, część papierów zostaje, część wraca, pies zostaje, smycz wraca, sprawdzanie wszystkiego kilka razy, żeby nie pomylić...
I tak Słodka zamieszkała w raju. Lasy, łąki, cisza, spokój...
- aaaAAAAaaaaa....
- no i co? Było takiego rabanu narobić?? Nie spałbyś tyle, to byś wiedział!
- nie ja się mianowałem stróżem, nie ja muszę wszystko wiedzieć! Poza tym ostatnio byłem ważny! Przemeblowanie robili i chwilowo główne biurko stanęło na miejscu mojego posłanka. Mogłem kulturalnie przyjmować interesantów i dbać o porządek w kolejce, o!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz