Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 20 grudnia 2015

Guziki niech będą na swetrze! Nie u nas...

Jeżu kolczasty, ale nam współpsiolokatorów dali! Prawie się zląkłem! Ale tylko prawie, postanowiłem, że nie pędę taki strachajło... Poszedłem i powiedziałem, że jestem Szorti i jestem fajny, a oni powiedzieli, że są Aresem...


i Larsi...


Niemałe są, więc na razie nie mówiliśmy z Dżokejem, że pisać pędziemy dzisiaj, przecież tak tłoczno nie może pyć przed klawiaturą, jeszcze pyśmy coś zwalili... 

Ares ma lat 10 i mieszka w schronisku już... ponad 5! To znaczy, że pół życia! To znaczy, że kiedyś miał większe szanse, a mimo to nikt się nie zdecydował go adoptować... Fakt, że kiedyś to on nie był tak fajny, ale to nie jego wina! To dwunożni go tak urządzili, że Ares nie rozumiał, co się od niego chce, więc na wszelki wypadek czasami zęby szczerzył... Z dawnego Aresa został tylko urok osopisty, łatwość uczenia się i niemała radocha ze współpracy z dwunożnymi! 

Larsi ma lat 8 i mieszka u nas nieco ponad pół roku. Mordkę ma posiwiałą i kropeczek czarnych dużo... Dwunożnych luuuupiii, czemu nie? Dwunożni wyprowadzają na spacery! Kiedy Larsi idzie na spacer, to każdy o tym wie, kto słuchu ma chociaż kawałek. Bo ona drzeeee sięęę na całe schronisko, że UWAGA, WYCHODZI DO LASU. Jak wraca, to znów jest OPWIESZCZENIE arcyważne, że właśnie WRACA. Poza tym pardzo spokojna z niej psiopani (może nie wypada o niej mówić "laska"...) i może dlatego mieszka teraz z nami wypatrując przyszłego dwunożnego przyjaciela...

- Dopra... TFU! Dobra, Szorti, teraz ja. Z tematem trzeba lecieć, a ty się coś guzdrasz z tym wstępem... Czas leci, a ranek coraz bliżej!

- Oooraany, Dżoookej, chciałem przedstawić kulturalnie naszych nowych współmieszkaczy piura!

- Bardzo ładnie z twojej strony, ale teraz idź i stróża trochę zagadaj zanim znów nie wyjdzie na obchód... Żeby to nasze stukanie nie wydało mu się podejrzane i żeby nie wszedł!

Jak już Szorti wspomniał o Larsi... Jednego nie powiedział. U Larsi jakiś czas temu wykryli guzy na wątrobie... Na razie jej nie dokuczają, oby wcale nie zaczęły! Ale cóż, jak już są to same nie znikną. Na razie nasi i psioweci obserwują.

Nie tylko Larsi ma guziki... U Hepi też wyrosły bezczelnie! Psiolaska to kilkuletnia, nie jakaś przesadnie stara! Zresztą to nie znaczy, że u starszych mają prawo się pojawiać... Mają się trzymać z daleka od każdego! Wracając do Hepi...


Hepi jest nieduża, ale drzemią w niej ogromne pokłady miłooości do dwunożnych! Energii też drzemie w niej dużo, chociaż czasami psica nie czuje się najlepiej i wtedy wcale nie jest taka chętna do szaleństw... Cholipcia, muszę jakoś podsłuchać, jak będzie psiowet rozmawiał z Tabletkową o niej, bo za wiele nie wiem! Na pewno ją leczą tak, jak trzeba, bo u nas nie ma żartów z tymi sprawami i kiedy psiowet mówi, że trzeba podawać to i to, to bez dwóch zdań - Tabletkowa już ma zapisane i już biega z tabletkowymi torcikami tyle, ile trzeba!

Wątróbka to takie coś, bez czego nie da się żyć. Różne rzeczy ma się w środku i niektóre można wycinać, skracać, zamieniać, ale akurat z wątrobą to taka kiepska sprawa... Jak guziki są w takim kiepściejszym miejscu albo są za duże - operacja może być ryzykowna albo wręcz niemożliwa...

Guzy wyrosły też Butelce. Butelka jest bardzo fajną psiolaską! Śmieszna taka, bo niby poważna i groźnie wygląda, ale kiedy jej się zamacha smyczą, to ona skacze i cieszy się całkiem szczeniacko! Szkoda, że jeszcze nikt w niej nie zobaczył przyjaciółki... Sprawdziłaby się idealnie!


Butelce guzy wyrosły na śledzionie... Bez śledziony można żyć, tu jest sprawa łatwiejsza. Przed Butlą wizyta kilkugodzinna u psiowetów... Po niej wróci już bez guzików, ale i bez śledziony... Psioweci są tak mądrzy i mają tak niesamowite oczy, że mogą przyłożyć takie specjalne COŚ do zwierza i na ekranie im się pokazuje to, co zwierz ma w środku. Zwykle każdy tam widzi jedynie jakieś maziaje czarno-białe, ale psioweci na tym rozmazanych obrazkach widzą wszystko. Magia! I oni mówili, że właśnie przez to, co widzą, trzeba będzie jeszcze wysłać guzy na takie specjalne badania, żeby określili, czy guziki są bezczelne. Jak guz jest bezczelny to znaczy, że mógł gdzieś już napluć w środku i tam będą wyrastać kolejne paskudztwa, chociaż teraz może ich nie być widać.

Butla ma operację zaraz przed świętami. Trzeba będzie kciuki trzymać! Psom łatwo nie jest, żeby same sobie trzymały, więc musicie nam w tym pomóc i trzymać mocno też własne!

Tak to się narobiło, widzicie... Guziki, zamiast trzymać się spodni, płaszczy czy koszul - wciskają się zwierzom (i nie tylko) pod skórę, czasami głęboko... Bezczelnieją czasem, odbierają siły... Chociaż pół biedy, kiedy można coś z nimi zrobić, wyciąć czy coś! Nie zawsze tak się da... Oby Butli się udało, oby wszystko poszło sprawnie, oby wyniki badań były dobre, a będzie mogła zapomnieć o całej przygodzie. Czy znajdzie się jednak opiekun gotowy przygarnąć Larsi czy Hepi? Guzioły trzeba będzie obserwować i wszelkie polecenia psioweta wykonywać, patrzeć z ogromną uwagą na psiolaskę, czy aby nie dzieje się nic niedobrego, bo przecież sama nie może powiedzieć w sposób zrozumiały dla dwunoga...

Czy ktoś przygarnie psa z guzikami...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz