Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 6 grudnia 2015

Gratulacje! (...umiem sarkazm...)

Dzisiaj będę gratulował. Będę gratulował odwagi, umiejętności spania spokojnie z tak brudnym sumieniem, umiejętności szybkiego zapominania i wyrzucania sobie z głowy takich wspomnień.

Chyba tylko dwunożni są do tego zdolni. Innych stworzeń niż psiaste, kociaste i ludziaste nie znam... A psy i koty tego nie robią. Nooo dooobra, sierściuchy bywają wredne (chociaż nasza behapsiokociowiorystka twierdzi, że wcale nie), ale na pewno nie robią aż takich rzeczy i z aż takim rozmyślunkiem.

Gratuluję na przykład osobie, której gdzieś kiedyś serce wypadło i ten ktoś go nie poszukał, i teraz go najwidoczniej nie ma. Gratuluję, że jak chciał się wyżyć, to nie znalazł równego sobie, tylko wyżył się na kocie. Gizmo trafił do nas z taką cieniuśką skarpetą na szyi, ranami przy głowie, a paazuuury to miał w tak opłakanym stanie, jakby dwa dni rozszarpywał myszki ze sznurka! ...tylko on pewnie próbował się wydostać skądś...


Poza tym dwunożni mówią, że ktoś jego uszy wytatuażował... Jakoś tak się to mówi. Chyba... W każdym razie chodzi o to, że jak ktoś chce mieć na rękach czy nogach, czy gdzieś indziej takie obrazki na skórze na stałe - to sobie idzie to tatuażystatora i on dziabie skórę igłami (FU!) i tam mazia tuszem. Tusz się dostaje pod skórę, skóra zarasta, tusz zostaje. Jak ktoś chce, to sobie robi... SOBIE. Ale żeby kotu!? 

To nie cały pech, jaki go spotkał, bo u nas nagle zaczęła mu skóra odpadać... Się mnie nie pytajcie JAK, bo ja nie wiem, ale naprawdę kocurzysko miało poważny problem...


Jest leczony i jeździ nawet na lasery, żeby się to tam pogoiło wreszcie. A wiecie, co jest niesamowite? Że zwierz to zwykle się w sobie zamknie, jak coś go złego spotka. W sobie się zamknie, w budzie się pupą wypnie, czy zacznie pazurzastą łapą machać. Gizmo nie. Gizmo nadal kocha ludzi i jest miziasty... Taka to cena za zaufanie...

Gratuluję też osobom, które tak potrafią zapanować nad własnymi snami, że nocami nie wraca do nich ich własny czterołap zostawiony przywiązany do drzewa. Bo przecież gdyby się śnił, to może i sumienie by ruszyło, i by jednak szukali pieseczka, i odbierali nawet ściemniając nieco, że uciekł, że to nie oni się pozbyli i takie tam...

Jak Adi...


Świeżak znaleziony przywiązany na działkach w kagańcu...

...Tyska...


Przywiązana do drzewa koło wielgachnego sklepu pod miastem...

...albo Mona...


...i Monis...


Oboje przywiązani w lesie w mieście naszym. 

Adi, Monis, Mona i Tyska są przerażone. Przecież mieli po nie wrócić! Na pewno mieli! ...coś długo nie wracali, ale przecież WRÓCĄ! Mona z Monisem mają siebie. Trzyma się jeden drugiej, z oczu nie spuszcza. Tyska z Adim zostali całkiem sami wśród dwustu szczekaczy... Jeden wyrósł za duży? Druga zrobiła się za stara...? Ktoś przeszkadzał w wakacjach? A żeby się Wam, właściciele przez najmniejsze WU, śnili co noc i wgapiali się wielkimi, przerażonymi oczami!

Teraz największe gratulacje. Dla kogoś, kto miał w sobie tyle siły i u którego próżno szukać śladów sumienia. Dla kogoś, kto teraz być może patrzy się na psiolaskę i to, co wisi jej pod brzuchem i ciąży, patrzy na jej oczy, widzi tęsknotę ogromnie niewyobrażalną, ale go to nie rusza... wcale, a wcale... Bo jakby ruszało, to by nie zrobił tego, co zrobił...

Pewnego wieczoru jedna z naszych przeczytała świeżą wiadomość: Mój pies wyrwał się na spacerze i znalazł... karton z czwórką malutkich szczeniaków owiniętych w kocyk.


Ech... Psiolaska powinna być upilnowana, takie kluski wcale nie powinny się urodzić, ale jak już są... Ruszył maszyna. Ta nasza odezwała się do drugiej, druga do trzeciej, jeszcze jedna, czwarta kombinowała, piąty dumał... Ciemna noc już była, nie wiadomo było, czy maluchy mogą doczekać do rana i rano zostać odebrane, czy jednak konieczne jest wzięcie ich już, teraz, natychmiast. Nie wiadomo było, kiedy ostatnio jadły i czy nie zmarzły... Nasi jednak stwierdzili, że nie ma co. Pojechali i na miejscu ocenili fachowo, że kluski dopiero zaczynają ślipka otwierać, czyli potrzebują jeszcze matki, mleka, ciepła... Na szczęście cudownym zbiegiem okoliczności u jednej z naszych jest karmiąca psiolaska! Cud! Zawieźli maluchy prędko do niej, teraz było tylko pytanie, czy je przyjmie, czy będzie matkować...Tam jednak stał się kolejny cud:


Wzorowa psiomama przyjęła wszystkie cztery kluski jak własne! Spędzą z nią trochę czasu, ta nasza dwunożna, u której teraz wszyscy mieszkają będzie miała jeszcze weselej!

Z całego psiego serca gratuluję tym dwunożnym lekkomyślności... To inni będą się za Was przejmować losem tych zwierzaków. Inni zapewnią im dobre domy. Inni będą ich opiekunami do końca ich dni. Wy może też kiedyś na kogoś będziecie tak bardzo liczyć, a zostaniecie sami... Ja tego nie życzę, ja jestem na wskroś dobrym psem...

...ale może tak być... niech Wam się potem przypomni, dlaczego tak się stało...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz