To wszystko ma jednak swoje dobre strony! W
pewnej chwili poczułam, że coś malutkiego strasznie walczy, walczy… ale już się
poddaje. „Chcę przy nim być!” – pomyślałam sobie. I już – byłam! No proszę,
umiem latać! Kto by się spodziewał po takim tłuściochu jak ja!... A to coś
małego, to była sikorka. Leżała w śniegu obok chodnika przy ruchliwej ulicy i
zamarzała… A kilka ulic dalej szła sobie jedna z naszych wolontariuszek. No
więc zaczęłam sobie myśleć, żeby tu koniecznie przyszła, żeby przyszła,
przyszła, przyszła… I przyszła. Rozglądała się wokoło, jakby czegoś szukała.
Ale znalazła tylko sikorkę. Podniosła ją, włożyła gdzieś pod płaszcz i
poleciała do schroniska. A ja obok niej. I szczekałam do ptaka, żeby wytrzymał
jeszcze trochę…
W schronisku zaraz włożyli sikorkę do wyścielonego
ciepło pudełka, postawili przy kaloryferze, podsunęli pod dziób miseczkę z
wodą, jakieś paskudztwo do żarcia… I mała powoli ożyła… Był tam akurat zjawa,
który obejrzał tę kruszynkę i powiedział, że będzie dobrze. Było! Zamiast jeść
i pić, bestyjka spróbowała wybić łebkiem szybę i zwiać. No to jak tyle w niej
energii narosło, to nasi wypuścili ją z biura. I poleciała sobie.
A teraz już schroniskowe wieści. Ja dyktuję,
Tyson pisze. Ale wolno idzie, bo wali byki, i muszę poprawiać co chwila. No
więc tak:
Nasi
bezogoniaści wymyślili akcję, która nazywa się „Wyślij SMS-a do domu”. A ten
sms znaczy: Szukający Miłości Staruszek. Czyli stary pies, co najmniej
siedmioletni. Niechby bezogoniaści te właśnie psy adoptowali. Każdy taki
staruszek dostanie ze schroniska do nowego domu wyprawkę: legowisko i zapas
karmy na miesiąc. A poza tym, gdy będzie potrzebował jakiegoś specjalistycznego
leczenia, to schronisko pokryje koszty. W telewizji na cały kraj mówili o tej
akcji. I już są pierwsze efekty.
Pewna młoda
bezogoniasta znalazła na ulicy starego psa. Przyprowadziła go do schroniska,
pokazała i od razu powiedziała, że zabiera go do siebie – na domek tymczasowy.
I będzie dla niego szukać prawdziwego domu. Zjawa był akurat w schronisku,
obejrzał psa i powiedział, że można. Bo chociaż głodny i bardzo osłabiony, to
poza tym jest zdrowy i szybko dojdzie do siebie. No i pies z młodą bezogoniastą
poszli sobie. I razem zamieszkali.
Problem w tym,
że ta młoda bezogoniasta też mieszkała w domu tymczasowym, jak to bezogoniaści
mówią – w wynajętym mieszkaniu. A właścicielowi mieszkania pies się nie
spodobał. I młoda bezogoniasta przestała mu się podobać, bo tego psa
sprowadziła! I tak oboje znaleźli się na bruku. I młoda bezogoniasta musiała
szukać domu i dla psa, i dla siebie. Ale obrotna była i znalazła. Dla psa – w
dalekim mieście. Zawiozła go tam i zostawiła u porządnych starszych
bezogoniastych.
Potem wróciła
i szukała czegoś dla siebie. W czasie tych poszukiwań poznała innych młodych
bezogoniastych i przyprowadziła ich do schroniska. I namówiła, żeby adoptowali
jednego staruszka, dokładniej – Drupiego. No więc spacer, te rzeczy… I Drupi,
owczarkowaty kundelek, znalazł sobie dom.
Nie spodziewał
się tego zupełnie. A jak już uwierzył, to odmłodniał w oczach. Podobnie jak
Bianka, którą z kolei adoptowała miła bezogoniasta z synem.
Pięknie! Dwa
SMS-y zostały wysłane do domów. Oby tak dalej, bo czeka ich jeszcze prawie
pięćdziesiąt!
Teraz parę
słów o Piastku. To nie staruszek, tylko młodzieniaszek. W dodatku rasowy
spaniel. Ganiał sobie po parku w obróżce i ze smyczą. Zwiał komuś, łazęga!
Żywy, energiczny, ruchliwy – wiadomo, młody i myśliwski. I z problemami.
Poszedł na
kwarantannę. I zaraz potem znalazła się bezogoniasta, która chciała go wziąć na
dom tymczasowy. Ponoć znająca wymagania tej rasy, bo już miała kiedyś spaniela.
No dobrze, wzięła Piastka. I jak szybko wzięła, tak szybko odprowadziła, bo nie
patrząc na jej doświadczenie w hodowaniu spanieli, Piastek użarł ją! Ponoć było
za co!
A
bezogoniasta, gdy go z powrotem przyprowadziła do schroniska, zaczęła się w
dodatku domagać, by zwrócono jej koszty leczenia! No bo wizyta lekarska,
opatrunki, leki… A pies przecież nie jej, tylko schroniskowy…
No tak, tylko odpowiedzialność jej. Nikt jej
Piastka nie wciskał na siłę. Sama chciała go zabrać i wzięła na siebie tę
odpowiedzialność! Trudno jej to było wytłumaczyć i odeszła, mrucząc coś o
sądach…
A Piastek
musiał trafić na obserwację, czy nie jest chory na wściekliznę. Zawsze tak
jest, gdy pies użre bezogoniastego. Tylko jaki on tam wściekły! Jeśli już, to
na tamtą bezogoniastą znawczynię spanieli.
Tyle na dzisiaj. Chętnie bym jeszcze trochę
podyktowała, ale Tyson się zbuntował, bo go pazury rozbolały. Nie przyzwyczajony
do pisania. No to jeszcze tylko byki poprawimy i wystarczy.
Aha, i dołączymy kolejny odcinek
„Psichdziejów”. Już trzynasty.
aby powiększyć kliknij na obrazek lub najlepiej otwórz w nowej zakładce
Nie mogłam uwierzyć, że Bianka znalazła dom! Przecież w porównaniu do niej, mój staruszek, schroniskowy Argon, to był Mister piękności, a był cały w kołtunach... Trzymałam za nią mocno kciuki... Czytałam już wieści o niej i zdjęcia widziałam i wtedy z kolei nie mogłam uwierzyć, że to ta sama Bianka! Aż łat szukałam, czy aby są w tych samych miejscach ;) to niesamowite jak SMSy pięknieją w nowych domach, przy swoich ludziach... Kawałek swojego miejsca to najlepszy salon piękności :) za moim Bluesem (Argonem) też się oglądają, słyszę, że taki fajny, łaciaty i puszysty ;)
OdpowiedzUsuń