Pisaliśmy nie raz i nie dwa, żeby trzymać kciuki. Nam to wychodzi dosyć opornie, ale i tak się staramy... I dzisiaj udowadniamy, że warto!
Pisaliśmy o naszej Merry.
...że nie taka młoda już, że miała operację i niestety guziołki jej wyrosły w kolejnych miejscach... Że nie zawsze dobrze się czuje, ale przed nią jeszcze oby jak najwięcej czasu w dobrym samopoczuciu... I baliśmy się, że ktoś nie zdąży, że Merry nie zazna znów domu, nie przypomni sobie, jak to jest, że pewnego dnia napiszemy, że nikt nie zdążył jej adoptować... I wiecie co...? Udało się! Taką wolontariuszkę mamy złotą, która postanowiła, że Merry nie zostanie sama! Że właśnie ona ją weźmie i będą wszyscy razem na dobre i złe, na najlepsze i to... wiecie... kiedy już będzie czas... Merry zapamięta to, co najlepsze może zapamiętać...
Martwiliśmy się też o Ofisa.
Te piękne wpatrzone oczydła są tylko pozornie wpatrzone, pisałem o tym. Ofis nie widzi. Albo od urodzenia albo od bardzo dawna. Z niewidomymi zwierzakami nie jest łatwo... Im jest zwykle łatwiej niż tym, którzy mogliby je adoptować, bo to właśnie dwunożni widzą więcej problemów niż same zwierzaki. Aż pewnego dnia, właściwie wczoraj, zjawiła się pewna dwunożna z daleka. Miała swoje typy, ale przyjrzała się jeszcze kilku psom...Zdziwiła się, jak usłyszała obok kojca Ofisa, że on właśnie jest niewidomy. Nie mogła uwierzyć, bo taki radosny, pewny siebie i szalony! Zabrała na spacer i... to było to! Właśnie takiego psa szukała, a jej poprzedni zwierzak też nie widział na starość, więc to nie było dla niej jakimś problemem. Wesoły, relozutny... rezolutny Ofis pojechał w siną dal badać świat łapkami, nosem i uszkami. Da radę!
Martwiłem się o Alfika. Bo co prawda urodziwy i pociesznie wyglądał, jak w biegu uszka mu się majtały na wszystkie strony, ale miał swoje za nimi... znaczy za uszami... Dwunożni jakoś tak mówią... Ktoś postanowił dać mu szansę jednak i powiózł pewnego dnia do domu.
Przyszły wieści!
"Witamy, Alfik (czasem Alfred :) ) jest z Nami dopiero półtorej tygodnia, od pierwszego dnia się zaaklimatyzował, po przekroczeniu progu od razu władował się na kanapę, na której spędza wiele czasu. Jest bardzo przyjacielski, wystarczy coś do niego powiedzieć a ląduje na kolanach i domaga się pieszczot :) Myśleliśmy że adoptujemy "małego rozrabiakę", a okazuje się że to grzeczny i usłuchany pieszczoch. Czy to w domu czy na dworze piesek zapomniał jak się szczeka, najwięcej radości na jego pyszczku maluje się gdy ma wyjść na spacer, ale chyba tyle samo sprawia mu powrót do domu, bo szybko zapamiętał drogę i sam do niego ciągnie."
Ha! Widzicie?! Jak to dom zmienia psa...
Pysio może nie miał specjalnych wad, ale został oddany... Terierowaty, potrzebujący sporo ruchu, w poprzednim domu ponoć nie przepadał za dwunożniątkami... Ale też jego... "pańcio" sam przyznał, że nie przysięgnie, że żaden z małych dwunożnych nic mu złego nie zrobił...
Znaleźli się ludzie, dla których Pysio okazał się idealny pod każdym względem, ale też coś ważnego przyznają...
"Minął ponad miesiąc odkąd Pysio mieszka z nami, więc wypadałoby napisać co u nas.
Do schroniska w Zielonej Górze jechaliśmy bardziej jako towarzysze, na pewno nie planowaliśmy adoptować psa. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że całkiem przypadkiem jeden psiak skradnie nasze serca. Zrobił to do takiego stopnia, że przez dwa najbliższe dni bezustannie mówiliśmy tylko o nim, oglądaliśmy jego schroniskowe zdjęcia i nie mogliśmy się doczekać, kiedy go adoptujemy.
Przy adopcji zasugerowano nam, abyśmy uważali z psimi przysmakami, bo Pysio to mały grubasek. Wizyta u psiego fryzjera podziałała niczym dieta i wizualnie odjęła psiakowi z 5 kilo:) Okazało się, że Pysio to całkiem zgrabny słodziak. Wniósł do naszego życia dużo radości. Jest bardzo posłusznym i mądrym psem, nie mamy obaw przed chodzeniem bez smyczy – Pysio doskonale reaguje na komendy. Na spacerach uwielbia aportować – wszystkie piłki i patyki należą do niego. W zaciszu domowym bardzo lubi przytulanie i mizianie po brzuszku, ciągle domaga się głaskania. Początkowo miał pewne obawy przed jazdą samochodem. Aktualnie sam wskakuje do auta, ciekawy nowych podróży. Pysio nie przepada za dziećmi, w szczególności za małymi dziewczynkami – gdy takowe się do niego zbliżają, „subtelnie” ostrzega, aby odejść.
Cieszymy się, że go wybraliśmy, choć tak naprawdę to chyba on wybrał nas. Po zachowaniu Pysia możemy śmiało stwierdzić, że bardzo lubi z nami przebywać.
Załączamy zdjęcia Pysia z nowego domu, wraz z pozdrowieniami :)"
Widzicie? Nie przepada za małymi dwunożnymi w sukienkach... Czyli musiał mieć jakieś kiepskie doświadczenia... Szkoda, że ci więksi dwunożni nie nauczyli tych mniejszych, jak należy się zaprzyjaźniać ze zwierzakami... Ech... Biedny Pysio. Ale może się przekona jeszcze, może polubi... Jest wiele wspaniałych młodych dwunożnych, którzy są psiempatyczni i nie zrobią krzywdy, i nie dadzą zrobić nikomu...
Widzicie, przydały sie te kciuki! Namawiam więc bardzo, żeby trzymać je za Aresa, który co jakiś czas ma gorsze dni... Za Butlę, której też schronisko nie służy... Za Tygrysa, który chodzi ciągle i marudzi, też nienajlepiej się czuje... Za sierściucha Gałusia, który po operacji jakoś niebardzo dochodzi do siebie, a przecież musi być lepiej, bo jak do domu pójdzie...? Za Pimpka, któremu znów jest gorzej...
Za każdego z osobna i za wszystkich nas trzymajcie. Wiecie, że lepiej nam się robi, kiedy wiemy, że jesteście z nami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz