Oczami Bezdomnego Psa

niedziela, 28 sierpnia 2016

Odchodzę!

Tu Ares. Dżokej polazł sprawdzić, czy stróż poszedł na obchód i ja tak wiecie... myk-myk-myk i już siupłem na krzesło do klawiatury!

Jak już wspomniałem - odchodzę. Niemały powód do pochwalenia się, bo to znaczy, że jestem ważny! Będę dzisiaj pokazywał i opowiadał co, jak i dlaczego z tym moim odchodzeniem...

- ....Ares, na Doga Łaciatego! O jakim odchodzeniu ty piszesz???

- O, Dżokej... Ty piszesz, o czym chcesz, a mnie nie wolno może niby, hęęę??? Właśnie, że będę pisać o czym zechcę! Odchodzę z Kierem schronisko w niektóre poranki i właśnie O TYM będę klepotał w te czarne guziczki!

- Aresie, bo nam Czytaciele na zawał zejdą! OBCHODZISZ! B! B jak baran!

- ...a co ja napisałem...?

- Że odchodzisz! Przez D! D jak du...eeee.....dużo by gadać... A odchodzenie to jest wtedy, kiedy Majka przylatuje i potem wiesz...

- O Matko Suczko! To nie! To ja nie odchodzę! Trudno, już się mi napisało.... ale już napiszę dalej, coooo....? proszeproszeproszePROSZSZSZSZSZeeee.....

- Cicho już bądź, bo stróż przyleci zaraz! To klep...znaczy pisz...

Ohohohoho! Zatem się rozsadzę wygodnie na krzesełku, jednymi girkami będę majtać na dole, drugimi będę klepotał w te czarne kosteczki i wszystko opowiem!

Przede wszystkim najsampierw - po co są odchody....

- ARES!!!

- B! Obchody! OBchody znaczy! ...chociaż akurat obchody z odchodami mają coś wspólnego...

- Złaź mi stąd! Ale już mi złaź! Wstydu mi robić nie będziesz!

- Dooobraaaa, bez neeerw, juuuż kumam. Czekaj, oślinię to D, to nie będzie mi się paluch pchać...

A więc... Po co są obchody. Ten biurownik, który przychodzi do pracy skoro świt, bierze taką karteluszkę specjalną, na której ma dużo rubryczek i oBchodzi całe schronisko. Wchodzi we wszystkie miejsca, gdzie mieszkają sierściuchy i psy, i notuje, jak się mają, czy wesołe są, czy nie kaszlą, nie kuleją, czy to, co zostawiły na podłodze nie ma dziwnej konsystencji i czy wogóle zostawiły tylko to, co powinny i nic nad program... Ważne to jest!

Potem te wszystkie zwierzaki, które nie zdały testu na "zdrowego i zadowolonego" są pokazywane psiokociowetowi i to jemu muszą się tłumaczyć...

Tak jak wspomniałem... z Kierem chodzę. Pilnować muszę i się, i go, żeby mi nie zwiał nigdzie. Niby nie wszędzie mogę wleźć, więc muszą trzymać się blisko, bo może a nuż przez nieuwagę jaką jednak wlezę!


Jak się wyjdzie z biura na leeewo.. tak, na lewo. I potem kawałek prosto i w lewo znów, to będą schodki, o takie:


Tutaj są złote klatki. Sierściuchy tam mieszkają takie, które trzeba lizolować. Zilolować....

- Izolować, Ares...

- Tak właśnie, dzięks, Dżokej!

Czyli jak przychodzi jakiś podejrzany sierściuch, parchaty czy coś, to wiadomo, że nasi pomogą i z psiowetami wyleczą, ale żeby się reszta nie zaraziła, to na przykład tam właśnie sobie mieszkają. I wiadomo, że klatki złote nie są, ale taki mają kolor, że można się trochę poczuć luksusowo...

Jak już możecie zgadnąć - nie wpuścił mnie.....

Jak się wyjdzie i zejdzie ze schodków i pójdzie się dalej w lewo, to zaraz obok balkonu (to taki mały kojec pod daszkiem i z wejściem do środka, gdzie mieszka Nietek...


...z psiumplem i psiumpelką) są drzwi do apartamentów. Kolejny luksus! Nie dość, że klatki złote, to jeszcze apartamenty! To takie większe pomieszczenie podzielone na mniejsze i tam mieszkają najczęściej szczeniaki czy też zwierzaki po zabiegach, jak w szpitaliku nie ma miejsca.

Na apartamencie mieszkają między innymi takie trzy szczeniory...


Patrząc od lewej (czyli od tej strony, co się czyta), to jest Riza, Mika i Kima. Same psiolaski! Nie będę pisać, że są małe, bo nie są. Widać od razu po łapach, że będą spore! Na świat wylazły kilka miesięcy temu, więc nie są jeszcze dorosłe, ale nie są też takie całkiem dzieciuchowate. Tylko brać, uczyć, miziać, czochrać, kochać!

...do apartamentu też nie mogłem wleźć, chociaż próbowałem!


Potem Kiero poszedł do szpitalika, kuchni i kociarni, ale nie udowodnię, że tam byłem. W kuchni rządzi Nanka...


Jamnik... Właściwie jamnikolaska, to jeszcze gorzej! Zaczęła krzyczeć, że ona żadnych zdjęć sobie nie życzy, bo na pewno wyjdzie jak walec na girkach, a ona jest SMUKŁA, tylko tego nie widać potem na ekranie! Ona to wiecie, taki prawdziwy jamnior.... Pokaże, że ona rządzi, ale po głaski do dwunożnych się potem pcha. Niby boczkiem, boczkiem, niby wcale nie, ale łepek i zadek podstawia...

Potem poszliśmy z powrotem w kierunku biura i w drodze na przedszkole spotkaliśmy Dżokeja.


Za plecami mam Tabletkowy Raj naszej Tabletkowej. Tam mieszka Fili...


 z psiumplami - Rozikiem i Polarem. Tabletkowa ma wszystko pozamykane w szafkach, więc chłopaki, choćby nie wiem jak marzyli o dilerce, nie ma szans!

Jeśli zaś chodzi o przedszkole.... to mieszkają tam same starsze psy. Od dawien dawna właściwie, ale nazwa została. O, tutaj Kiero akurat na pewno czochra wielki łeb Beethovena i patrzy, czy ja patrzę, że on patrzy, że ja patrzę, jak on czochra kogoś innego niż mnie...


Po lewej Beethoven ma Lozę, Bajera i Dokisa, a po prawej Wagnerkę, Paryża i Nordiego.

Za moimi plecami, to szare, co tam widać, to jest kociarnia, w której mieszkają czasem też psy, zwana SZARĄ. Tak to u nas jest, że są złote klatki, biała-lewa, biała-prawa (te białe to są doklejone do geriatryka), szara-prawa, szara-lewa, szara-od-przodu i szara-od-tyłu.... Jedynie ta największa, wspólna kociarnia, co jest za kuchnią nazywa się po prostu kociarnią.

I właśnie na przykład na szarej-lewej mieszka Grozikus i Krejzol, na szarej-z-przodu Leg, Nax i sierściucha Pusia, a od drugiej strony Butla, Romeo i sierściuch Skin.

Obok przedszkola wchodzi się za biuro też. Tam jest wybieg i dodatkowy kojec. Tam też sprawdziłem, czy wszystko w porządku...


Kto mieszka w kojcu tam ustawionym, ten ma całkiem nieźle, bo ma dostęp do całkiem prywatnego, sporego wybiegu, na którym akurat stałem. Po jednej stronie jest budynek biura, a po drugiej siatka, za którą jest las. Aktualnie mieszka tam Train i Negra.


Train to ten uśmiechnięty. Negra to ta druga, z wywalonym ozorem... Może by ktoś powiedział, że wyglądają trochę odwrotnie, ale tutaj to akurat psiolaska jest ciemniejsza i wyglądające groźniej. Za to to właśnie ona jest łagodniejsza! On wybiera sobie osoby, które lubi, a ona nie ma problemu z nikim. Taka to para!

Potem, jak już wyszliśmy stamtąd, skierowaliśmy się naprzeciwko, na geriatryk. Nie znaczy to, że tam same starsze mieszkają! Tam są głównie te małe - Purik, Kumpel, Senior, Kama, Westa i Pazia.

Ich kojce są blisko ścieżki, więc tam już mogłem się przejść!


...a na koniec....


...Kiero zrobił mnie w trąbę. Zawsze się na to nabieram! Bo na końcu to on idzie na wiaty, pierwszą, drugą i trzecią. I jak się wchodzi na pierwszą od końca, to tam jest bramka taka... I ZAWSZE zamknie przede mną! A ja przecież wiatowy byłem! Umiem się zachować! Podpytałbym zresztą, czy kogo co boli, żeby zgłosił teraz, a nie zanim rozboli na dobre, aż się nasi sami zorientują! 

...nie chcą mojej psiomocy.... NIE CHCĄ! 

Kiero potem przechodzi przez wiatę pierwszą, potem drugą, potem trzecią, aż nie zapisze całej swojej karteluszki i nie odznaczy wszystkich. Potem wraca do biura, a ja wtedy oscencacyjne pokazuję, że się focham, że mnie zostawił tak na pastwę zaginięcia pod wiatą numer jeden... 

Ufff. Tak to wyglądają te nasze poranki. Potem te listy ogląda Tabletkowa i zapisuje sobie, kogo ma odwiedzić z psiokociowetem.

....

HA! Udało mi się napisać! Prawda, że piszę FAJNIEJ, niż Dżokej?? Prawda??? 

Zatem dziękuję za uwagę, lecę spać!

Ares.

......

...to gdzie to się teraz wyłącza.......?

aaaa, widzę, to chyba ten guzik...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz