Dzisiaj JA. Dżokej. Nie będzie mi się Ares panoszył, a potem pisał jeszcze psieszczelnie, że pisze lepiej ode mnie!
...do rzeczy...
Są takie zwierzaki, które akurat od dziś u nas mieszkają. Niezależnie od tego, kiedy to czytacie. Te psiury, które będą poniżej, zasypiają w schroniskowej budzie już od jakiegoś czasu. Może niektóre od dość krótkiego, ale jednak.
Mają krzepę, mają siłę, posturę, wygląd, wagę, niezły obwód w pasie, a jak CHCĄ gdzieś iść, to idą i dwunożny musi to po prostu przyjąć i koniec.
Najniedawniej przyjechał do nas Iwan. Moooże z tydzień temu.
On jest szeroki w każdą stronę! Nic dziwnego, że się go bali tam, skąd przybył... Błąkał się po wiosce, a za nim biegali mieszkańcy i... rzucali w niego kamieniami... Jeden to nawet celował z takiej długiej rurki, z której szybko mogą wylatywać kulki i dziury robić bolesne! Na szczęście Iwanowi się nie oberwało... A to taki poczciwy, dobry miś! Jak zobaczy człowieka, to leeeciii z radooościąąą! Z innymi psiurami to różnie, ale może to tak na początku. W końcu nie wie jeszcze, co u nas się robi i jak, i kiedy... Zresztą każdy coś gada i ciężko się rozeznać. Za jakiś czas będzie lepiej.
Trochę dawniej niż Iwan, przyjechał do nas Krajek.
Łoooo ten to jest z tych, co to niespecjalnie przejmują się tym, co na końcu smyczy im się majta! Będę się musiał kiedyś do niego przejść i zapytać, skąd ma te wszystkie blizny na głowie...... W sumie to całkiem lśniący przyjechał, więc najgorzej nie miał. Może to jakaś stara sprawa... Krajkowi nikt nigdy nie powiedział, do czego jest ten sznurek, dzięki któremu dwunożni nie gubią się na spacerach. W związku z tym Krajek jak wychodzi na spacer, to pełną parą! Krzaczek na lewo, potem kamień na prawo, w głębi drzewko... I NAGLE interesująca trawka dziesięć drzew dalej! Nie jest łatwo... Ale za to co za wdzięk!
...nie mniej wdzięku i nie mniej siły ma Ramzes.
Kawał owczara! Kawał owczara do pilnowania kawałka podwórka. Tylko nie do końca ktoś się chciał nim zajmować, a dziwnie on sam nie potrafił sobie wody wymienić w wiadrze z brązową breją. Nie miał też lodówki, żeby pochować sobie górę mięcha wrzuconą do jego kojca. Potem ta góra zaczęła zielenieć, a zapaszek unosił się taki, że nawet psu zaczynało powoli nos wykręcać. Wyglądało to tak...
...i tak...
...i tak...
(to te kaczuchy bez piór, co to już zaraz znów zaczynałyby latać, widziane z góry...)
Ramzes nie wychodził z kojca, nikt też do kojca nie wchodził. Pańcia się bała. Swojego psa.
Nasi się nie bali. Psa odebrali i koniec. Fakt, że taki bardziej zdecydowany z niego owczar, lubi postawić na swoim i pokazać, że taki jest groźniejszy... Wychodzi u nas jednak na spacery, ma świeżą wodę i jedzonko, które nie gnije w kącie. Może owczarkowy miś trochę bardziej zmisieje z czasem...
Iiiiii może nie wypada, ale mam w temacie jedną misiolaskę. Saba się kiedyś nazywała, ale że było już kilka, dostała przydomek Aza i wyszło Saba-Aza.
Jej kiedyś do misia było daleko. Każdą kosteczkę psioweci mogli wyczuć i nazwać bez zaglądania w rentgen. Zdrowa była, to jej "opiekunka" tak świetnie się nią zajmowała... Potem Aza poszła w drugą stronę i teraz trzeba solidnie macnąć, żeby kość wyczuć pod futrem! Mimo misiowatości, ta psiolaska potrafi długie kilometry w lesie przebiec! Ja bym nie dał rady, chociaż smukły jestem jak sosna. A ona daje radę, chociaż bliżej jej do ziemniaczanego kopytka. Dwunożni ją bardzo chwalą, chociaż psy mogą jedynie z daleka się jej przyglądać... Taka jakaś nieprzyjacielska jest do czworonogów... Nie będziemy się narzucać, w końcu w wieeelu domach jest tylko jeden pies. I ona może być taką jedyną psiolaską, bo do ludzi jest przecież psiekstra!
Długiego zakończenia nie będzie. Napiszę po prostu, że niedługo lato się skończy..... Już zresztą robi się chłodniej. A takie misie grzeeeeeją porządnie...
...a zanim zdążycie powiedzieć pierwsze "BRRR, jak zimno", pokochacie je na zabój, tak jak one Was. Chociaż one pewnie bardziej. W zimie pogrzejecie się nawzajem na kanapach, a na wiosnę wyruszycie na szlaki, jak prawdziwe, zgrane od zawsze stadko...
Na całkiem-zakończenie film.
Taka zgrabna misiasta Saba-Aza czeka u nas na swojego człowieka, z którym będzie chodziła na dłuuuugie spacery, a potem będzie plecki czochrać o podłogę w też-jej domu... Trzeci rok już się tak czochra w schroniskowym kojcu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz