Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 6 lipca 2014

(Nie)wesołe jest życie Staruszka

- HedziuHedziuHedziuuu!

- ych... co tak mi tupiesz przy uchu??

- śpisz, jak zwykle, a takie rzeczy się dzieją! aż się boję oddychać, żeby bańka nie pękła, żeby się nie obudzić, żeby to się nie okazało tylko snem...

- No właaaśniee... A'propos snu... Bo ja bym chciał jednak...

- ANI MI SIĘ WAŻ SPAĆ TERAZ! Opowiadam, słuchaj!

Co jakiś czas do Schroniska trafiają psie Staruszki. Od razu smutno się robi, bo nie oszukujmy się... Niewiele dwunożnych zechce dać kolorowe i bezkratowe życie dla czworonogów, które mają zdecydowaną większość życia już za sobą...

***
Zenon, mimo najlepszej opieki ze strony Pracowników i jego młodej Opiekunki, która mu nosiła kurczaczka i kupiła materacyk, nie doczekał się swojego domu...
***

Trafiła do nas jakiś czas temu z małej wioseczki suczka. Kiedyś już o niej pisałam, Ika jej na imię. Skołtuniona, odwodniona i z żebrami na wierzchu pojechała prosto do szpitala. Na wierzchu miała też zęby, bo dłuuuugi czas temu jakieś psisko niewychowane zaatakowało Ikę i pogruchotało jej szczękę, przez co broda jej smętnie wisiała...

Skubana silna była! Szybko doszła do siebie na tyle, że można jej było operację plastyczną zrobić i uformować zacną brodę... Potem tylko kąpiel, fryzjer iiiii WŁALA:


Niestety metryki zmienić nie można było, a poprzedni właściciel twierdził, że Ika niemłoda jest... I owszem, podobała się, ale zawsze padało pytanie "a ile ma lat?" a zaraz potem "aaaa to nieee...". Jakby jej wiek był małą przeszkodą, to jeszcze się okazało, że zdrowie też już niemłode, nerki nie te...

Aż to pewnego dnia przyszła pani. Pożegnała swojego wieloletniego czworonożnego przyjaciela, może czeka tutaj jakiś następny? Raczej młodszy! Pochodziła, popatrzyła, podumała i na spacer poszła z Iką. Wróciła i zdecydowała - co ona będzie dla siebie młodego psa brać, skoro ona sama już swoje lata ma! Ika idzie z nią i koniec!

***
Również Kotencja trafiła do Schroniska na stare lata. Miłości i uwagi miała w Schronisku na kilogramy, ale nie miała okazji usłyszeć "Chodź, pójdziesz z nami do domu na zawsze".
***

Bardziej pozytywna jest historia Patyka. Pewnego listopadowego dnia, dreptał noga za nogą psi rudzielec. Już mu wszystko jedno było, czy trafi pod samochód, czy wpadnie do rowu. Bez różnicy, przecież stary pies niepotrzebny jest. Szczęście, że jednak ktoś wezwał naszych i chuudyy jak patyk Patyk przejechał się do Schroniska.


Biiidaaa, w dodatku jakiś taki niekontaktowy. Jadł, spał, na spacery chodził, żeberka powoli znikały z widoku, ale malutkie szanse na nowy dom jakoś rosnąć nie chciały.

Co to by była za pozytywna historia, jeśli skończyłaby się na tym etapie, prawda?? Otóż Patyczek komuś wlazł w oko! Kogoś zasmerało w sercu, kiedy zobaczył takie stojące nieszczęście gapiące się jak cielę! Początek nie był łatwy, ale Patyczkowi opiekunowie nie poddali się, zabrali się za rudzielca jak trzeba i po kilku miesiącach dali znać co u nich słychać:

"Te cztery miesiące jego pobytu w naszym domu były raczej ciężkie dla obu stron głównie z uwagi na przyzwyczajenia psa z przeszłości. Obecnie jesteśmy zadowoleni z jego postępów: pies czynnie uczestniczy w życiu rodziny,jest ciekawski, zagląda do szafek i siatek, reaguje swoje imię (Bolesław) . Nie wpada już w stany otępienia i w końcu polubił pieszczoty (wcześniej głaskania były dla niego nie do przyjęcia). Stan zdrowia psa stosowny do jego wieku i przeszłości, aczkolwiek udało się go "trochę ponaprawiać" :): sprawnie chodzi nie kuleje, czasami trochę pobiega. Niestety konsekwentnie odmawia merdania ogonem. Ale za to zaprzyjaźnił sie z domowym szczurem :)."

Patykowy Bolesław może i ogonem nie merda, ale uśmiech ma piękny!

***
Kilka dni temu musieliśmy też pożegnać Nowika. Choroba tak mu wykręciła stary łepek, że ciągle wyglądał na zdziwionego. Tyle dobrze, że mieszkał w "apartamencie", spacerował codziennie, dobre słowo usłyszał...
***

Niedawno przypomniała też o sobie Bianka. Do schroniska przyjechała z jakiegoś koszmarnego miejsca. Nawet nie można było oszukać, że wcale nie jest stara:


Taka... nie do końca śliczna na tym zdjęciu...Przez skórę widać było kości, na pysku masa siwych włosów, pazury długie jakby po lodowcu miała się wspinać! Niby głaskać się dała, ale najchętniej to by nakryła się kocem i wcisnęła w najdalszy kąt budy.

Rozczuliła kogoś Bianka. Pojawił się ktoś, kto widząc takiego psa nie odwraca wzroku ze słowami "jaki biedny, nie mogę patrzeć", ale odwraca się cały mówiąc "nie mogę patrzeć na to nieszczęście, idę do biura i zabieram do domu!".

Krótko potem dostaliśmy wieści:
"Biankę zabraliśmy ze schroniska ok 3 tygodnie temu. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że jest z nami. Na początku była trochę przestraszona, zwijała się w kuleczkę i dużo spała. Z czasem stała się bardziej pewna siebie. Ogonek który był zwinięty (ze strachu chyba), merda obecnie bezustannie. Bianka chyba pierwszy raz zobaczyła lustro i jak przystało na panienkę lubi się w nim przeglądać.

Piesek jest teraz bardzo kontaktowy i ani przez moment nie chce zostawać sama. Kiedy np wychodzimy do pokoju z kuchni, ona leci za nami. Uwielbia być głaskana, przytulana i drapana(czego jej nie brakuje) Jest bardzo czysta, bez problemu wychodzi na dwór i tam załatwia swoje potrzeby. Przez biedę, którą kiedyś przeszła jest bardzo zaradna, potrafi sama przykryć się kocem." 
 Niedawno dostaliśmy też biankowy uśmiech: 


Na koniec - najlepszy staruszkowy scenariusz, jaki w Schronisku jest możliwy!
Pewnego popołudnia trafił do nas wiekowy, chudziutki, niewielki psiurek. Dostał budę, kocyk, michę z jedzeniem i drugą z piciem. Co mu przyszło na stare lata...



Następnego dnia, jak tylko w biurze przekręcili klucz otwierający drzwi, dało się usłyszeć trzask furtki i jakiś pan z panią leeeecąąąą, mało nóg nie pogubią! Mało się wtedy nie poryczałam, ale wiecie, musiałam trzymać fason!

- Dzień Dobry, nasz piesek tutaj trafił wczoraj, on jest już stary i chory bardzo i musi leki dostawać, zabieramy go natychmiast, ale wzięłam mu tabletki w szyneczce i w serku, jak będzie wolał...

Szkoda, że nie widzieliście tego schorowanego staruszka, kiedy był niesiony do góry kopytkami przez właściciela i merdał starym, chudym ogonkiem tak mocno, że gdybym miała loki, to by mi je zalotnie rozwiewało!



Jako puentę pozwolę sobie zacytować opiekunkę Bianki:
"Chcę zaapelować do ludzi z dobrym sercem, aby brali takie biedne, starsze pieski, są niezwykle wdzięczne za wszystko, a radość takiego psiaka, merdający ogonek jest dla nas bezcennym"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz